Wychowywane na prostytutki - dramat młodych kobiet w Nepalu
Są nazywane nietykalnymi wśród nietykalnych. Kobiety z nepalskiej kasty Badi od dziecka wychowywane są do bycia prostytutkami. Nie znają innego życia, praktycznie nie mają perspektyw na zmianę swojego tragicznego położenia.
28.06.2011 | aktual.: 29.08.2018 13:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Bina uprawia mały ogródek otoczony płotem. Wokół biegają kozy, chłopcy puszczają latawce. Wszystko wyglądałoby zupełnie normalnie, gdyby nie zaśmiecające teren zużyte prezerwatywy. 38-latka od 28 lat handluje swoim ciałem. Codziennie przyjmuje w swoim domu mężczyzn. Nie widzi szansy na poprawienie swojej sytuacji.
- Zaczęłam przed menstruacją, kiedy miałam około 10 lat – wspomina Bina, ubrana w sukienkę w kwiaty i nosząca złote kolczyki. – Pierwszy raz był wielką traumą. Krzyczałam z przerażenia, płakałam.
Kobieta wspomina, że rodzice nie zmuszali jej do prostytucji, jednak zachęcali ją do kultywowania tradycji. Bina twierdzi zresztą, że i tak była zbyt młoda, żeby cokolwiek zrozumieć. W kaście Badi to normalne, że jedna z córek uprawia prostytucję i utrzymuje finansowo pozostałych członków rodziny.
Przyszłość znana od urodzenia
W południowej Azji w wielu miejscach wciąż obowiązuje niesławny system kastowy. Ta wielowiekowa tradycja nie pozwala ludziom na przyjęcie innego zajęcia czy statusu społecznego niż ich rodzice. Uważa się, że to, w jakiej kaście urodził się człowiek, to przeznaczenie i nie ma możliwości osiągnięcia wyższej pozycji w hierarchii społecznej.
Jednak nawet w społeczeństwie kastowym niewiele jest grup tak upokorzonych jak nepalscy Badi. Czasami są nazywani nietykalnymi wśród nietykalnych. Dotyczy to głównie psychicznego, nie fizycznego aspektu ich życia. Bina wspomina bowiem, że jej klientami, płacącymi często równowartość 3 złotych za stosunek seksualny, są miejscowi politycy, biznesmeni i policjanci. Oficjele z wyższych kast nigdy nie są zainteresowani jej prawami, nie mają zamiaru pomóc jej w wydostaniu się z błędnego koła.
Man Bahadur Chhetri, dyrektor programowy Nepalskiej Fundacji Młodzieży tłumaczy, że młode dziewczęta są w bardzo subtelny sposób wplątane w sieć zależności prowadzącą do prostytucji. Często nie wiadomo, kto jest ich ojcem, więc nie dostają narodowego numeru identyfikacyjnego potrzebnego do podjęcia edukacji, uzyskania państwowych dotacji czy legalnej pracy. Kobiety nie mają więc możliwości utrzymania się w żaden inny sposób.
Zmiany na lepsze?
W 2005 roku nepalski Sąd Najwyższy nakazał przydzielenie formalnego obywatelstwa 40 tysiącom ludzi należących do kasty Badi. Zarządzono także wdrożenie programów zachęcających do podjęcia alternatywnego zatrudnienia oraz pomocy finansowej dla najuboższych rodzin. Prace legislacyjne przeciągały się aż do roku 2007. Jednak mimo wprowadzenia programu, pochodzący z kasty Badi narzekają, że mało się zmieniło. Winią za to obojętność urzędników, korupcję i skonfliktowany nepalski rząd.
18-letni Manu Nepali opowiada, że zarówno jego matka jak i siostra są prostytutkami. Chciał zostać zawodowym kierowcą i w ten sposób wspomóc finansowo rodzinę. – Miałem około 13 lat, kiedy w pełni zdałem sobie sprawę z tego, co robi moja matka – opowiada. – Od jej ciała zależał byt całej naszej rodziny.
