GwiazdyWelcome to Poland

Welcome to Poland

Mieszkając na stałe zagranicą cieszę się jak dziecko na każdy urlop w Polsce. Od momentu przekroczenia granicy można poczuć unoszącą się w powietrzu tę wyjątkową polską atmosferę.

Welcome to Poland

11.05.2007 | aktual.: 28.05.2010 18:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Mieszkając na stałe zagranicą cieszę się jak dziecko na każdy urlop w Polsce. Od momentu przekroczenia granicy można poczuć unoszącą się w powietrzu tę wyjątkową polską atmosferę.

Zwykle podróżujemy samochodem, więc mamy przyjemność przekraczać naszą ukochaną granicę w Świecku. Przyzwyczajeni do wszechobecnego w Anglii wesołego „Hi. How are you” (“Cześć. Jak się masz?”) na wspomnianym przejściu granicznym zwykle wita nas Pan, który z grobową miną i bez słowa (nie mówiąc już o uśmiechu) bierze paszporty do ręki w celu porównania zdjęć z twarzami pasażerów w samochodzie.

Po kilku miesiącach jedzenia sztucznych i modyfikowanych do granic możliwości posiłków nie możemy doczekać się polskiego schabowego z ziemniaczkami i surówką. Wchodzimy więc do jednej z restauracji przed wjazdem na autostradę. Pani nie ma szczęśliwej twarzy. Widać, że ma nam za złe, że wybraliśmy akurat to miejsce. Mimo wszystko dostajemy pięknie podane i smaczne danie. No cóż, angielskie jedzenie nie ma smaku, ale podawane zostaje z niekiedy wręcz przesadną wymianą grzeczności – w Polsce smak jest i przez to jedzenie broni się samo, a kelnerzy nie muszą nadrabiać miną (co nie znaczy, że czasami nie przydałby się choćby jeden uśmiech przy podawaniu talerza zupy pomidorowej).

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Pierwsza bramka na autostradzie, druga, trzecia... Jak to możliwe, że przejechaliśmy z Anglii przez Francję, Belgię, Holandię i Niemcy, a karzą nam płacić za drogę szybkiego ruchu dopiero w Polsce? Ale jak trzeba to trzeba... Stratę pieniężną wynagradzają nam zadbane parkingi i czyste toalety na postojach. Na szczęście odcinek autostrady do Łodzi jest już bezpłatny.

Jak to zwykle bywa – każda wizyta w Polsce to także załatwianie ważnych lub mniej ważnych spraw. Tym razem postanowiliśmy zmierzyć się z zaproszeniami ślubnymi. W tym celu udaliśmy się do poleconej przez znajomych firmy. Rozsiedliśmy się na krzesełkach i zaczęliśmy oglądać katalogi. W międzyczasie byliśmy świadkami dość ostrej rozmowy pomiędzy Panią z biura a jednym ze stałych klientów. Okazało się, że klient musi zapłacić 40 zł więcej za usługę, ponieważ ceny wzrosły kilka dni temu. Na nic się zdały tłumaczenia, że nikt mu wcześniej owego nowego cennika ani nie wysłał ani nie przedstawił. Nie pomógł też telefon żony, która była zdecydowanie bardziej zdenerwowana od męża. Na pytanie o rozmowę z szefem – Pani sekretarka wrzasnęła „To niemożliwe! Szefa nie ma i nie będzie! Szef się takimi sprawami nie zajmuje!” Chyba to zdanie wydało mi się najdziwniejsze – w Anglii szef tudzież manager przychodzi do klienta nawet jak frytki są za słone i proponuje rekompensatę. Tutaj szef nawet do „ludu” nie wychodzi – bo jak
by to było możliwe, żeby tak ważna osoba rozmawiała ze zwykłym śmiertelnikiem. Koniec końców: klient wreszcie ustąpił, zapłacił to nieszczęsne 40 zł i wyszedł – i nie sądzę, żeby jeszcze kiedykolwiek wrócił do tej firmy. Pani natomiast wróciła do nawlekania wstążeczek przez dziurki w zaproszeniach. Na szczęście nasza sprawa została pomyślnie i profesjonalnie załatwiona, więc my osobiście nie mamy powodów do narzekań.

Płacenie kartą – bezcenne... Zagranicą używanie tej formy płatności jest tak popularne, że nikogo nie dziwi, że za chleb czy mleko zamiast odliczać monety podajemy kartę kredytową czy debetową. W Polsce jak się okazuje bywa z tym różnie. Poproszeni przez koleżankę o przewiezienia skrzydła helikoptera (jakby to dziwnie nie brzmiało) i wysłanie go następnie (w celu redukcji kosztów przesyłki) Pocztą Polską udaliśmy się do okienka z napisem „Paczki”. Niestety karty płatnicze nie są tam akceptowane, więc trzeba było z owym skrzydłem zrobić mały spacer do bankomatu. Podobnie było w autoryzowanym salonie naszego samochodu. Na drzwiach wejściowych zauważyliśmy adnotację, że tu można zapłacić kartą. Wchodzimy więc, Pan znalazł nam łożysko, o które poprosiliśmy, zadowoleni i szczęśliwi wyciągamy więc kartę dodając dla formalności: „Można płacić kartą, tak?” Na co Pan „Nie, nie można”. Niestety nie uzyskaliśmy szczegółowej, a tym bardziej sensownej odpowiedzi dlaczego (pomimo wspomnianego znaczka przy wejściu) płacić
kartą nie można. Usłyszeliśmy za to swojsko brzmiące „Bo nie”.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

A więc kolejna wyprawa do bankomatu – na szczęcie tym razem bez skrzydła helikoptera w ręku. Dlaczego owo płacenie kartą jest dla mnie takie istotne? Otóż dlatego, że bankomat pobiera od każdej transakcji prowizję – w moim przypadku (posiadam kartę angielskiego banku HSBC) jest to minimum 1.75 Funta, czyli około 9 złotych. Natomiast płacąc kartą w sklepie czy też w restauracji żadna prowizja mnie nie dotyczy.

Mieszkając w Anglii zawsze śledzę internetowe wydanie polskich wiadomości. Dlatego też wiem, że w Polsce dużo się buduje i remontuje. Jednakże to, co zobaczyłam na własne oczy przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Remonty dróg odbywają się niemal co 5 kilometrów tworząc nieopisane korki na drogach. Nikt nie wpadł jeszcze na pomysł, że może lepiej byłoby umieścić jedną dużą brygadę budowlaną zamiast rozstawiać w niewielkich odległościach pięć małych zespołów. Ale co ja mogę zmienić? Mogę sobie co najwyżej ponarzekać, wyjeżdżając z jednego korka wjeżdżam w następny. Dobrze, że mam radio w samochodzie i mogę posłuchać polskiej muzyki, której tak mi brakuje zagranicą. A więc nie ma tego złego...

Póki co minął już tydzień mojego urlopu w Polsce. Zastanawiam się czym mnie jeszcze ta nasza polska rzeczywistość zaskoczy, a raczej co mi przypomni. Mimo wszystko zawsze chętnie tu wracam. Lubię wracać do tego kraju, nawet do tych ludzi, dla których słowa „dziękuję” czy „proszę” nie istnieją. Jednakże tylko tutaj wiem, że jeśli ktoś jest mi życzliwy to nic tego nie zmieni i jeśli ktoś chce mi pomóc to naprawdę pomoże. Bo to właśnie tutaj jest mój dom, do którego zawsze będzie przyciągać mnie jakaś niewidzialna i niewytłumaczalna siła.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)