Perfekcyjnie nudna pani domu
Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy bycie perfekcyjnym nie jest przypadkiem nudne? Czy nie wiąże się z potworną rutyną i denerwującym poukładaniem? Czy wtedy nie jest aby za słodko? Czy czarne charaktery nie są ciekawsze i bardziej interesujące?
Moje rozterki pojawiły się za sprawą perfekcyjnej pani domu, którą zobaczyłem ostatnio w telewizji.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy bycie perfekcyjnym nie jest przypadkiem nudne? Czy nie wiąże się z potworną rutyną i denerwującym poukładaniem? Czy wtedy nie jest aby za słodko? Czy czarne charaktery nie są ciekawsze i bardziej interesujące? Moje rozterki pojawiły się za sprawą perfekcyjnej pani domu, którą zobaczyłem ostatnio w telewizji.
Małgorzata Rozenek, czyli „Perfekcyjna Pani Domu”, rzeczywiście zabija swoją perfekcyjnością. Jest wręcz idealna do przesady. Czy w jej szafie oprócz nienagannego porządku, znajdziemy coś, co nas zaskoczy? Może jakieś niedociągnięcia? Byłoby ciekawie. Sprawdźmy to. Styl na angielską Lejdi w wydaniu Pani Rozenek chyba nie jest zbyt interesujący. Przede wszystkim pani Małgorzata wygląda na przebraną. I, o zgrozo, jakby miała dwadzieścia lat więcej.
Ten kostium z powodzeniem mógłby zagrać pierwszoplanową rolę w przedstawieniu „Arszenik i stare koronki”. Póki co, koronki zostawmy w spokoju. A tym bardziej arszenik. Bardziej zastanawiający jest ogólny, bardzo nobliwy charakter tej stylizacji. Styl na „ciotkę-klotkę”, nawet w najlepszym wydaniu, to za wiele jak na tak młodą i atrakcyjną kobietę. Biała sukienka powinna być zdecydowanie krótsza. Przynajmniej przed kolano. Mogłaby być też bardziej dopasowana i w trochę nowocześniejszym klimacie. Graficzny żakiet też zaburza proporcje. Osobno te części garderoby mogłyby wyglądać naprawdę ciekawie. Żakiet z białym podkoszulkiem i wąskimi rurkami mógłby nabrać nowego, ciekawszego sznytu. Skrócona sukienka z innymi dodatkami również wyglądałaby o niebo lepiej. W tym zestawie jest zdecydowanie za nudno. Ale żeby nie wiało tylko nudą, Pani Małgorzata potrafi też pokazać pazura. A nawet wszystkie pazury naraz. Obawiam się tylko jednego. Że mnogość wcieleń i stylów, które nasza gwiazda preferuje, jest zbyt duża i
brakuje jej zdecydowanie konsekwencji. Styl na stateczną panią ma się nijak do stylu opalonego wampa rodem z kalifornijskiej plaży. Brak spójności wizerunkowej nie wróży zbyt dobrze. Wszystko, co zachowawcze w poprzedniej stylizacji, jest teraz wyzywające, ostentacyjne i lekko prowokujące.
Sukienka mini jest dość ciekawa. Podkreśla idealne kształty „Pani Domu”. Długie i bardzo zgrabne nogi oraz wąska talia. Tym razem odrobinę wydłużyłbym sukienkę. W tej długości bardziej pasuje na dyskotekę niż na wyjście na czerwony dywan. Obciąłbym ten zwis materiału, który wygląda jak zasłona z boku. Podoba mi się za to pudrowy kolor kreacji. Wakacyjny i bardzo lekki. Ale już nie w dodatkach. Wszystko z wyjątkiem torebki jest w tej samej tonacji. Czarne cięższe buty dodałyby charakteru, a tak jest perfekcyjnie neutralnie, czyli nudno. Czerwony dywan to ulubione miejsce wielu gwiazd. Ostatnio pojawia się na nim, dawno niewidziana, Sylwia Gliwa. Aktorka zmieniła się nie do poznania. Wszystko za sprawą nowego koloru włosów. To przykład, że niewiele trzeba, by zmienić całkowicie swój wizerunek. Czy na dobre? Ja myślę, że tak. Aktorka podoba mi się tak samo w wersji ciemnej, jak i w jasnej. Sama stylizacja trochę odbiega od standardów czerwonego dywanu i niczym szczególnym nie zachwyca.
Ciemna, połyskująca w świetle fleszy sukienka mini, wygląda trochę przygnębiająco. Zdecydowanie lepiej sprawdziłaby się na przyjęcie imieninowe lub niedzielny obiad u teściowej. Sam krój nie jest zły, ale zdecydowanie zbyt zachowawczy dla tak pięknej i zgrabnej kobiety. Sylwia zdążyła nas przyzwyczaić wcześniej do ciekawszych i ekstrawaganckich stylizacji. Nie podobają mi się też szpilki w czerwonym kolorze, które zlewają się z kolorem dywanu. Gwiazda wygląda jakby pozbawiono ją stóp. O wiele ciekawiej wyglądałyby delikatne sandały w cielistym kolorze. Styl w jakim do tej pory poruszała się Sylwia Gliwa można określić jako hollywoodzki glamour. Piękna, posągowa diva dopracowana w najdrobniejszym szczególe. Tu nie ma miejsca na błędy i wpadki modowe. Wszystko jest na właściwym miejscu. Kremowa suknia do samej ziemi robi imponujące wrażenie. Podkreśla nienaganną figurę, akcentując biust i talię. Gorsetowa góra świetnie pasuje do baskinki w talii. Baskinki nadal są modne. Taka baskinka może korygować proporcje
sylwetki. Na przykład tuszować zbyt wąskie biodra.
Tu świetnie sprawdził się również pasek w talii. Przypomina męski. W kontraście z super kobiecą sukienką komponuje się idealnie. Ta stylizacja przywodzi na myśl styl legendarnej Marleny Dietrich, która uwielbiała mieszać styl damski z męskim. Sylwia ma również wprawę w mieszaniu modowych stylów. Prawie zawsze aktorka zachwyca swoimi stylizacjami. Ostatnio, po urodzeniu dziecka styl aktorki trochę się zmienił. Ale to naturalne. Teraz jest zdecydowanie bardziej praktyczny.