To nie komplement, czyli jak nie podrywać kobiety

Jak jesteś kobietą, to spotykają cię różne rzeczy. I nie mam tu na myśli depilacji bikini, czekoladowego ciągu, bólu menstruacyjnego ani uwag w stylu "kiedy wreszcie znajdziesz sobie męża". Nie. Mam na myśli coś bardzo, bardzo powierzchownego.

To nie komplement, czyli jak nie podrywać kobiety
Źródło zdjęć: © WP.PL | Maciej Stankiewicz
Karolina Głogowska

07.06.2016 08:20

Na przykład, gdy jedziesz sobie rowerem, pod sukienką masz krótkie spodenki dla własnego komfortu i co by współużytkowników ścieżki nie gorszyć, a dwóch nadjeżdżających z naprzeciwka w kwiecie wieku panów, normalnych całkiem zdawałoby się, drze się do ciebie spod kasków: "wszystko widać, wszystko widać!". I mijają cię wyszczerzeni, uradowani własnym dowcipem. Bo przecież to takie zabawne komentować głośno fakt, czy masz majtki, czy nie.
Albo jak stoisz w tramwaju i słyszysz kątem ucha, że "ujdzie, ale trochę w biodrach za szeroka". I drugi głos na to, że "takie właśnie są fajneee he, he", i zdajesz sobie sprawę, że to prawdopodobnie o tobie. Śmieszne, he, he.
Albo jak rozmawia z tobą facet, którego znasz dziesięć minut i który prawdopodobnie naczytał się jakiegoś szajsu dla ekspresowych podrywaczy i próbuje chyba kontakt fizyczny, intymność jakąś z tobą nawiązać, czy ja nie wiem, co on próbuje, trącając cię co drugie słowo i paluchami dźgając, to w ramię, to w kolanko… W każdym razie wychodzi mu coś zupełnie odwrotnego, bo po czterech zdaniach masz ochotę dać mu w twarz.
Też fajnie, jak stoisz na środku imprezy jak ten krasnal ogrodowy, bo akurat masz doła i właściwie to chcesz już iść do domu, tylko koleżanka w ubikacji, i podchodzi uczynny zabawiacz, i zaczyna: "a co taka ładna, a taka smutna i taka sama". To jedno z pytań, na które nie wynaleziono jeszcze odpowiedzi, więc milczysz i słuchasz, bo co w sumie masz robić. A ten się rozkręca i zaczyna ci opowiadać: że na weekend z Olsztyna przyjechał i nie zna miasta, i może byś mu pokazała (chyba miasto). I po pięciu minutach nawijki, na którą nie reagujesz, przychodzą mu do głowy tylko trzy rozwiązania: albo jesteś głuchoniema, albo naćpana, albo durna jakaś jesteś, więc się wkurza zwyczajnie i mówi drżącym, podniesionym głosem "jak ci się nie podoba, to nie musisz ze mną rozmawiać". No nie musisz. W sumie to przecież nie rozmawiasz.
Albo przysiada się do ciebie i koleżanek w knajpie, bez pytania, czy może, przerywając prywatną rozmowę i wtrąca. Oczywiście, że pijany. Za nic nie chce sobie pójść, mimo że prosisz najpierw grzecznie, potem stanowczo. Wreszcie odciągnięty przez kelnerkę rzuca: "Wszystkie laski młodsze ode mnie to wredne p...y". Acha.
Bo przecież jasne, że jak jesteś kobietą, to marzysz o wysłuchiwaniu uwag na temat swojego wyglądu. Przecież lubisz, jak ktoś ci strzeli "fajną dupą" - to komplement jest! Uwielbiasz, jak trąca cię niby przypadkiem, proponuje nocną wycieczkę do niego na chatę, bo akurat dziewczyna wyjechała (ale może też być do ciebie), piwo ci kupi (serio, piwo). Śnisz o tym po prostu, a jak nie, to chyba jakaś z ciebie lesba, niewygolona i oczywiście niedo... No.
Dziś rano jechałam do pracy na rowerze w akompaniamencie klaksonu śmieciarki. Szósta czterdzieści, pusta ulica, wielka śmieciara i ja. I panowie w niej oczywiście, zagrzewający mnie do rowerowego boju wyciskanym z klaksonu rytmem. Dzięki za doping, dzięki za inspirację do tekstu. Zbieżność osób z przedstawionymi sytuacjami jest przypadkowa. Albo nie. He, he.
Chcesz przeczytać więcej tekstów mojego autorstwa? Znajdziesz je tutaj

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)