Sypał jej okruszki. Breadcrumbing zmorą wielu kobiet

Sypał jej okruszki. Breadcrumbing zmorą wielu kobiet

Breadcrumbing to okrutna technika manipulacji - zdjęcie ilustracyjne
Breadcrumbing to okrutna technika manipulacji - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Aleksandra Lewandowska
17.09.2023 14:00

- Po trzech miesiącach związku coś się w nim zmieniło. Czułam, jakby przestał się starać, bo wiedział, że już mnie ma. Nasza relacja stała się zwyczajna. Przestał okazywać uczucia, przestał o nich mówić, zaczął mnie traktować jak powietrze - opowiada Magdalena, której partner stosował breadcrumbing.

Czekają na gesty miłości, odrobinę uczuć, krztę zainteresowania. W zamian dostają "okruchy" uwagi, zaangażowania, czasu czy dobre słowo. Większość z nich nie ma pojęcia, że ma do czynienia z breadcrumbingiem (z ang. breadcrumbs – okruszki, bułka tarta), stosowanym zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Nie mają też świadomości, że to, z czym zmagają się w relacji, jest przemocą psychiczną.

Zjawisko nie jest nowe, ale w dobie mediów społecznościowych znacznie się nasiliło. W breadcrumbingu strona kontrolująca rozbudza nadzieję, by za chwilę zniknąć i... znowu się pojawić. A druga strona żyje w ciągłej niepewności, czekając na kolejne "okruchy".

- Breadcrumbing może być przejawem kilku rzeczy. Po pierwsze, może mieć związek z lękiem przed zaangażowaniem ze strony jednego z partnerów, ale także lękiem przed samotnością. Po drugie - z przemocą psychiczną. Mężczyzna lub kobieta dają partnerowi bądź partnerce przysłowiowe "okruszki", żeby go lub ją zwabić i mieć pod kontrolą, nie dając nic w zamian - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską psycholożka Dorota Minta.

"Przestał okazywać uczucia"

- Jestem osobą, która otwarcie mówi o swoich uczuciach. Tak też zostałam wychowana. Moi rodzice zawsze okazywali i wciąż okazują mi miłość, poprzez słowa, jak i gesty. Ja jestem taka sama - mówi Magdalena.

Z Mateuszem była związana przez ponad dwa lata. Nauczona okazywania uczuć, od samego początku relacji ich nie ukrywała. Jak mówi, podobnie było z Mateuszem, jednak tylko przez pierwsze miesiące ich związku. Z czasem stał się wobec niej obojętny.

- Na początku bardzo się starał. Zabiegał o mnie, zabierał na randki. Widziałam, że mu zależy. Nie wiem, czy to kwestia "zasady trzech miesięcy", ale po trzech miesiącach związku coś się w nim zmieniło. Czułam, jakby przestał się starać, bo wiedział, że już mnie ma. Nasza relacja stała się zwyczajna. Przestał okazywać uczucia, przestał o nich mówić. Zaczął traktować mnie jak powietrze - opowiada Magdalena.

Kiedy podejmowała ten temat w rozmowie, za każdym razem słyszała obietnice poprawy. - Cały czas mówił, że się zmieni. Tłumaczył się tym, że ma gorszy czas, gorsze chwile w pracy. Na początku oczywiście to rozumiałam, ale nic się nie poprawiało - wspomina.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Obietnice bez pokrycia

Magdalena mówi, że przestała czuć się ważna i kochana. W ich związku nie było już emocji. Mateusz unikał wychodzenia na randki i wyjeżdżania na weekendy we dwoje.

- Pamiętam, jak obiecał mi, że pojedziemy sobie gdzieś na weekend tylko we dwoje. Żeby spędzić razem czas, trochę się sobą nacieszyć, bo w tygodniu nie mieliśmy tych wspólnych chwil. Kiedy dochodziło do momentu, w którym zaczynałam mówić, żebyśmy coś zarezerwowali, zmieniał temat albo mówił: "później to zrobimy". Podobnie było z randkami, na które mieliśmy chodzić, a nie chodziliśmy. Zawsze znajdował wytłumaczenie - a to zmęczony, a to nie ma ochoty - oznajmia.

