Mandaryna, Michał Wiśniewski
Nie wiadomo, gdzie byłaby pani Mandrynkiewicz, gdyby nie zaczęła udzielać się w grupie taneczno-wokalnej u boku Michała Wiśniewskiego. Potem była wielka miłość, wielkie show telewizyjne o życiu i dwa śluby. „Jestem, jaki jestem” - twierdził Michał, a motto to do serca wzięła sobie też Mandaryna. Małżeństwo nie wypaliło, ale show się nie skończył. Na sopockim festiwalu Mandaryna głosiła „Chcę zapomnieć”, ale o sobie zapomnieć nie pozwala. Tu zaśpiewa, tam pokaże się na okładce, opowie o cukrzycy, zrobi sobie sztuczny biust i tak to się kręci – a wszystko dzięki „Miśkowi”.
Tekst: Zuzanna Menkes