Miłosne manewry
Dawniej powodzenie w miłości zapewnić miały amulety, rytuały i zaklęcia. A może udany związek to nie kwestia magii, tylko odpowiedniego treningu? Ciekawe ćwiczenia podsuwają duchowi nauczyciele i trenerzy rozwoju.
10.02.2014 | aktual.: 12.02.2014 08:49
Dawniej powodzenie w miłości zapewnić miały amulety, rytuały i zaklęcia. A może udany związek to nie kwestia magii, tylko odpowiedniego treningu? Ciekawe ćwiczenia podsuwają duchowi nauczyciele i trenerzy rozwoju.
Człowiek nie jest stworzony do życia w pojedynkę. Tęsknimy za byciem w relacji, ale pytane, jaki powinien być nasz wymarzony partner, albo przedstawiamy dokładny opis, bo mamy to w szczegółach przemyślane, albo odpowiadamy, że liczymy na podszept intuicji, który wskaże nam tego właściwego mężczyznę.
Ćwiczenie na przyciąganie partnera
Beata Markowska, trenerka rozwoju osobistego, poleca ćwiczenie, które pozwala na spotkanie obu tych światów – świadomości z podświadomością. Potrzebne będą czyste kartki oraz kredki lub mazaki. Na pierwszej kartce narysuj prawą ręką siebie, na drugiej – swojego wyśnionego partnera. Następnie weź dwie kolejne kartki i narysuj najpierw siebie, potem wyobrażonego partnera, ale lewą ręką. Gdy skończysz, przyjrzyj się wszystkim pracom. Porównaj je. Patrząc na rysunki wykonane prawą ręką, postaraj się zaprognozować, jaki związek byś stworzyła, i z kim, gdyby w wyborze partnera brał udział tylko umysł. Przyjrzyj się teraz rysunkom lewej ręki i ponownie pofantazjuj na temat tego, jaką relację stworzyłaby ta para, czyli jaki mógłby być twój związek, gdyby partnera wybrała twoja nieświadomość. Zobacz, czy są jakieś poważne różnice między pierwszymi a drugimi rysunkami. Czy ich linia jest spójna i ostatecznie ci odpowiada? Pamiętaj, że obie sfery, zarówno świadomość, jak i nieświadomość, przekazują ważne informacje.
Może w życiu zbyt często posługujesz się tylko rozumem, a może wydaje ci się, że dobrze widzi się tylko sercem? Jeśli to myślenie nie zaprowadziło cię dotąd do wyśnionego partnera, może warto zrewidować swoje zbyt praktyczne lub zbyt iluzoryczne widzenie świata?
Ćwiczenie na otwarte serce
„Kochaj siebie, a nieważne, z kim się zwiążesz” – tak brzmi tytuł książki Evy-Marii Zurhorst, niemieckiej pisarki i terapeutki. Autorka rozprawia się w niej z iluzją, że receptą na dobry związek i szczęśliwą miłość jest idealny partner, lepszy niż ten, którego mamy czy mieliśmy. Następnym razem ułoży nam się lepiej? Tak, ale gdy najpierw pokochamy siebie. Autorka uświadamia nam, że to, czy czujemy spełnienie w związku i życiu, zależy od tego, w jakim stopniu potrafimy kochać: siebie, świat, innych ludzi, także tych, od których – w naszym mniemaniu – doznaliśmy krzywdy, w tym byłych partnerów. – Miarą tego jest nasza zdolność do przebaczania innym (zwłaszcza partnerom) i przeciwstawienia się własnemu osądowi o ich odmienności.
Jeśli czujemy się samotni lub wewnętrznie wyjałowieni, jest na to prosty sposób: poszukajmydowolnego celu i świadomie poślijmy doń naszą miłość, wdzięczność i wybaczenie – uważa Eva-Maria Zurhorst.