Magdalena nie potrafiła być dłużej w takim związku. - Nie byłam sama, a czułam się samotna. Traktował mnie bardziej jak dobrą znajomą, a nie dziewczynę. A już tym bardziej nie kogoś, z kim planuje przyszłość. Rozstaliśmy się ponad dwóch latach, bez większych emocji z jego strony - opowiada.

Po rozstaniu zaczęła myśleć, że może to ona wymagała od Mateusza zbyt wiele. - Dzięki terapii zrozumiałam, że moje potrzeby nie były zbyt wymagające. Że to, czego oczekiwałam, to w związku totalne minimum - podsumowuje gorzko w rozmowie.

"Żyliśmy w związku na odległość"

Gosia żyła przez kilka miesięcy w związku na odległość. Ona w Warszawie, jej partner - 50 km za miastem. Mimo to na początku nie czuła, żeby było to dla nich problemem.

- Odległość nie była wielka, a w sumie nie widywaliśmy się aż tak często. Na początku - tak, bo często do siebie przyjeżdżaliśmy, a przede wszystkim pisaliśmy i dzwoniliśmy. Utrzymywaliśmy stały kontakt, ale nie przesadny. Wiedzieliśmy, co się u nas dzieje - ujawnia w rozmowie z Wirtualną Polską.

W pewnym momencie ze strony jej partnera coś się jednak zmieniło. - Zmienił swoje podejście. Potrafił nie odpisywać przez kilka dni, nie odbierał telefonów. Kiedy pytałam, czy coś się stało, odpisywał, że nie, że jest po prostu zmęczony. Zapewniał, że mnie kocha, że jestem dla niego ważna. To dawało mi wtedy jakieś poczucie wewnętrznego spokoju, ale chwilowego. Potem podobne sytuacje się powtarzały, a ja znowu to przeżywałam. Nie wiedziałam już, na czym stoję - dodaje Gosia.

W trakcie rozmowy o relacji mówi, że "ten związek ją zniszczył".

- Zamiast cieszyć się związkiem, myślałam, co robię nie tak, czy jest może na mnie zły. Umawialiśmy się na spotkania, na które nie przyjeżdżał i odwoływał je w ostatniej chwili. Powiedziałam mu, że tak dalej nie pociągnę, że czuję, że go tracę. Nie chciałam żyć dłużej w związku, który tak naprawdę nie był związkiem. Był dziwną relacją, na którą przez długi czas się godziłam, ale w końcu coś we mnie pękło - tłumaczy.

Podczas ostatniej rozmowy partner Gosi przyznał, że "chyba nie jest gotowy" na związek. Powiedział, że boi się bliskich relacji oraz zaangażowania. Ostatecznie, po kilku miesiącach, rozstali się.

Manipulacja, przemoc psychiczna, oszustwo

Psycholożka Dorota Minta podkreśla, że związki, w których obecny jest breadcrumbing, nie mają przyszłości.

- Tam nie ma prawdziwego uczucia. Jest manipulacja, przemoc psychiczna, emocjonalna. Oszustwo. To związki bez czułości, bliskości. Bez zaangażowania się. Takie relacje są często kontrolowane przez jedną ze stron. Mogą być nawet planowane - tłumaczy psycholożka.

Dla strony, która jest ofiarą takiego związku, może mieć to poważne konsekwencje.

- To może bardzo obniżyć poczucie własnej wartości, a także dawać poczucie, że nie zasługuje się na prawdziwą miłość i szacunek. W takiej osobie pojawia się też lęk, ponieważ cały czas myśli, co może zrobić, aby ta druga osoba się do niej zbliżyła i była zaangażowana - mówi Minta.

Podsumowuje, że poza rzutowaniem na kolejne relacje, takie związki mogą także sprawić, że to osoba-ofiara stanie się sprawcą. W związku ze strachem i negatywnymi doświadczeniami to ona pierwsza zacznie stosować breadcrumbing. - Bojąc się zaangażowania i zranienia, będzie osobą, która rani - dodaje ekspertka.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (396)
Zobacz także