Blisko ludziSą rzeczy, których Polacy nie wyrzucają. Bo nie wolno i nie wypada

Są rzeczy, których Polacy nie wyrzucają. Bo nie wolno i nie wypada

Są rzeczy, których Polacy nie wyrzucają. Bo nie wolno i nie wypada
Źródło zdjęć: © Fotolia
Magdalena Kowalska-Kotwica
11.01.2018 12:44, aktualizacja: 11.01.2018 15:10

Nie wyobrażam sobie, że miałabym wyrzucić książkę do kosza. Chwycić za grzbiet, wyciągnąć dłoń nad śmietnikiem i puścić. Patrzeć potem, jak leży w otoczeniu plastikowych butelek czy obierek ziemniaków (wersja dla tych, którzy nie segregują śmieci). Ten, kto podrzucił książki pod moją Biedronkę, też chyba sobie nie wyobrażał. Wolał zostawić je pod sklepem pod osłoną nocy.

Cztery kartony z używanymi książkami zobaczyłam w drodze do pracy. Stały tuż za bramą mojego osiedla, obok wejścia do Biedronki. Trzy pełne po brzegi, jeden w połowie pusty. Kartony z książkami ich właściciel musiał podrzucić pod osłoną nocy. Wkoło są kamery, ciekawa jestem, czy próbował zamaskować się szalikiem i czapką jak złodziej. Nie kradł, wręcz przeciwnie – oddawał. Ale ktoś mógłby przecież uznać, że zaśmieca okolicę. Czy było mu żal? Pudła ustawił pod dachem tak, żeby książki nie zawilgotniały.

Obraz
© Archiwum prywatne

– Zawsze to lepiej niż na śmietnik – mówi moja dobra koleżanka Klaudia. Pytam ją o tajemniczego mola książkowego spod Biedronki, bo sama ostatnio miała ten problem. Książki przestały mieścić się na półkach, część zresztą zajmowała na nich miejsce tylko dlatego, że to jednak słowo pisane i wyrzucać nie wolno. Książki z kategorii niechciane prezenty. Od cioć widywanych raz w roku, które sądzą, że czytujesz romanse. Od "miłych" koleżanek z pracy, które wręczają poradnik: uratuj swoją karierę w tydzień. Chyba wszyscy takie mamy.

Obraz
© Archiwum prywatne

Klaudia długo nie mogła się z nimi rozstać i szukała sprytnego sposobu. Jak uwolnić domowe półki, a jednak uniknąć konieczności wyrzucania? Jak doprowadzić dom do ładu i odzyskać miejsce na ważne rzeczy, a nie mieć nic na sumieniu? Na forach internetowych dla czytelników-maniaków radzą, by zrobić dobry uczynek i zanieść książki do biblioteki. Z doświadczenia wiem, że nie w każdej bibliotece się ucieszą, bo jak tłumaczą "Krzyżaków" i "Pana Tadeusza" to mają już całe półki. – Pani w podstawówce mówiła, że książki to nasi przyjaciele i nie wolno ich wyrzucać – Klaudia powtarza frazę, która ponad 20 lat temu wryła się jej w pamięć. Niechciane książki porzuciła na skrzynkach na listy w swoim bloku. Ukradkiem sprawdzała, czy znikają. Strach i wyrzuty sumienia szybko zastąpiła ulga, opróżnione półki cieszyły oczy, a książki znalazły nowych właścicieli. Chleb wyrzuca, ale jak mówi, dla wielu to wcale nie jest takie oczywiste. W Polsce wyrzucać chleb to grzech.

"Co zrobić ze starym chlebem?" – pyta na forum katolik.pl użytkowniczka Monika. No bo jak wyrzucać nie wolno, to nie wolno, a coś zrobić trzeba. "Czy mogę go dać np. kaczkom nad wodą i nie będzie to grzechem? I co zrobić kiedy chleb będzie popsuty i spleśniały?" – doprecyzowuje swój problem. Użytkownicy radzą, żeby kaczek lepiej nie karmiła, bo ekolodzy od lat przekonują, że to może im tylko zaszkodzić. Poza tym mają dla użytkowniczki Moniki całą paletę rad: zamrozić zawczasu pół świeżego, zeschnięty pokroić i usmażyć, przerobić na panierkę do schabowych, jeść zeschnięty i nie marudzić, zakopać w ogródku. Jedna osoba przyznała się, że spleśniałe pieczywo wynosi na śmietnik, ale przed grzechem próbuje się ustrzec, całując (spleśniały!) bochenek przed wrzuceniem go do kosza. To samo robi, kiedy przypadkiem upadnie na podłogę.

Taka polska tradycja, przynajmniej jeśli chodzi o deklaracje. Bo w statystykach tego nie widać. W Polsce wyrzuca się rocznie 9 mln ton żywności (dane Federacji Polskich Banków Żywności), z czego 2 mln ton z gospodarstw domowych. Ja wyrzucam, ty wyrzucasz, wszyscy to robimy. Cichaczem, może nocą. Raczej ciężko uwierzyć, że w tych 2 milionach ton nie ma ani jednego chleba. A w pozostałych śmieciach ani jednej książki.

Zobacz też: Marnotrawstwo żywności. Polska w czołówce Unii Europejskiej

Ale wstyd się przyznać, bo to w Polsce tabu. Polacy przecież nie wyrzucają. Polacy szanują żywność i inne rzeczy, na które ciężko zapracowali. Ciężkie lata wojny i równie ciężkie lata powojenne ich tego nauczyły. Tak się mówiło u mnie w domu i przypuszczam, że nie jest to jedyny dom nad Wisłą, w którym tak się mówi. I rzeczywiście moje babcie obrastały rzeczami, które wypełniały w domu każdy kąt, po sufit były upychane w pawlaczach, w piwnicy. U rodziców zapełniały (i zapełniają) garaż. Samochód stoi "pod chmurką".

Ale czasy się zmieniły. My, 20- i 30-letni, mamy wszystko na wyciągnięcie ręki i często mamy wystarczająco dużo pieniędzy, żeby je wydawać na coraz to nowe przedmioty. Za dużo kupujemy, to prawda. Potem, kiedy nam się znudzi, staramy się tych rzeczy pozbyć. A w głowie brzęczy głos nauczycielki sprzed 20 lat: książek się nie wyrzuca. Nawet tych przeczytanych trzy razy i tych, których nigdy nie przeczytaliśmy i nie przeczytamy. I chleba oczywiście. I wszystkiego, co jeszcze sprawne i niepodarte.

Może dlatego wynosimy książki pod Biedronkę, a chleb zdarza nam się wieszać w siatce na płocie. Choć to przecież bez sensu – kiedy namoknie, siatka pęknie. Ktoś to będzie musiał pozbierać i zanieść do śmietnika. Zakon Kondo Marie, zachęcającej do porządkowania życia poprzez porządkowanie mieszkań, jednak rośnie w siłę. Jej książka "Magia sprzątania" była w Polsce hitem. Ale chyba jednak nie takim, by była w stanie przełamać polskie 11 przykazanie – nie wyrzucaj.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (386)
Zobacz także