Studia i co dalej?
Ukończenie studiów wyższych w Polsce nie jest w dzisiejszych czasach niczym nadzwyczajnym. Staramy się mieć jak najlepsze wyniki, które powinny wpłynąć w przyszłości na znalezienie lepszej pracy. Jednakże czy, aby na pewno tak się stanie? I co dokładnie rozumiemy pod pojęciem „lepsza” praca?
04.06.2007 | aktual.: 28.05.2010 18:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ukończenie studiów wyższych w Polsce nie jest w dzisiejszych czasach niczym nadzwyczajnym. Wszyscy chcemy mieć tytuł magistra. Niektórzy z nas (szczególnie ci, którym udało dostać się na studia dzienne) zwykle poświęcają się nauce na całe pięć lat. Wszystko po to, aby mieć jak najlepsze wyniki, które powinny wpłynąć w przyszłości na znalezienie lepszej pracy. Jednakże, czy na pewno tak się stanie? I co dokładnie rozumiemy pod pojęciem „lepsza” praca?
Absolwentom, którzy podejmowali pracę już na studiach dużo łatwiej odnaleźć się w świecie tuż po zakończeniu nauki. I nieważne czy było to udzielanie korepetycji, rozdawanie ulotek, sprzątanie, opieka nad dziećmi. Dzięki takim doświadczeniom można nauczyć się jak pracy szukać i tego, że nie zawsze dostaniemy to, na co czekamy. I oczywiście jest to niebywała okazja, aby przekonać się, że żadna praca nie hańbi. A takie podejście niewątpliwie przyda nam się w przyszłości.
Któż z nas nie pamięta ze swoich studiów ludzi, dla których nauka była całym życiem. Zawsze przygotowani do każdych zajęć, obecni na wszystkich wykładach, zaliczający każde kolokwium i w każdej chwili gotowi do zadawania pytań na najróżniejsze tematy. Zwykle takie sprawy jak wygląd zewnętrzny, znajomi czy wyjście na szaloną studencką imprezę nie miały dla nich żadnego znaczenia. Co jednak stanie się z ich życiem, kiedy studia się już skończą? Na co będą się teraz przygotowywać i kto im powie co powinni przeczytać na następny tydzień?
ZOBACZ RÓWNIEŻ
Po skończeniu studiów wielu z nas – i na to nie ma żadnej reguły kogo dokładnie – dopada swoisty rodzaj depresji. Pięć lat minęło i co teraz? Świat powinien stać przed nami otworem. Ale czy stoi? Marzenia powinny się same realizować. Ale czy realizują? Praca sama powinna na nas czekać. Ale czy czeka? I odwieczne pytanie: „co teraz?”. Jak to co? Teraz dopiero się wszystko zacznie.
Niestety wielu absolwentów szkół wyższych coraz częściej przyznaje, że studia nie przygotowały ich ani do życia ani do pracy zawodowej. Owszem, poszerzyły horyzonty, ale o konkretach mówić w tym przypadku trudno. I nie ma co tutaj zwalać winy ani na polską edukację ani na kierunek studiów jaki wybraliśmy. To, że nie możemy odnaleźć się w dorosłym życiu „po studiach” jest głównie naszą winą. Być może wyrobiliśmy sobie zbyt wysokie zdanie o nas samych. Być może wygodniej nam było przez pięć lat brać pieniądze od rodziców niż samemu spróbować na siebie zarobić. Być może...
Jak leczyć taki rodzaj depresji? Wyleczy ją bardzo szybko i w miarę skutecznie szara rzeczywistość. Może być to jednak bolesne. To jakby nagle chodząc wciąż z głową w chmurach uderzyć o ścianę. Nie można się jednak zbyt długo nad sobą rozczulać. Trzeba szybko wziąć się w garść. Im szybciej tym lepiej. A później pójść przez życie powolutku realizując swoje ideały i marzenia. I warto uzmysłowić sobie w końcu, że nie można zrobić wszystkiego od razu.
Studiując wciąż narzekamy na nadmiar nauki, nudne wykłady, niekończące się kolokwia i stresujące egzaminy. Mówimy wszystkim i wszędzie, że mamy niesamowicie trudny kierunek studiów, niezmiernie wymagających wykładowców i jest nam strasznie ciężko. Jednakże dopiero po podjęciu pracy zawodowej możemy przyznać, że studia to był tzw. „pryszcz” w porównaniu z późniejszym życiem. O ile na zajęcia można było czasami po prostu nie pójść, o tyle do pracy nie wolno się nam nawet spóźnić. O ile na studiach można było wybrać sobie taki wieczór na imprezę, żeby następnego dnia dało się bez problemu dłużej pospać, o tyle później nie będziemy w stanie przewidzieć, której nocy nasze dziecko nie zmruży oka i będzie płakać aż do samego rana.
Wszystkim przyszłym magistrom (szczególnie tym, których termin obrony jest coraz bliższy) życzę przede wszystkim spełnienia marzeń. I niekoniecznie już teraz. Spokojnie: macie na to jeszcze całe życie.