Mariusz Pudzianowski: trudno dobrać mi się do wnętrza
Jaki jest Mariusz Pudzianowski - najsilniejszy człowiek świata i popularny Strongman? Jak wygląda jego dzień w skrócie? O kobietach, o tym, co jada i gdzie można go spotkać po godzinach opowiada Wirtualnej Polsce.
Jaki jest Mariusz Pudzianowski - najsilniejszy człowiek świata, którego możemy oglądać podczas zmagań Strongmanów? Jak wygląda jego dzień w skrócie? O tym, co jada, gdzie można go spotkać oraz o tym, ile kosztuje sukces, opowiada Wirtualnej Polsce.
Jesteś najsilniejszym człowiekiem świata, masz na swoim koncie mnóstwo sukcesów w sportach siłowych, i jakby tego było mało, media Ci sprzyjają. Czy wciąż rosnąca popularność Ci przeszkadza, czy wręcz przeciwnie?
Oj, czasami zdarza się przegrać, bo nie da się przez dwanaście miesięcy być w takiej samej formie. Ale mogę powiedzieć, że na dwadzieścia zawodów, siedemnaście, może osiemnaście jest zawsze do przodu. A jeśli chodzi o sławę, nie zajmuję się sportami siłowymi dla wielkiego rozgłosu. Jeszcze cztery lata temu byłem zwykłym chłopaczyną z małej miejscowości, a to, że media się zainteresowały moją osobą, to efekt tego, że polski sport ostatnimi czasy zubożał, a ja jestem jednym z niewielu, którym udaje się wygrywać. Ja, Otylia, Korzeniowski, czy wielu innych sportowców, którzy odnoszą sukcesy na arenie międzynarodowej, wszyscy staramy się, aby flaga Polski wisiała na maszcie, nie zawsze udaje nam się wywalczyć pierwsze miejsce, ale flaga Polski zawsze na tym maszcie wisi. Poza tym jest to sport widowiskowy, transmitowany nie tylko przez polską telewizję, ale również przez stacje zagraniczne. W Stanach Zjednoczonych, jeśli chodzi o moją osobę, rozgłos jest taki sam...
A czy pod względem charakteru też jesteś takim silnym facetem, czy są sposoby na to, żeby Cię zmiękczyć?
Powiem jedno – naprawdę ciężko mnie złamać. Wiadomo, że każdy jest tylko człowiekiem i ma swoje słabe i mocne strony, ale to, jakie są moje słabe strony na pewno nikt się nie dowie.
Jak wygląda Twój dzień w skrócie? Ile czasu poświęcasz na treningi?
Zaczynamy od 6:30 – kiedy tylko się obudzę, od razu wrzucam na siebie dres, nawet nie zdążę dokładnie twarzy obmyć. Ruszam na trzydziestominutowy, czasami godzinny, delikatny truchcik. Potem mam godzinkę przerwy – w tym czasie jem śniadanko, potem znów 2 godzinki, tym razem treningu grupowego na siłowni. Następnie prysznic i ruszam do pracy na 6 lub 7 godzin. Załatwiam różne sprawy zawodowe, w tym związane z promocją – wywiady, wszelkie kontakty z mediami. Zajmuję się wówczas również sprawami firmy, którą prowadzę wraz z rodzicami. Wieczorem znów trening, przenoszenie kul i opon, i tym podobne. Około godziny 21 przychodzi masażysta, potem znów prysznic i łóżeczko. Tak wyglądają moje dni od poniedziałku do piątku. W weekendy natomiast mam czas, żeby zająć się współpracą z firmami, dzięki którym możliwe jest szersze działanie, bo wiadomo, że bez pieniędzy nie wszystkie plany da się wprowadzić z życie – pieniądze są potrzebne na zakup witamin, opłacenie masażysty, kosztów przygotowania do zawodów, wyjazdów
zagranicznych i innych spraw związanych ze sportami siłowymi. Tak wygląda zazwyczaj mój dzienny grafik.
Gdzie w takim razie jest czas, żeby spotkać się ze znajomymi? Wyjść gdzieś poszaleć?
Powiem szczerze – na chwilę obecną nie ma na to czasu. Są osoby, które mi mówią, że „wpadłem", że stałem się pracoholikiem, dlatego że w moim życiu jest tylko praca, praca, praca... Ale ja taką właśnie drogę sobie wybrałem i jest to całkowicie świadomy wybór.
Czy uważasz, że to właśnie praca jest kluczem do sukcesu?
