GwiazdyUmów się na randkę z mężem!

Umów się na randkę z mężem!

Umów się na randkę z mężem!
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
20.02.2012 15:18

Katy Perry i Russel Brand nie są już razem. Ich burzliwy związek rozpadł się po roku małżeństwa. Zanim zdecydowali o rozwodzie, próbowali ponoć walczyć o związek i umawiali się na randki.

Katy Perry i Russel Brand nie są już razem. Ich burzliwy związek rozpadł się po roku małżeństwa. Zanim zdecydowali o rozwodzie, próbowali ponoć walczyć o związek i umawiali się na randki. Było to dość trudne, zwłaszcza gdy oboje pokonywali kontynenty, aby spotkać się tylko na jeden wieczór. Im się nie udało, ale ponoć randka małżonków, czyli Date Night, to najlepszy sposób na dodanie związkowi trochę pieprzu.

Kilka lat temu przebojem kinowym był film ze Stevem Carellem i Tiną Fey pt. „Date Night” (polski tytuł: „Nocna randka”). Lekko znudzone sobą, ale nadal kochające się małżeństwo umawiało się z sobą raz w tygodniu na rzeczoną randkę, na której co prawda nie było ani romantycznie, ani ekscytująco, mimo że oboje mieli nadzieję, iż to się kiedyś zmieni. Rzeczywiście podczas jednego wypadku do eleganckiej restauracji para zostaje wzięta za płatnych zabójców. Zmieniają się ich plany, a małżonkowie odkrywają siebie na nowo.

Gdy czytamy porady, jak poprawić jakość małżeństwa i jak po kilkunastu latach dodać związkowi trochę romantyzmu, jedną z głównych serwowanych rad jest: umów się ze swoim mężem. Nie w przychodni z chorym dzieckiem, nie żeby odebrał cię od dentysty czy aby pchał wózek wypełniony zgrzewkami wody mineralnej i paczkami pieluch w hipermarkecie. Ze współmałżonkiem trzeba umawiać się tak, jakbyście byli w pierwszych dniach nowego związku. Należy ponoć raz na jakiś czas wybrać się do eleganckiej restauracji, do kina, potańczyć, a potem mieć nadzieję na seks, dokładnie taki, jaki był na początku związku. Przed randką należy obowiązkowo odwiedzić fryzjera, kupić nowa bieliznę i przede wszystkim zapomnieć, że jesteś mamą z kilkuletnim stażem, a jutro musisz wstać o szóstej rano. Liczy się tylko małżonek i fakt, że jesteście na randce. Tyle teorii.

Dzięki akcji edukacyjnej prowadzonej przez magazyny dla kobiet wiemy, że związek należy pielęgnować i dbać o niego. Tylko czy warto iść na randkę z własnym mężem, który przysypia już przy daniu głównym i marzy, żeby siąść na kanapie z gazetą? Portal Yahoo.com spytał swoich użytkowników, jak często chadzają na randki ze swoim małżonkiem. Choć większość pytanych internautów pytała z niedowierzaniem: „Randka z mężem? Własnym mężem? To legalne?”, to niektórzy z ankietowanych zdradzili, że zdarza im się raz w miesiącu wygospodarować czas tylko dla siebie i współmałżonka.

Większość randkowiczów przyznawała się, że są np. po pięćdziesiątce, mają dzieci na studiach i wolną głowę od kłopotów. Inni dodawali, że łatwiej im się umówić z mężem lub żoną na seks przez telefon (w przypadku, gdy druga połówka jest daleko). Najbardziej wzruszająca była opowieść młodej mamy bliźniaków, mieszkającej z teściami, która przyznała, że raz na jakiś czas udaje jej się na 10 do 15 minut uciec z mężem do szopy na drewno lub do garażu. Czasem piją colę z jednej puszki albo gryzą w pośpiechu jedno jabłko. Nie zdarzają im się na erotyczne figle, czasem nie udaje im się nawet porozmawiać, ale czas spędzony razem sprawia, jak pisze internautka, że czują się prawdziwą parą.

Emma Merkas, australijska dziennikarka specjalizująca się w poradach dla par i autorka książki „Jak ci było”, w artykule „Noworoczne postanowienie” postuluje, aby ustanowienie randkowego wieczoru z mężem stało się noworocznym przyrzeczeniem. Idealnie byłoby ustanowić taki wieczór raz w tygodniu, choć, jak przyznaje autorka, większość par jest w stanie wygospodarować czas raz na dwa lub trzy tygodnie. Merkas uważa, że takie przyrzeczenie dotyczyć ma obu stron: zarówno mąż jak i żona biorą odpowiedzialność za znalezienie czasu, zorganizowanie opiekunki, wymyślenie rozrywek. Wymigiwanie się od randki bez ważnych powodów to kiepski prognostyk dla związku.

W Stanach Zjednoczonych randkującym rodzicom i osobom pozostającym w stałych związkach idzie się na rękę. W wielu portalach parentingowych czy na stronach promujących restauracje, kluby czy kawiarnie, widnieją specjalne sekcje „Date Night”. Miejsca, które się tam ogłaszają, zapewniają np. ekspresowe menu, szybką obsługę kelnerską, stworzenie intymnej atmosfery pozwalającej zapomnieć klientom o tym, że są zabieganymi rodzicami. Niektóre z miejsc proponują nawet przechowywanie telefonu komórkowego, aby ułatwić koncentrację na drugiej osobie.

Czy takie miejsca cieszą się popularnością? Jimmy Maracio, właściciel włoskiej knajpy w Charlotte, próbował wcielić w życie opcję „Date Night” w swoim lokalu, ale nie miał wielu chętnych. „Wydaje mi się, że randkujący rodzice życzą sobie być traktowani bez specjalnej taryfy ulgowej. Chcą walczyć o stolik, czekać na drinka, narzekać na kelnera. Nie lubią być tratowani jak osobnicy kategorii specjalnej, tylko dlatego, że nie są wolnymi i szczęśliwymi singlami”, mówi Maracio, który na randkę z żoną wybiera się ponoć w przyszły miesiącu.

(alp/sr)

POLECAMY:

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także