Mroczna strona psychologii. Nieetyczne eksperymenty na dzieciach

Mroczna strona psychologii. Nieetyczne eksperymenty na dzieciach

Wiele eksperymentów psychologicznych było z etyką na bakier - zdjęcie podglądowe
Wiele eksperymentów psychologicznych było z etyką na bakier - zdjęcie podglądowe
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
05.04.2024 10:37

Słyszysz "psychologia" – myślisz: uważność na emocje, zrozumienie mechanizmów rządzących ludzką psychiką, schematów, w które wchodzimy mniej lub bardziej świadomie. To wszystko prawda – jednak psychologia ma mroczne i wstydliwe epizody.

Mroczna strona psychologii kryje się w nieetycznych eksperymentach psychologicznych – niektóre z nich były tak szokujące, że dziś niewiele by zostało z kariery badacza, który pokusiłby się o ich przeprowadzenie. Mimo iż eksperymenty te dziś jednoznacznie oceniamy jako okrutne, nie da się ukryć, że były kamieniem milowym rozwoju tej dziedziny nauki.

Eksperyment z Małym Albertem

Wyobrażacie sobie eksperyment, w którym badacz świadomie cyklicznie doprowadza do przerażenia i histerii 11-miesięcznego bobasa? To właśnie spotkało chłopca, który do historii przeszedł jako Mały Albert. W 1920 roku maluch ten był obiektem badań amerykańskiego psychologa Johna Watsona. Postanowił on sprawdzić, czy da się "nauczyć" dziecko lęku, warunkując je tak, by bało się widoku zwierzęcia w powiązaniu z głośnym dźwiękiem. Jak wyglądało to w praktyce?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Otóż małemu Albertowi – zdrowemu, spokojnemu chłopcu, który nie przejawiał żadnych lęków – pokazywano różne obiekty, w tym białego szczura laboratoryjnego. Kiedy chłopiec wyciągał do niego ręce, by się z nim pobawić, asystent Watsona uderzał młotkiem w metalową przegrodę za plecami dziecka. Przeraźliwie głośny i nieoczekiwany dźwięk wprawiał Alberta w przerażenie. Dziecko zaczynało żałośnie płakać.

Po około siedmiu sesjach eksperymentu chłopczyk zaczynał płakać na sam widok szczura, mimo iż wcześniej zwierzątko bardzo mu się podobało. Lęk przed głośnym dźwiękiem silnie skojarzył się w jego umyśle z widokiem szczura, a następnie przeniósł na inne, "pokrewne" obiekty, jak kawałek białego futerka czy maski św. Mikołaja z białą brodą. Chłopiec zanosił się płaczem, gdy widział te przedmioty, mimo że już nikt nie uderzał młotkiem w metal. Co gorsza, John Watson nigdy nie "odwarunkował" lęku dziecka, co znaczy, że mały Albert mógł dalej dorastać ze strachem przed zwierzętami, brodami czy futrem…

Eksperyment z jąkaniem

Inny nieetyczny eksperyment z udziałem dzieci – tym razem chyba jeszcze bardziej okrutny od tego, co spotkało Małego Alberta – związany był z badaniami nad jąkaniem autorstwa logopedy i psychologa Wendella Johnsona. W 1939 roku badacz wraz ze swoją studentką Mary Tudor wyselekcjonował 22 dzieci mieszkających na stałe w Domu Sierot Żołnierzy i Marynarzy w Davenport. Dziesięcioro z nich miało problem z jąkaniem, dwanaścioro zaś mówiło płynnie. Mary Tudor następnie odbywała z każdym dzieckiem indywidualne spotkania.

Nietrudno przewidzieć, jakie skutki przyniósł eksperyment. Jąkające się dzieci, które były chwalone i pocieszane, nabierały pewności siebie i faktycznie u niektórych można było zaobserwować poprawę. Natomiast dzieci krytykowane, mimo iż wcześniej nie miały problemów z mową, zamknęły się w sobie i niechętnie się odzywały, a większość z nich faktycznie zaczęła się jąkać… Badanie trwało aż pół roku i, mimo iż Mary Tudor zaoferowała potem dzieciom poszkodowanym przez eksperyment darmową terapię logopedyczną, dla wielu z nich było już za późno.

Niebieskoocy i brązowoocy

W latach 60. ubiegłego wieku kontrowersyjny eksperyment amerykańskiej nauczycielki Jane Elliot był bardzo ważnym argumentem w debacie dotyczącej przyczyn i skutków rasizmu. Jane podzieliła swoich uczniów na dwie grupy, w zależności od koloru oczu. Dzieciom o jasnych oczach nadała szereg przywilejów – mogły siedzieć w pierwszym rzędzie ławek, z przodu klasy, bez ograniczeń korzystać z dozowników z wodą, w trakcie posiłków dostawały dokładki, chętnie je też chwaliła i wyraźnie wyróżniała, traktując jednocześnie dzieci brązowookie zdecydowanie chłodniej.

Uczniowie z dwóch grup nie mogli się także razem bawić – w ten sposób nauczycielka jeszcze wyraźniej zaznaczyła podział i różnice pomiędzy nimi. Nie trzeba było długo czekać na efekty – dzieci niebieskookie szybko poczuły się lepsze od kolegów, zaczęły nimi pomiatać i nadużywać swoich przywilejów. Określenie "brązowooki" zaczęło w klasie być używane jako obelga! Jednak kolejnego dnia pani Elliot obwieściła uczniom, że się pomyliła – tak naprawdę to dzieci brązowookie były "lepsze" i zasługiwały na przywileje.

Zachowanie nauczycielki zmieniło się o 180 stopni – teraz to dzieci o ciemnych oczach były chwalone i wyróżniane. Zmieniło się także zachowanie uczniów – podobnie jak poprzedniego dnia dzieci jasnookie, teraz to brązowookie zachowywały się arogancko i niemiło wobec "gorszych" kolegów, którzy z kolei zaczęli się wycofywać i gorzej wykonywać polecenia. Badanie Jane Elliot jasno wykazało, jak dużą rolę sugestia i waga autorytetu wpływa na przyjmowanie ról narzucanych społeczności, jednak naraziło uczniów na spory stres i nieprzyjemności.

Dziś eksperymenty psychologiczne z udziałem dzieci nie mogłyby tak wyglądać. Pojawia się też pytanie: czy było warto je przeprowadzać, biorąc pod uwagę koszty, jakie musieli ponieść ich uczestnicy?

Autorka: Makabrycja

Twórz treści i zarabiaj na ich publikacji. Dołącz do WP Kreatora!

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

© Materiały WP