Nie da się ukryć, trening czyni mistrza. Jeśli jest się wytrwałym, zawsze się dojdzie do wyznaczonego sobie celu. A to co robię po godzinach, na przykład dla małych dzieciaków, to dla mnie jakaś dodatkowa mobilizacja, bo wiem, że sprawiam im radość.
Ale żeby tak wyglądać, nie wystarczy ćwiczyć. Zdradzisz, jak wygląda Twój jadłospis?
Lubię kuchnię typowo polską, czyli dużo mięsa, ziemniaki, mizerie, bigosik. Poza tym jem dania bogate w witaminy, w żelazo, magnez, potas, aminokwasy. Organizm działa jak silnik – jeśli jedziemy 60 km na godzinę, wystarczy nam 6 litrów benzyny, jeśli jedziemy 120 km na godzinę, to skądś dodatkowe litry musimy wziąć. Natomiast żołądek ma swoją pojemność i nie należy przesadzać. Czyli drakońska dieta jest nie dla Ciebie?
Tkanki tłuszczowej nie łapię, więc jem wszystko na co mam ochotę. Nie odmawiam sobie przyjemności jedzenia, uwielbiam barszcz z uszkami, a ponadto tradycyjne polskie potrawy – ziemniaki, mizeria i kotlet. Ale nie muszę przestrzegać jakiejś specjalnej, restrykcyjnej diety i typowo męskimi daniami, jak golonka w piwie również nie pogardzę.
Kto przygotowuje Ci posiłki?
Zazwyczaj sam robię sobie posiłki, ale kiedy nie mam czasu, dzwonię do mamy, albo do żony mojego brata i one dbają o mnie pod tym względem, bo wiadomo jaki tryb życia prowadzę...
A twoje ulubione potrawy? Czy takie istnieją?
Oczywiście że istnieją - to barszcz z uszkami, mizeria z ogórków i bigosik do tego. Na te potrawy można mnie kupić (śmiech).
Jakich potraw nie może zabraknąć według Ciebie na wigilijnym stole?
Na pewno barszczu i bigosu, moja mama na pewno przygotuje moje ulubiona dania. Oczywiście musi być karp w galarecie, ale koniecznie bez ości, bo nie lubię bawić się potrawą na talerzu.
Czy zgodnie z polską tradycją, znajdzie się czas na bożonarodzeniowe obżarstwo?
Hm, w Wigilię nie trenuję, ale w pierwszy i drugi dzień świąt znowu wracam do treningów. Mam swoją, dość dużą siłownię, więc zamykam się w niej, nikomu to nie przeszkadza, a ja puszczam sobie muzykę i jazda!
Kto lepiej gotuje, mężczyźni czy kobiety?
Nie bardzo mogę się wypowiadać na ten temat, ale wiele osób uważa, że jednak mężczyźni gotują lepiej od kobiet. Ale, moim zdaniem, kobiet w kuchni sprawdzają się równie dobrze.
A jest kobieta, która gotuje tylko dla Ciebie? ;)
Jak na razie moja mama spisuje się doskonale, więc nie będę narzekał. A inne zainteresowania? Założyłeś zespół z bratem – Pudzian Band. Czy koncertujecie?
Na wakacje planujemy trasę koncertową, przygotowujemy materiał, z tym że brat zrobił ¾ materiału, bo mi nie starcza czasu, żeby się bardziej zaangażować. Ale jeżdżę do studia, ćwiczę, mam dobrego nauczyciela, mojego znajomego, który profesjonalnie zajmuje się muzyką. Jak już podejmę się jakiegoś zajęcia, staram się to robić dobrze. Co prawda Skowronka nie zdobędę i tak naprawdę robię to dla zabawy, dla przyjemności, biorę to na luz... Swój kierunek mam już obrany, a zespół to forma odskoczni - jeśli komuś się podoba, to świetnie, jeśli nie, mówi się trudno. Dla mnie to zabawa.
Jesteś wszechstronnym facetem. Sporty siłowe, muzyka, a oprócz tego występy na ekranie. Ostatnio można Cię było zobaczyć w serialu „Na wspólnej...”
Tak, to była rola czarnego charakteru, do tej pory dostaję mnóstwo takich propozycji, ale mówię „nie, do widzenia, nie interesuje mnie to!” A jeśli miałaby to być propozycja roli pozytywnej postaci, to oczywiście tak.
Jak godzisz te wszystkie zajęcia?
