Kupić, założyć, zwrócić do sklepu. Metoda na modny wygląd

Kupić, założyć, zwrócić do sklepu. Metoda na modny wygląd

Kupić, założyć, zwrócić do sklepu. Metoda na modny wygląd
Źródło zdjęć: © 123RF
12.11.2013 11:39, aktualizacja: 12.11.2013 16:02

Kupowanie, noszenie, a potem oddawanie ubrań do sklepu - to popularny ostatnio sposób, aby prezentować się modnie nie nadwyrężając przy tym portfela. Najczęściej zwroty strojów na jedną okazję zdarzają się przy okazji ślubów albo rozmów o pracę. Wtedy też kupujemy ciuchy, które z założenia ubieramy jeden raz, a następnie zwracamy.

Kupowanie, noszenie, a potem oddawanie ubrań do sklepu - to popularny ostatnio sposób, aby prezentować się modnie nie nadwyrężając przy tym portfela. Najczęściej zwroty strojów na jedną okazję zdarzają się przy okazji ślubów albo rozmów o pracę. Wtedy też kupujemy ciuchy, które z założenia ubieramy jeden raz, a następnie zwracamy.

„Wardrobing " – czyli kupić, założyć, a na końcu oddać do sklepu – to metoda, która pozwala na wygodne podejście do zakupów i modnego noszenia się. Jedna na sześć kobiet z Wielkiej Brytanii przyznaje, że zdarza jej się zwracać zakupione wcześniej ubrania. Co dziesiąta pytana zdradza, że zwracanie ubrań to stały nawyk, wręcz element zakupów.

14 proc. kobiet przyznaje, że zdarza im się kupować ubrania bez zastanowienia i nie zwracając uwagi na cenę. Mają pewność, że po zaprezentowaniu się w nowym stroju mogą go zwrócić. 9 proc. pań sugeruje, aby poszukiwać ubrań, do których metki przyczepione są agrafkami, wtedy łatwo można zdjąć metkę z ceną, a następnie ponownie ją przypiąć.Tuż przed zwrotem stroju, panie proponują również spryskać ubranie odświeżaczem powietrza.

Zakładamy i zwracamy

- Nasze badania wskazały, że jedna czwarta kobiet czuje się winna temu, że kupuje, a następnie zwraca ubrania. Jednak, jak przyznają same ankietowane, presja wyglądania modnie jest silniejsza. Równocześnie opisana metoda jest jedynym sposobem na to, żeby prezentować się w nowych ubraniach, nie wydając przy tym dużo pieniędzy - wyjaśnia Anita Naik z serwisu VoucherCodes.co.uk, który zlecił badania.

Najczęściej zwroty ubrań na jedną okazję zdarzają się przy okazji ślubów albo rozmów o pracę. Kupujemy stroje, zakładamy jeden raz, a następnie zwracamy. Podobnie rzecz się ma z elementami garderoby, których żywot trwa jedynie jeden sezon. Znawcy branży modowej przyznają, że takie praktyki są wynikiem obowiązującego trendu „szybkiej mody” (fast-fashion), w którym ubrania modne są jedynie kilka miesięcy, a następnie staną się nieaktualne, czyli bezwartościowe.

Według Amerykańskiej Krajowej Federacji Sprzedawców Detalicznych (National Retail Federation), 65 procent amerykańskich sklepów zetknęło się w tym roku ze zjawiskiem "permanentnie niezadowolonych z nabytego towaru klientów". To o 4 proc. więcej niż w roku ubiegłym.

W 2012 straty sklepów spowodowane zwrotami towaru używanego wyniosły blisko 9 milionów dolarów (chodzi o towar uszkodzony, poplamiony lub z oznakami noszenia, który nie może być ponownie sprzedany), w tym roku natomiast szacuje się, że liczba ta znacznie się zwiększy.

Reakcja na kryzys

Określenie „wardrobing” nie ogranicza się wyłącznie do klientów, którzy zwracają ubrania po jednokrotnym założeniu. To również te zwracane rzeczy, które nie mogą sprostać oczekiwaniom klientów mimo co najmniej kilkukrotnego ich użytkowania.

