Gwałt przez telefon
Obscenista telefoniczny, gawędziarz seksualny... Dzwonią pod pozorem problemu seksualnego, chcą rozmawiać na ogół z kobietą, w tym czasie masturbują się. Jak sobie radzić z takiego rodzaju telefonami?
22.05.2007 | aktual.: 26.06.2010 22:43
Dzwoni telefon. Mężczyzna o bardzo sympatycznym i ciepłym głosie mówi, że sporządza statystyki na podstawie wywiadów. Zgadzasz się na rozmowę.
Na początku jest ciekawie i miło choć intuicja podpowiadała, że coś jest nie tak. Pan ankieter pyta o wiek, plany na przyszłość, czy jesteś atrakcyjna, czy masz chłopaka, czy kiedykolwiek byłaś wykorzystywana seksualnie, czy się masturbujesz. Kiedy odpowiadasz przecząco, telefoniczny seksuolog denerwuje się, twierdzi, że jesteś nienormalna. Słuchasz, co mówi, ale w duchu wyśmiewasz się z niego.
Po 5 minutowym wykładzie proponuje spotkanie. Nie zgadzasz się, ale on nalega, słuchasz go wciąż, ot, ze zwykłej ciekawości. Teraz opisuje nieprzyzwoite sytuacje między kobietą i mężczyzną. Zaczyna się domagać żebyś przyjechała do niego, to pokaże ci jak uprawia się seks.
Ty wciąż podkreślasz, że nie traktujesz żartownisia poważnie, nie ulegasz jego wpływom, odkładasz słuchawkę. Myślisz, że doskonale sobie poradziłaś z tą rozmową.
Kto mówi?
Takie telefony zdarzają się co raz częściej, ofiar przybywa. Kto tak naprawdę dzwoni?
Obscenista telefoniczny, gawędziarz seksualny. Są tacy mężczyźni, znani nie tylko telefonom prywatnym, ale i publicznym, np. telefonom zaufania. Dzwonią pod pozorem problemu seksualnego, chcą rozmawiać na ogół z kobietą, w tym czasie masturbują się. To z jednej strony smutne, że ktoś musi w ten sposób szukać satysfakcji seksualnej, z drugiej nikt nie ma obowiązku przyjmować tego typu propozycji uczestnictwa w intymnym kontakcie.
To swego rodzaju gwałt przez telefon. Ma jego znamiona, np. intencja nie jest jasno wyrażona, jest podstępne wciągnięcie drugiej osoby do kontaktu seksualnego.
Dlaczego w takich sytuacjach od razu nie odkładamy słuchawki?
Bo w gruncie rzeczy jesteśmy ciekawe, co on powie. I tu jest pies pogrzebany. Dzwoniący ludzie bazują na tym, że w naszej seksualności tkwi element podglądactwa. Często mamy ochotę, żeby zobaczyć jak inni to robią albo jak sami to robimy, po to są lustra nad łóżkami, seks w łazience (co w sumie wcale nie jest złe, chyba, że zaczyna przekraczać ramy cudzej intymności).
Sprytni telefonujący wykorzystują tę naszą skłonność, wikłając nas w swoje cele. To często profesjonaliści w swoim fachu. Można ich porównać do podrywaczy. Mają wiedzę, doświadczenie, intuicję, w sposób kompetentny uwodzą swego partnera. A podobno nie ma osoby, której nie można poderwać, to zależy tylko od wkładu pracy i umiejętności podrywacza.
Oczywiście, że pewna maestria w tej dziedzinie jest rzadka. Pomiędzy niezwykłymi subtelnościami a klasycznym: „Te lala ...” widać różnicę. Podobnie jest z telefonicznymi gawędziarzami, niektórzy potrafią telefonicznie doprowadzić do wzajemnej masturbacji.
To nie żart
W żadnym wypadku nie można dzwoniącego uznać za żartownisia. To obsceniczna rozmowa. Dopytuje o szczegóły, o których się mówi tylko w szczególnych sytuacjach. W anonimowej ankiecie, w wywiadzie seksuologicznym i ewentualnie z kimś najbliższym, jeśli rozmawiamy o formule naszego życia seksualnego. I to wszystko. Albo chronimy intymny obszar swojego życia, albo nie. Tego kawałka nas akurat nie powinno się mieć na sprzedaż.
Bardzo często można już na początku rozmowy wyczuć, że coś jest nie tak. Ale intuicja nie wystarcza, trzeba jeszcze od razu z niej skorzystać. Mamy przecież pełną możliwość odmowy. Rozmawiając z taką osobą, możesz sobie zawsze zadać pytanie, czy masz na to ochotę.
Jeśli w kawiarni siedzi naprzeciwko przystojny przedstawiciel męskiego gatunku i coś ci proponuje, możesz dysponować sobą i odmówić, kiedy masz ochotę. Dotyczy to i telefonów. Jeśli sprawa od początku pachnie obsceniczną rozmową, nie ma o czym mówić. Trzeba odłożyć słuchawkę i wyłączyć telefon na pewien czas.
Kontakt przez ciekawość
To, że nie umówisz się na spotkanie z takim seksualnym gawędziarzem, nie znaczy, że sobie z nim poradziłaś. Tylko na pozór nie dałaś się wciągnąć w rozmowę. Bo nie wiadomo przecież o co mu chodziło, co sobie wyobrażał, co w czasie rozmowy robił. Weszłaś w kontakt przez samą ciekawość. Nie godziłaś się na propozycje, ale słuchałaś. A o to przecież chodziło dzwoniącemu - skoncentrować uwagę, negatywną albo pozytywną, byle obudzić jakieś uczucia. Jeśli są, nie ma obojętności; nie ma obojętności jest uczestnictwo.
Żadnych wywiadów przez telefon
Czasem można seksualnych gawędziarzy rozpoznać po głosie, bo głos wyraża pewien stosunek do problemu. Ale zdarza się, że nawet profesjonaliście trudno jest odróżnić, czy ktoś nas wikła w swoją sprawę, chce się podniecić, czy jest to tylko rozmowa o jego problemach. Żelazna zasada jest jedna, nie udziela się żadnych wywiadów przez telefon. Równie dobrze może dzwonić złodziej, który robi w ten sposób wstępne rozeznanie. Czasem dzwonią nieznajomi, który chcą komuś opowiedzieć o sobie, zależy im tylko na tym, żeby ktoś ich wysłuchał, doradził. Jeśli w takiej sytuacji masz ochotę być telefonem zaufania, to OK.
Prawdziwi seksuolodzy nie przeprowadzają ankiet przez telefon. Wszelkie tego typu ankiety odbywają się anonimowo. Albo są nadsyłane i wrzuca się je po wypełnieniu do specjalnej urny, albo przychodzi ankieter, z odpowiednimi upoważnieniami i raczej zostawia z ankietą sam na sam, bo tylko to gwarantuje szczerość.
Powiedz nie
W żadnym przypadku nie wolno się godzić na spotkanie. To po prostu niemądre. A jeśli już musisz umówić się z takim facetem, zaspokoić swoją głupią ciekawość, to umawiaj się w kawiarni albo w innym miejscu publicznym. Żadnego wsiadania do samochodu, chodzenia po jego „gabinetach” itp. A najlepiej w ogóle nie korzystać z tego rodzaju propozycji.