Władza w spódnicy
Kobiety coraz częściej sięgają po władzę. Są kraje, gdzie już połowa parlamentarzystów chodzi w spódnicy. W tej walce pań o stanowiska w polityce najbliższe lata mogą przynieść wiele przełomowych wydarzeń.
01.03.2007 | aktual.: 29.06.2010 01:50
Kobiety coraz częściej sięgają po władzę. Są kraje, gdzie już połowa parlamentarzystów chodzi w spódnicy. W tej walce pań o stanowiska w polityce najbliższe lata mogą przynieść wiele przełomowych wydarzeń.
Kobiety górą?
Sto lat działalności sufrażystek w końcu przyniosło skutek w 1980 roku. Wtedy to Vigdís Finnbogadóttir została prezydentem Islandii i zarazem pierwszą na świecie kobietą piastującą najwyższe stanowisko w państwie.
Od kilku lat obserwatorzy świata polityki na wszystkich kontynentach coraz częściej wymieniają nazwiska kobiet w kontekście sprawowania władzy. Powodem tego jest stale rosnąca liczba przedstawicielek płci pięknej w samorządach, parlamentach czy rządach. Z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych wynika, że w skali globalnej reprezentacja kobiet we władzy ustawodawczej wynosi obecnie ponad 16 proc. Jeszcze 30 lat temu ten wskaźnik był o 5 proc. niższy.
Największy wzrost zanotowano w Ameryce Łacińskiej i Afryce. Rekord pod tym względem należy do Rwandy - obecnie kobiety stanowią 48,8 proc. członków tamtejszego parlementu. To więcej niż w uchodzącej za sfeminizowaną Skandynawii (37-45 proc.) czy liberalnej Holandii (37 proc.).
Kobieta na prezydenta!
W Polsce o tak licznej reprezentacji kobiet nie marzy na razie nawet Partia Kobiet założona kilka miesięcy temu przez pisarkę Manuelę Gretkowską w celu promocji płci pięknej w polityce. W najbliższych wyborach chce ona wywalczyć 10 proc. mandatów do Sejmu i Senatu. Dużo większe ambicje mają Amerykanki. Tam zaplanowane na listopad 2008 roku wybory prezydenckie zapowiadają się niesłychanie ciekawie.
Być może nie będzie to bowiem pojedynek dwóch białych mężczyzn w sile wieku - jak to było dotychczas - ale na przykład dwóch kobiet, w tym jednej Afroamerykanki.
Spore szanse na zajęcie Białego Domu daje się bowiem między innymi Condoleezzie Rice - najbliższej współpracowniczce obecnego prezydenta George'a W. Busha (choć na razie nie wiadomo, czy wystartuje).
Walkę o najwyższy urząd w USA już zaczęła Hilary Clinton(obok Oprah Winfrey najpopularniejsza kobieta w Stanach). Eksperci doceniają jej spory dorobek polityczny, doświadczenie (przez osiem lat mieszkała w Białym Domu, kiedy prezydentem był jej mąż) i - co trudno przecenić - łatwość w zdobywaniu funduszy na prowadzenie kampanii wyborczej.
Z kolei we Francji spore szansę na wygraną w kwietniowych wyborach prezydenckich daje się Segolene Royal, która w sondażach za każdym razem plasuje się w pierwszej dwójce najpoważniejszych kandydatów do schedy po prezydencie Chiracu. Gdyby piękna faworytka socjalistów zwyciężyła byłaby pierwszą kobietą prezydentem Francji - jednym z najpotężniejszych państw świata.
BEZROBOCIE KOBIET - JAK ROZWIĄZAĆ TEN PROBLEM?
Co dopiero jest możliwe nad Sekwaną, już dokonało się nad Renem. Kancelerzem Niemiec jest tam Angela Merkel. Jej dokonania i charyzma podoba się nie tylko rodakom - według jednego z sondaży Polacy uznali "Żelazną Dziewczynę" za polityka roku na świecie!
Przedstawicielki płci pięknej na najwyższych państwowych stanowiskach znajdziemy także w Ameryce Południowej. Ostatni przykład - prezydent Chile Michelle Bachelet. Jej wyborczy sukces opisywała prasa na całym świecie - nie co dzień bowiem bardzo katolicki i konserwatywny obyczajowo kraj wybiera sobie na prezydenta nie dość, że kobietę, to jeszcze rozwódkę i socjalistkę.
Ale Chilijczykom rządy pani Bachelet musiały się spodobać - teraz mają rząd złożony w połowie z kobiet.
Gdzie jeszcze kobiety obejmują najwyższe urzędy państwowe? Z danych ONZ wynika, że w Bangladeszu, Nowej Zelandii i Mozambiku panie są premierami, a na Filipinach, w Finlandii, Irlandii, Liberii i na Łotwie - prezydentami.