Dorota Williams
Gałkowo Masters, bo stamtąd pochodzi stylizacja Doroty Williams, to impreza promująca jeździectwo, coś w rodzaju polskiego Ascot. Tak jak w przypadku brytyjskiego wydarzenia ze świata wyższych sfer, również w Gałkowie obowiązkowym elementem stylizacji było nakrycie głowy. I choć to, które miała na sobie stylistka, wygrało w konkursie kapeluszy nagrodę w kategorii "mniej znaczy więcej", to cała stylizacja nie należała do udanych.
Zacznijmy od dodatków, bo to one są tu największym "niewypałem". Sportowy, plastikowy zegarek stał się ostatnio obowiązkowym dodatkiem, nawet w przypadku elegantszych stylizacji. Są jednak pewne wyjątki. W towarzystwie czegoś tak wytwornego, jak piórkowe nakrycie głowy, sportowy element staje się zabawny i nie na miejscu. Nie wiemy też, jak nazwać buty, które wybrała pani Dorota. Żadne inne słowo nie przychodzi nam na myśl - są one zwyczajnie brzydkie. Wyglądają jak obuwie ortopedyczne i z pewnością nie pasują do zwiewnej, szyfonowej sukni. A ta ostatnia, ma chyba nie do końca trafiony krój. Rozporek wydaje się być zbyt odważny, za to drapowania w okolicy bioder całkowicie zatracają talię...