Gastroseksualny: nowy ideał męskości?
Pięć lat temu narodził się gastroseksualista. Wymyślili go specjaliści od marketingu, jako mężczyznę, który uwodzi kobiety umiejętnościami kulinarnymi. Koniec z macho, którego zjadają kompleksy i metroseksualistami, którzy dobrze bawią się w swoim gronie! Gastrosekualny miał być i koniecznym ogniwem ewolucji społecznej i odpowiedzią na potrzeby kobiet. A kobiety, wiadomo lubią sobie zjeść.
19.03.2013 | aktual.: 19.03.2013 14:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pięć lat temu narodził się gastroseksualista. Wymyślili go specjaliści od marketingu, jako mężczyznę, który uwodzi kobiety umiejętnościami kulinarnymi. Koniec z macho, którego zjadają kompleksy i metroseksualistami, którzy dobrze bawią się w swoim gronie! Gastroseksualny miał być i koniecznym ogniwem ewolucji społecznej, i odpowiedzią na potrzeby kobiet. A kobiety, wiadomo, lubią sobie zjeść.
Gastroseksualnego – czyli nowego konsumenta, który sprawnie łączy dwie największe ludzkie namiętności: seks i jedzenie - powołali do życia badacze z Future Foundation. Wedle przeprowadzonej w 2008 roku przez ich ankiety, 60 proc. współczesnych mężczyzn regularnie przyrządza coś dla rodziny lub przyjaciół, a 48 proc. z nich uznało umiejętność gotowania za czynnik dodający atrakcyjności.
Okazało się, że mężczyzna gastroseksualny ma od 25 do 44 lat. Lubi kuchnię ze wszystkich stron świata, uwielbia podróże, podczas których zdobywa kulinarne umiejętności z różnych stron świata. Gotowanie jest dla niego pasją i drogą do zdobycia partnera. Furorę w sieci robił portal Culinary Seductions – kompendium wiedzy o tym, jak uwieść kobietę gotując.
Gastroseksualni nie czekali długo, by wyjść z ukrycia. Okazało się, że dużo jest mężczyzn, którzy lubią popisywać się swoimi zdolnościami w kwestii karmelizowania crème brûlée, klarowania rosołu i sprawiania sandacza. Zaczęli wychodzić z niszy, która od dawna była dla nich za ciasna. Panowie z błyskiem w oku dyskutowali o nowych restauracjach, zakładali kulinarne blogi i monopolizowali programy o gotowaniu w telewizji. Kucharzenie zaczęło być najczęściej dodawaną do CV umiejętnością miękką i hobby, które należało dopieszczać.
Mimo gastroseksualnego boomu psychologowie wątpili, czy nowy typ mężczyzny kuchennego przetrwa. Profesor Zbigniew Nęcki wieści, że sztuczny twór specjalistów od marketingu ma się nijak do współczesnej rzeczywistości, w której wszak od zawsze gotują kobiety. Marketingowcy jednak bronią "nowo narodzonego", podkreślając, że zmiany społeczne już niedługo wywindują mężczyzn do świetnie wyposażonych kuchni, do wyspecjalizowanych delikatesów i do mediów.
Okazuje się, że mieli rację: współczesny mężczyzna, pięć lat po powołaniu do życia gastroseksualisty, lubi szaleć w kuchni, rozmawiać o gotowaniu, przechwalać się swoimi umiejętnościami. Tylko, czy owe zdolności do kucharzenia zdolności rzeczywiście służą mu do seksualnych podbojów? Gastroseksualny pławi się w swoich umiejętnościach. Satysfakcja partnerki, która może skorzystać z ugotowanych frykasów nie jest ich celem nadrzędnym.
Mężczyzna gotujący jest seksowny, tak samo, jak myjący podłogę w łazience, czy bawiący dziecko. Przygotowane przez gastroseksualistę krewetki na ostro, z truskawkami w czekoladzie na deser na pewno pobudzają kobiece libido. Jednak emocje stygną, gdy to kobieta musi posprzątać pobojowisko, który jej gastroseksualny mężczyzna zrobił w kuchni oddając się swojemu nowemu hobby.
Współczesny mężczyzna gastroseksulany to kulinarny snob i samozwańczy kulinarny artysta, który nie zniża się do zrobienia dwudziestu mielonych, tak „żeby zostały na jutro”. Gastro-men nie robi w hurcie kuchennym, nie schodzi się do poziomu obiadu z baru mlecznego, on lubi gastronomiczne rozpasanie i szaleństwo zmysłów.
Choć znaną sieć handlową reklamuje trzech dziarskich kucharzy, ich szybkie i tanie przepisy, skierowane są raczej do gospodyń domowych. Gastroseksualiście nie zależy aby w kwestii gotowania było dużo, szybko, łatwo i tanio. To jemu, a nie partnerka, kupi bajerancki tłuczek do mięsa, płatki soli z Camarque i najlepszą wołowinę z Argentyny. Nie będzie żałował grosza na najlepsze produkty i gadżety, bo przecież hobby wymaga poświęceń.
Spełniła się wobec tego część proroctwa marketingowców: dla mężczyzn gotowanie jest nowym fetyszem i częścią ich nowego wizerunku. Czy męskie gotowanie rzeczywiście służy uwodzeniu, czy jest raczej sztuką dla sztuki, którą chętnie uprawiają panowie? Być może problemem jest kwestia nazewnictwa i termin seks”, sugerujący, że męskie kucharzenie zawsze łączone jest z ars amandi. Z drugiej strony „gastrofil” – brzmi o wiele gorzej.