Nie wyobrażam sobie, że miałabym wyrzucić książkę do kosza. Chwycić za grzbiet, wyciągnąć dłoń nad śmietnikiem i puścić. Patrzeć potem, jak leży w otoczeniu plastikowych butelek czy obierek ziemniaków (wersja dla tych, którzy nie segregują śmieci). Ten, kto podrzucił książki pod moją Biedronkę, też chyba sobie nie wyobrażał. Wolał zostawić je pod sklepem pod osłoną nocy.