Jogurtowy zawrót głowy
Jogurt, kefir, kwaśne mleko czy maślanka - w czasach mojego dzieciństwa wyglądały zawsze tak samo. Stały smutne w szarych, plastikowych skrzynkach, w brzydkich sklepach z nabiałem. Na ogól niezbyt ładnie pachniały, co mnie do tych produktów skutecznie zniechęcało. Wiedziałem jedynie, że z mleka można zrobić ulubiony przeze mnie budyń waniliowy. Reszta mlecznej rodziny mnie nie obchodziła. Gdy umarł komunizm, zaczęła się nowa era jogurtu...
21.05.2013 | aktual.: 21.05.2013 14:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jogurt, kefir, kwaśne mleko czy maślanka - w czasach mojego dzieciństwa wyglądały zawsze tak samo. Stały smutne w szarych, plastikowych skrzynkach, w brzydkich sklepach z nabiałem. Na ogól niezbyt ładnie pachniały, co mnie do tych produktów skutecznie zniechęcało. Wiedziałem jedynie, że z mleka można zrobić ulubiony przeze mnie budyń waniliowy. Reszta mlecznej rodziny mnie nie obchodziła. Gdy umarł komunizm, zaczęła się nowa era jogurtu...
Po raz pierwszy kolorowe, smakowite i różnorodne jogurty widziałem w Berlinie Zachodnim jakieś 25 lat temu. Nie ma sensu snuć kombatanckich wspomnień. To był po prostu szok estetyczny. Nie jest w stanie zrozumieć tego ten, kto dziś codziennie ogląda setki mlecznych i jogurtowych deserów w każdym sklepie osiedlowym czy supermarkecie. Wszystkie pudełka były kolorowe, a owoce w środku aromatyczne i słodkie. Wówczas, zachwycony nowym odkryciem, nie podejrzewałem, że wiele tych jogurtowych przysmaków z prawdziwym jogurtem nie ma nic wspólnego. Moja świadomość konsumencka rodziła się w bólach i powoli, podobnie jak u większości Polaków. Dopiero od kilku lat dokładnie sprawdzam, czy jogurcik, który kupuję, ma coś wspólnego z naturalnym jogurtem. Niestety w większości wypadków ocena wypada negatywnie.
W jogurtach roi się od sztucznych barwników, aromatów „identycznych z naturalnymi”, króluje w nich żelatyna i rozmaite słodziki. Produkty są nienaturalnie odtłuszczane, aromatyzowane i kolorowane. W większości smakują wyśmienicie i „naturalnie”. Jednak z samą naturą i zdrowiem mają niewiele wspólnego.
Jogurty znane są podobno od zarania cywilizacji, jednak współcześnie osiągnęliśmy mistrzostwo w ich produkcji i ulepszaniu. Podobno nadal najlepsze i najzdrowsze produkty powstają w takich krajach, jak Bułgaria, Turcja czy Grecja. Czym dalej na północ Europy, tym z jogurtami bywa gorzej. W Polsce przyzwyczajeni jesteśmy do delikatnej konsystencji jogurtów. Natomiast, jeśli ktoś kiedyś próbował oryginalnego jogurtu greckiego czy tureckiego (np. z miodem), to wie, że tamtejsze wyroby są przede wszystkim bardziej kwaśne i mniej „aksamitne”. Trzeba je dobrze wymieszać, niemalże ubić widelcem, by uzyskać jednolitą masę.
Najprościej rzecz ujmując, naturalne jogurty są produkowane z mleka, w którym przez ponad 5 godzin rozwijają się odpowiednie bakterie termofilne. Mleko podgrzewa się do 45 stopni, następnie pasteryzuje w 90 stopniach, potem znów schładza, zaszczepia bakteriami i zakwasza kwasem jogurtowym. Z takiego naturalnego produktu można potem, przez dodanie odpowiednich składników, wytwarzać wszelkiej maści jogurtowe desery ze zbożem, owocami, czekoladą czy galaretką. Im jogurt bardziej naturalny i ulepszony, tym lepiej dla naszego organizmu.
Dietetycy podkreślają, że jogurty pomagają nam przyswajać wszelkie produkty mleczne, wykazują działanie antyalergiczne oraz dbają o zachowanie właściwej mikroflory bakteryjnej. Ponadto, mają ogromną ilość wapnia i wspomagają układ odpornościowy. Po długiej zimie jogurt nas wzmocni i ozdrowi, o ile oczywiście nie jest to napompowany cukrem produkt jogurtopodobny.
(mk/mtr), kobieta.wp.pl