To po prostu ciężka praca, jak się obierze jeden kierunek, to się do niego dąży systematycznie. Czasami mój tata do mnie przychodzi i mnie zwyczajnie pilnuje, ale i bez tego wyrabiam normy. Bo mogę oszukać tylko siebie. Jeśli założyłem, że zrobię 10 podniesień, robię dziesięć, nawet jak padam na kolana.
Sporty siłowe mogą być rozwijające również pod innymi względami? Wiążą się z ciągłymi podróżami. Jaki kraj zrobił na Tobie wyjątkowe wrażenie?
Afryka, Zambia. Byłem w hotelu, za którego murami rozciągały się wodospady Wiktorii. Są to, moim zdaniem, najpiękniejsze wodospady na świecie, zaraz po Niagarze. Miałem do wodospadów jakieś 200 metrów – niezwykłe krajobrazy, słonie, lwy – warto to zobaczyć na własne oczy.
A co wam serwowano w afrykańskiej kuchni?
Szczerze? Jako sportowcy mieliśmy wszystko, również potrawy z kuchni polskiej, nie zabrakło mięs, ryb, ziemniaków zasmażanych. Jedzenia było aż nadto i nie narzekałem.
Powiedz jeszcze, co cenisz w ludziach? Kto miałby szansę zbliżyć się do Ciebie, lepiej Cię poznać?
Ja trzymam się na dystans. Cenię uczciwość, nie lubię zakłamania, ale niestety w życiu nie raz się z tym spotkałem. Jest pewna bariera, której nie da się przełamać. Czasami, zwłaszcza kobiety, pytają mnie „dlaczego nie otwierasz się do końca?”. A ja, jeśli już się otwieram, to otwieram się do końca, tyle że robię to bardzo rzadko. Jeśli raz czy dwa razy dostało się po uszach, trzeba bardzo dużo czasu, żeby znów komus zaufać. Zaczyna istnieć ciągła obawa, że ktoś to wykorzysta przeciwko mnie. Dlatego, żeby mi się dobrać do wnętrza, trzeba się naprawdę namęczyć. Mało wytrwali od razu rezygnują. A kobiety w Twoim życiu?
Oj, wszyscy zadają to pytanie... Na pewno byle czym się nie zadowolę.
Ale jaka powinna być Twoja kobieta?
Nie powiem wprost, bo kobiety lubią taką wiedzę wykorzystywać, poza tym potrafią być dobrymi aktorkami. Mam już swoje kryteria, nie mówię, a jedynie obserwuję, a potem wyciągam wnioski.
Ikona kobiecości według Pudziana?
Nie ma ideałów! Ja też mam swoje wady i zalety, idealne są tylko gwiazdy na niebie (śmiech).
Twoje męskie słabostki?
Oczywiście, jak każdy facet, lubię szybkie, ładne auta.
Nie zaniedbujesz swoich fanów, nawet tych najmłodszych - ostatnio odwiedziłeś chorego Oskara, który marzył o tym, żeby Cię poznać. Nie odmiawasz w takich sytuacjach?
Jeśli zgłaszają się do mnie fundacje, staram się spełniać marzenia tych dzieciaków, nie zależy mi, aby media podchwyciły temat, ale czasami nie da się tego uniknąć. Jeśli jest to z korzyścią dla fundacji, godzę się na udział mediów. Ale wszystkie tego typu akcje staram się robić to dyskretnie, nie pod publikę, staram się, żeby dziecku sprawić przyjemność.
A kiedy będziesz miał syna, będziesz próbował zaszczepić mu zamiłowanie do sportów siłowych?
Przede wszystkim będę się starał zaszczepić mu pewne zasady moralne, wiadomo jak to teraz jest z młodzieżą, zwłaszcza, jeśli chodzi o narkotyki, tego jest pełno! A jeśli chodzi o pasję i drogę życiową, mój ojciec mi niczego nie wybierał i ja też dziecku pozostawię wybór. Na pewno będę pilnował, żeby nie zabrakło gimnastyki, a z resztą się zobaczy...
Jakie są Twoje najbliższe plany?
W piątek wyjeżdżam na finał Pucharu Świata do Rosji. Będzie ciężko wygrać, bo jest 15 bardzo silnych zawodników z całego świata, a Rosjanie mają chęć, żeby skopać mi dupę. Konkurencje będą ustawione pod ich zawodników, bo organizator ma do tego prawo. A moim zadaniem jest nie dać się. Będę się starał wypaść jak najlepiej. Święta spędzę w gronie rodziny.
Dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję i pozdrawiam.