#herstory. Gabrielle Berlatier. To jej van Gogh dał swoje odcięte ucho
Dwa dni przed Bożym Narodzeniem 1888 roku dochodzi do jednego z najsłynniejszych incydentów w historii sztuki. Vincent van Gogh odcina sobie ucho, które następnie wręcza anonimowej kobiecie, prawdopodobnie prostytutce z pobliskiego domu publicznego. Po prawie 130 latach od tego wydarzenia udało się ustalić jej tożsamość i historię.
25.07.2016 | aktual.: 27.10.2016 12:36
Specjaliści od dawna spierali się na temat samego aktu obcięcia ucha. Oficjalna wersja głosiła dotąd, że malarz dokonał tego w przypływie wzburzenia. Jedna z nowszych teorii mówi jednak, że doszło do tego w trakcie kłótni, a sprawcą był przyjaciel artysty, Paul Gaugin , malarz, ale i doskonały szermierz. Dalsze wydarzenia są równie dziwne. Fakt że van Gogh miał zawinąć ucho w chusteczkę, a następnie podarować jakiejś kobiecie, długo uważano za plotkę. Dziś wiadomo jednak, że naprawdę do tego doszło, a jej nazwisko po ponad wieku, za sprawą „The Art Newspaper” ujrzało światło dzienne.
„Obdarowaną” była Gabrielle Berlatier, 18-letnia córka farmera pochodząca z wioski niedaleko Arles we francuskiej Prowansji. Do Arles, domu publicznego i dnia, w którym jeden z najsłynniejszych na świecie malarzy wręczył jej swoje odcięte ucho, zawiódł ją dramatyczny przypadek. Dziewczyna otarła się wcześniej o śmierć, gdy pogryzł ją pies. U zwierzęcia wykryto wściekliznę. Z braku nowocześniejszych metod, jej rany w pierwszej kolejności poddano kauteryzacji. W 1888 roku polegała ona po prostu na przypalaniu zakażonych miejsc rozgrzanym żelazem. Jak można się domyśleć, zostawiło to nie tylko uraz psychiczny, ale również szpecące blizny na jej ciele.
Dziewczyna i tak miała niebywałe szczęście. Zaledwie trzy lata wcześniej absolutny prekursor w dziedzinie mikrobiologii i rektor uniwersytetu w Paryżu, Louis Pasteur, po raz pierwszy z powodzeniem zastosował swoją szczepionkę przeciwko wściekliźnie u dziewięcioletniego chłopca. Całkowicie więc rewolucyjny i bardzo drogi lek podano także Gabrielle. Jej ubogiej rodziny nie było oczywiście stać na takie leczenie. Podjęto więc kolejną trudną decyzję: Gabrielle odpracuje dług w domu publicznym przy 1 Rue du Bout w Arles. Tam właśnie, 23 grudnia 1888 roku o godzinie 11.30 zastał ją Vincent van Gogh ze swoim pakunkiem.
Nie jest stuprocentowo pewne, że dziewczyna wykonywała w przybytku najstarszy zawód świata. Bernadette Murphy, autorka jednej z biografii van Gogha, twierdzi, że Gabrielle była zbyt młoda, aby zostać zarejestrowana jako prostytutka, oficjalnie miała więc być pokojówką.
Wiele wskazuje na to, że bohaterka tej dziwnej historii, dorabiała również jako sprzątaczka w pobliskiej Café de la Gare lub przynajmniej znała jej właścicieli. Lokal prowadzili dobrzy przyjaciele van Gogha, Joseph i Maria Ginoux. Nie tylko często u nich bywał, ale również mieszkał w tym miejscu przez kilka miesięcy.
To właśnie Café de la Gare, otwarta całą noc i przyciągająca dość specyficzną klientelę, w tym również prostytutki, została uwieczniona na obrazie „Nocna kawiarnia”, który powstał na trzy miesiące przed incydentem z uchem. „W moim obrazie usiłowałem wyrazić przesłanie, że kawiarnia to miejsce, gdzie można się zrujnować, zwariować lub popełnić zbrodnię” – napisał później autor w liście do brata. Czy to w tym lokalu poznał Gabrielle? Czy widywał ją regularnie? I czy była tylko przypadkową ofiarą jego ataku, czy łączyła ich bliższa znajomość?
Vincent van Gogh, który cierpiał na depresję, napady lękowe, a być może również inne zaburzenia psychiczne, zmarł dwa lata później w wyniku (najprawdopodobniej samobójczego) postrzału. Gabrielle wyszła za mąż, założyła rodzinę i dożyła późnej starości. Szczegóły zagadkowego i rodzącego mnóstwo spekulacji spotkania w domu publicznym w Arles, oboje zabrali do grobu. Chyba że po upływie kolejnych lat historycy odkryją nowe fakty na ten temat.