Poleca następujące ćwiczenie, i wielokrotne jego powtarzanie: Pomyśl o kimś i otwórz na niego swe serce. Być może chcesz mu podziękować, przypomnieć sobie wyjątkowo piękne chwile spędzone z tym człowiekiem. Być może jednak śmiało zdecydujesz się wybaczyć mu jakąś starą historię, która łączy was oboje w niechęci. Po prostu zamknij oczy i weź kilka głębokich wdechów. Zaobserwuj, jak oddech płynie przez klatkę piersiową i brzuch, aż do miednicy. Podążaj za nim uważnie, po czym rozluźnij się westchnieniem lub ziewnięciem w głąb ciała. Skoncentruj się na środku swojej klatki piersiowej. Poczuj, jak robi się tam coraz więcej miejsca, jakby otwierały się jakieś dotąd zamknięte drzwi. Przyjemne ciepło rozlewa się po twoim ciele.
Czujesz miłość, czujesz jej boską istotę. – Kiedy zrobisz krok do przodu – mówi Eva-Maria Zurhorst – uzdrowisz swoje życie, a wszyscy, którzy są z tobą związani, również posuną się krok naprzód. Im bardziej się rozwijasz, tym lepiej powodzi się ludziom wokół ciebie. Największy krok do przodu możesz jednak zrobić wtedy, kiedy pokochasz siebie.
Jeśli jesteś w związku
Gdy mija pierwsza fascynacja i zauroczenie partnerem, prędzej czy później pojawia się konflikt. Jak zauważa Bob Mandel, nauczyciel duchowy i autor książek (m.in. „Terapia otwartego serca”), większość konfliktów rozgrywa się według starych schematów, złych nawyków, mających swe korzenie w dzieciństwie, zgodnie z nabytymi wówczas i wciąż aktualnymi przekonaniami. – W kwestiach uczuć nasi rodzice z pewnością są pierwszymi modelami ról – mówi Mandel.
Jego zdaniem przejawiamy skłonność do naśladowania w dorosłym życiu sposobu, w jaki zwracali się do siebie i do nas. Lub też przeciwko tym sposobom się buntujemy, co wychodzi na jedno. To bowiem, czemu najdłużej stawiamy opór, najdłużej w nas tkwi. Nie stworzysz harmonijnego związku, póki nie uwolnisz własnej psychiki od rodziców.
Bob Mandel proponuje następujące ćwiczenie (wykonuj je w trakcie czytania instrukcji, nie czytaj całości przed zakończeniem): razem ustępuje miejsca potrzebie zadbania o własną odrębność.
Ćwiczenie na rozbrajanie starych schematów
Zrób cztery odrębne listy i wymień w nich:
- pięć problemów w związku twoich rodziców,
- pięć problemów w relacji twojej matki z tobą, gdy byłaś dzieckiem,
- pięć problemów w relacji twojego ojca z tobą, gdy byłaś dzieckiem,
- pięć problemów w twoim ostatnim związku.
A teraz zwróć uwagę na powtarzające się wzorce. To, czego nie lubisz w swoim partnerze, bywa często tym, czego nie wybaczyłaś swoim rodzicom. – Podjęcie decyzji o przebaczeniu i zaniechaniu odwetu stanowi kluczowy moment przemiany – mówi Bob Mandel. Według niego decyzja dzielenia się własnym bólem, a nie złością, jest decyzją o ponownym pokochaniu drugiej osoby. Gdy skupisz się na rzeczywistości, jaką jest twoja relacja z partnerem, przestaniesz myśleć o tym, co wam zagraża. A gdy wizja rozstania pryśnie, znikną także dawne wzorce.
Ćwiczenie na porozumienie
Przebaczanie i zaniechanie odwetu to droga, którą warto iść, ale zanim stare schematy ustąpią miejsca nowym nawykom, warto nauczyć się empatycznej komunikacji w związku. Silnych emocji i zranień nie da się uniknąć, ale można o nich rozmawiać w bezpieczny i nieraniący sposób. Harville Hendrix i Helen Hunt w książce „Miłosna odnowa. Program ćwiczeń dla par” proponują stosowanie się do kilku poniższych zasad: Każde wyrażenie negatywnych emocji następuje wyłącznie po umówieniu się na rozmowę, która zostaje przeprowadzona, gdy to tylko możliwe, najlepiej natychmiast. Obie strony pozostają w pełni obecne do zakończenia rozmowy. Osoba, która opisuje zachowania, które ją denerwują u partnera, nie posługuje się wyzwiskami, nie krytykuje cech charakteru partnera lub jego punktu widzenia, skupia się jedynie na zachowaniach. Używa jak najczęściej zaimka „ja” i opisuje własne uczucia i przeżycia. Partner, do którego skierowany jest komunikat, słucha z empatią, wyobraża sobie drugą stronę jako zranione dziecko, pamięta,
że jej odczucia mają swoje korzenie w dzieciństwie. Osoba, która słucha, powinna przyjąć komunikat, ale to nie znaczy, że ma na niego zareagować. Zwłaszcza że prawdopodobnie nie jest jego adresatem ani pierwotnym powodem, ale zrobiła coś, co go uruchomiło i otworzyło wcześniejsze zranienia u partnera. Podczas całej rozmowy partnerzy powinni się otaczać gestami pełnymi troski.
