W ciągu ostatnich dwóch dekad porcje jedzenia podwoiły się
Celem badania przeprowadzonego przez Brytyjską Fundację Kardiologiczną (British Heart Foundation) było skontrolowanie tego, jak bardzo zwiększyły się porcje jedzenia serwowanego nam w restauracjach czy kinach w ciągu ostatnich dwóch dekad. Wyniki testu są alarmujące. Okazuje się, że posiłki są nawet dwa razy większe, ponadto nie istnieją normy, które nakazywałyby producentom żywności ograniczać wielkość gotowych do odgrzania dań.
21.10.2013 | aktual.: 21.10.2013 16:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Celem badania przeprowadzonego przez Brytyjską Fundację Kardiologiczną (British Heart Foundation) było skontrolowanie tego, jak bardzo zwiększyły się porcje jedzenia serwowanego nam w restauracjach czy kinach w ciągu ostatnich dwóch dekad. Wyniki testu są alarmujące. Okazuje się, że posiłki są nawet dwa razy większe, ponadto nie istnieją normy, które nakazywałyby producentom żywności ograniczać wielkość gotowych do odgrzania dań.
W 1996 roku naukowcy z amerykańskiego Uniwersytetu Cornella udowodnili, że ludzie, którym podaje się większe posiłki, konsumują nadmierną ilość kalorii, nawet jeśli czują się już nasyceni. Regułę tę wykorzystują od kilku dekad osoby odpowiedzialne za tworzenie wielkości standardowych dań oraz napojów w punktach gastronomicznych.
Od 1993 roku porcje jedzenia systematycznie zwiększały się, zaś skala otyłości rosła. Pomysłodawcy badania wzięli pod lupę 245 produktów, dostępnych w brytyjskich supermarketach (m. in. w Tesco). Wśród nich znajdowały się zarówno gotowe dania, jak i najczęściej kupowane produkty, takie jak napoje w puszce czy chleb. Oszacowano, iż o 53 proc. "urosły" posiłki do odgrzania, takie jak curry z kurczaka lub cheesburger, w czasie gdy porcje przekąsek (np. chipsów), napojów oraz bochenków chleba i ciastek powiększyły się o 20-30 proc.
Co więcej 20 lat temu nie było tak dużego wyboru, jeśli chodzi o wielkość serwowanych napojów na wynos (np. kawy czy coli w kinie). Obecnie konsumenci są wprowadzani w błąd, bowiem wydaje im się, że oferowana przez sprzedawców porcja musi być ustalona normami zdrowotnymi - zauważają dietetycy z Brytyjskiej Fundacji Kardiologicznej. Tymczasem w tym temacie panuje kompletna samowolka.
Pomimo tego, że na froncie produktów spożywczych znajduje się informacja o ich kaloryczności, niewielu ludzi zapoznaje się z nią, nie sprawdza także, ile zawiera soli, tłuszczu i cukru. Dlatego też tak ważne jest, by porcje jedzenia były zmniejszane ustawowo - twierdzą pomysłodawcy tego niepokojącego testu porównawczego.
Na podst. Dailymail (mtr/sr), kobieta.wp.pl