Mężczyzna wspomina, że bezskutecznie próbował uzyskać krajowy numer identyfikacyjny, co kosztowało go połowę z 200-dolarowej dotacji, którą chciał przeznaczyć na zakup domu i edukację. Spędził tygodnie zmagając się z biurokracją, zanim w końcu się poddał. Zamiast kierowcą został robotnikiem, jak wielu mężczyzn z jego kasty.
Nawet członkowie kasty, którym udało się uzyskać wyższą pozycję społeczną, często zawdzięczają to prostytucji. Nirmal Nepali, absolwent college’u i prezes Badi Concerned Society w Dang wspomina, że jego edukacja została sfinansowana przez starszą siostrę, która przez dziesięć lat pracowała jako prostytutka w jednym z pokojów w rodzinnym domu. Matka i ojciec zachęcali ją do tego. – Zawdzięczam jej wszystko – przyznaje Nirmal.
Wiele rodzin należących do kasty Badi cieszy się z przyjścia córki na świat, widząc w tym źródło dużych dochodów. Niektórzy ojcowie rzucają nawet pracę, czekając na czas, kiedy córka przejmie „rodzinny interes”.
Kto ma szansę na pomoc?
Nirmal Nepali wspomina, że dotacje przyznawane przez rząd często są rozdzielane niesprawiedliwie. Urzędnicy z innych kast wolą rozdawać pieniądze swoim bliskim i przyjaciołom niż ofiarować je najuboższym. Mężczyzna wylicza, że spośród 1200 rodzin z kasty Badi w jego dzielnicy, tylko 295 otrzymuje zapomogę.
- Prawdziwymi beneficjentami nie są Badi – mówi jego żona, Mira Nepali. – Pieniądze rzadko kiedy trafiają do samotnych matek czy młodych dziewcząt, które naprawdę ich potrzebują.
Niski poziom wykształcenia sprawił, że Badi wciąż są pogardzani przez większość społeczeństwa, choć system kastowy nieco się rozluźnił. Większość z członków tej społeczności, jeżeli chce zmienić swoje położenie, zakłada stragany z herbatą i tytoniem lub otwiera salony fryzjerskie. Sprzedawcy narzekają jednak, że inni obywatele często odmawiają zapłaty, obrażają ich lub bojkotują ich biznes. – Możesz zmienić prawo, ale naprawdę ciężko jest zmienić kulturę – mówi Nirmal Nepali.
Bina Badi, która wytatuowała swoje imię na lewej pięści, pochodzi z bardzo biednej rodziny, w której wszystkie cztery córki zostały prostytutkami. Każda z nich wyszła za mąż, co mogłoby pomóc w poprawieniu ich bytu. Wkrótce jednak wszystkie cztery rozwiodły się i wróciły do prostytucji.
Ojciec Biny trudnił się robieniem bębnów, matka opiekowała się domem. Obydwoje utrzymywali się z pieniędzy zarabianych przez córki. W czasie napływu taniej elektroniki i instrumentów z Bangladeszu nie było praktycznie żadnego popytu na umiejętności jej ojca.
Bina przyjmuje trzech lub czterech klientów dziennie. – Nie chcemy tego robić, ale jeżeli przestaniemy, nie będziemy miały co jeść – twierdzi. – Rząd powinien nam pomóc w znalezieniu innej pracy.
Bina uważa, że choć społeczeństwo powoli się zmienia, uprzedzenia wobec Badi są wciąż silnie zakorzenione. Sama czuje się upokorzona na każdym kroku. Nie może na przykład używać tej samej pompy co inni mieszkańcy wioski ani wchodzić do ich domów.
- Przez wiele lat myślałam, że bycie prostytutką to moje przeznaczenie – wspomina. – Teraz uświadomiłam sobie, że ten system nie został stworzony przez Boga, tylko przez człowieka – dodaje.
Tekst: Na podst. Los Angeles Times/(sr)