W 2010 roku, dziennik ”Wall Street Journal” informował o złagodzeniu polityki przyjmowania zwrotów przez największe domy handlowe. Miała być to reakcja na kryzys, zachęcenie klienta do większych zakupów i zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa związanego z możliwością odzyskania pieniędzy w każdym momencie. Strategia nie przyniosła planowanych efektów i dziś wielu przedsiębiorców jest zmuszonych ukrócić swobody klientów, aby zmniejszyć straty.

Amerykańskie centra handlowe rozpoczęły walkę z tym popularnym procederem. Elegancki dom towarowy „Bloomingdale” umieszcza na ubraniach, których wartość przekracza 150 dolarów specjalne znaczniki, bez których sklep nie przyjmuje zwrotu. Inni tworzą historię zwrotów, która zawiera informacje na temat liczby i jakości rzeczy zwracanych przez jedną osobę w przeciągu ostatnich miesięcy oraz to, w jakim stanie znajdują się w momencie przyjęcia zwrotu.

Portal Business of Fashion donosi, że taką metodę stosuje już marka Victoria's Secret, a także sportowa firma REI, znana z przyjmowania zwrotów w każdym momencie, niezależnie od motywu klienta. Zara zastrzega w regulaminie, że nie uwzględnia zwrotów uszkodzonych przez klienta produktów lub noszących oznaki noszenia.

Zwroty po polsku

W Polsce sprzedawcy nie mają obowiązku przyjęcia towaru z powrotem, jeśli jest on pełnowartościowy i zgodny z umową. Mogą nas odprawić z kwitkiem i mają do tego pełne prawo.

Niektóre sklepy (np. IKEA, Castorama, Reserved, H&M) dopuszczają możliwość zwrotu pełnowartościowego towaru w określonym czasie od zakupu. Zazwyczaj informują o tym swoich klientów wywieszając stosowne tabliczki przy kasach lub w przymierzalniach. Przeważnie zgadzają się na zwrot pod warunkiem, że towar nie był używany (w przypadku ubrań powinien posiadać nieodczepione wszystkie metki) lub nie został rozpakowany (IKEA).

Sieci odzieżowe i obuwnicze szukają nowych sposobów na utrzymanie klientów. Ostatnio coraz bardziej popularne staje się wypłacanie gotówki za zwracany towar nie na konto bankowe (nawet jeśli płaciliśmy kartą kredytową) czy do ręki kupującego, a na oferowaną przez sieć sklepów kartę podarunkową. Zgromadzone na niej środki można wydać tylko w prowadzonych przez nią salonach.

Takie rozwiązanie wprowadziły w sierpniu marki Cropp i House. Od sierpnia klienci, którzy kupią w ich sklepach ubrania i akcesoria, a potem przyjdą je zwrócić, otrzymają pieniądze, ale wypłacone na karcie podarunkowej. Wcześniej podobne zasady wdrożyły Smyk oraz H&M. – Polska przoduje w Europie pod względem liczby dokonywanych zwrotów towarów do sklepów. Coraz trudniej jest więc nad nimi zapanować – wyjaśnia Ewa Kwiecień ze spółki H&M Hennes & Mauritz.

Inaczej sprawa wygląda, gdy towar kupujemy w sprzedaży wysyłkowej, czyli najczęściej po prostu przez internet. Sprzedawca ma obowiązek zapewnić klientowi możliwość zwrotu w ciągu dziesięciu dni od zakupu. Wcześniej trzeba jednak poinformować o rezygnacji z produktu, wysyłając list polecony. Identycznie jest w przypadku zakupów poza sklepem, na przykład od akwizytora lub w trakcie prezentacji handlowej.

Na podstawie www.dailymail.co.uk/ www.federacja-konsumentow.org.pl/ (gabi),kobieta.wp.pl

POLECAMY:

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (7)
Zobacz także