Ćwiczenie na własną przestrzeń
W związkach z dłuższym stażem, w których czujemy się wystarczająco bezpieczni, początkowa chęć robienia wszystkiego razem ustępuje miejsca potrzebie zadbania o własną odrębność. Chcemy poświęcać czas swojemu hobby, mieć chwilę tylko dla siebie, ulubiony fotel czy ukochany kubek na poranną kawę. Najczęściej też lubimy mieć „swoją połowę” we wspólnym małżeńskim łóżku.
Bob Mandel w książce „Co dwa serca, to nie jedno” proponuje, by zamieniać się jednak od czasu do czasu miejscami. – Pary często mają olbrzymie wspólne łoże, lecz każdy z partnerów śpi tylko na swojej połowie. Może to być symboliczny przejaw separacji, gdzie jedna ze stron ma tylko 50 proc. własności. Zamiana miejsc w łóżku prowadzi do pełnego udziału w związku, jak również do przeniesienia własności na całe łóżko. Co więcej – odkryjesz, że przenikasz do snów swojego partnera, doświadczasz jego aury i seksualności, a tym samym wzmacnia się psychiczna więź między wami. To prosta gra, ale może mieć potężny skutek. Spróbuj! – pisze Mandel.
Ćwiczenie na jedność w związku
Iwona Kozak, nauczycielka ajurwedy i jogi kundalini, podkreśla, że zgodnie z najstarszą medycyną ajurwedyjską miłość nie jest romantycznym uniesieniem, lecz głębokim uczuciem duchowym, które wymaga stałej pielęgnacji, cierpliwości i prawidłowego odżywiania się. To, co jemy, robimy, myślimy – wpływa na jakość i głębię doznawanej przez nas miłości – decyduje o tym, czy jest to jedynie chwilowe doznanie, czy stan naszego istnienia.
Poniżej znajdziesz ćwiczenie, które pomoże pogłębić doznanie miłości zarówno zakochanym parom, jak i tym, które zapomniały, że miłość trzeba pielęgnować:
Część pierwsza: Usiądźcie na podłodze po turecku, wasze plecy niech się dotykają. Dłonie leżą na kolanach, wnętrza dłoni dotykają kolan. Macie wyprostowane kręgosłupy i zamknięte oczy. Oddychacie przez nos. Skupcie się na oddechu, zauważając każdy wdech i wydech. Podczas wdechu otwieracie się na miłość. Podczas wydechu uwalniacie toksyczne emocje – wybaczacie. Róbcie to od 2 do 5 minut, po czym otwórzcie oczy.
Część druga : Odwróćcie się do siebie. Nadal siedzicie po turecku, ale teraz twarzą w twarz. Wasze dłonie są na kolanach, a wnętrza dłoni są skierowane do sufitu. Oczy zamknięte. Oddychajcie cicho i spokojnie. Wypowiadajcie (w myślach, nie na głos) to, co was boli, to, co chcecie zmienić, co chcecie wybaczyć. Przeznaczcie na to 2–3 minuty. Część trzecia: Pozostając w tej samej pozycji, otwórzcie oczy i spójrzcie na siebie. Komunikujcie wasze uczucia do siebie (nie na głos, lecz nadal w ciszy). Choć podczas tego ćwiczenia każda para dozna czegoś innego, to wspólnym przeżyciem będzie poczucie jedności i więzi, która was łączy, która jest wartością większą niż słowa czy doznania fizyczne.
Tekst pochodzi z magazynu Sens. Rozwój Zdrowie Piękno nr 02/14/, magazyn sens.pl
Renata Mazurowska