Cesar Millan: byłem bezdomny, spałem pod wiaduktem
Dziś zarabia miliony, jest gwiazdą telewizji i autorem książek, które są bestsellerami. Nam Cesar Millan, czyli “Zaklinacz Psów” - najpopularniejszy psi behawiorysta na świecie, opowiada o swoich trudnych początkach w USA. Przyjechał jako nielegalny imigrant z Meksyku. Był bezdomny, po angielsku znał tylko jedno zdanie, żywił się hot-dogami ze stacji benzynowej. - Jednak cały czas wierzyłem w amerykański sen - przyznaje.
02.03.2017 | aktual.: 02.03.2017 12:43
Słyszałam, że w dzieciństwie mówili na ciebie “el perrero”. Kiedy pokochałeś psy?
Moja mama opowiadała mi, że byłem zafascynowany zwierzętami od małego. Na długo, zanim mogłem to zapamiętać. Nie interesowały mnie tylko psy, ale wszystkie zwierzęta, które były w naszym gospodarstwie – owce czy świnie.
Przyjechałeś do Stanów Zjednoczonych jako nielegalny imigrant, teraz jesteś gwiazdą telewizji, a twoje książki są bestsellerami. Opowiedz o swoich początkach w USA.
Wyruszyłem w drogę, a na miejscu byłem bezdomny, nie miałem pracy. Spałem pod wiaduktem. Moim jedynym posiłkiem w ciągu dnia były dwa hot-dogi za dolara, które kupowałem w promocji na stacji benzynowej. Ale przyjechałem tutaj, ponieważ wierzyłem w “American Dream”. Na szczęście ludzie pomogli mi, gdy doświadczyłem drugiej, ciemnej strony tego amerykańskiego snu. Amerykanie w większości są hojni i gościnni. Tego doświadczyłem.
Znałeś język angielski?
Nie za bardzo. Jedyna fraza, którą świetnie rozumiałem, brzmiała: Czy masz ze sobą CV i podanie o pracę? Na szczęście dwie Amerykanki postanowiły dać mi szansę. Zaoferowały mi pracę jako psi fryzjer. Nawet nie potrzebowałem świetnej znajomości języka angielskiego, by móc to robić. Nauczyłem się mówić po angielsku, oglądając telewizję, słuchając radia, ale udało mi się opanować tę sztukę biegle, dopiero, gdy Jada Pinkett Smith (żona Willa Smitha – przyp. red.), jedna z moich klientek, zatrudniła dla mnie nauczyciela. Pomagał mi przez rok.
Kto jest najczęściej źródłem problemów, które rozwiązujesz – psy czy ich właściciele?
Zawsze powtarzam, że rehabilituję psy i szkolę ludzi, ponieważ to oni odpowiadają za 99,9 procent problemów z czworonogami. To, jaki mamy temperament, czy jesteśmy nerwowi, czy spokojni, wskazuje naszym pupilom, jak mają się zachowywać. To my jesteśmy ich przewodnikami i tak naprawdę pokazujemy im, jak mają reagować. Obserwuję duży problem z ludźmi, którzy są w ciągłym stanie napięcia, poddenerwowania i nie tworzą zasad, ograniczeń, których zwierzęta bardzo potrzebują. Ich nadmiernie pobudzone psy nie wiedzą, jak mają się zachowywać wobec innych zwierząt oraz ludzi. Stąd wynikają problemy.
Nina Bondarenko, wybitna behawiorystka zwierzęca, powiedziała mi kiedyś, że zakaz masowych hodowli psów ras z czarnej listy, jak na przykład amerykański pitbull terrier, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Gdy czegoś zabraniamy, to staje się popularne. Co o tym sądzisz?
Jestem przeciwny jakimkolwiek regulacjom dotyczącym poszczególnych ras. To zupełnie niepotrzebne. Każdy pies może stać się agresywny, więc powinniśmy skupić się na kształtowaniu zachowania ludzi, którzy sprawiają, że ich zwierzęta są agresywne. Czasami nie robią tego specjalnie, po prostu nie są dobrymi i wyszkolonymi przewodnikami stada.
Więc nie wiem, czy w ogóle potrzebujemy takich zakazów. Przecież dana rasa staje się modna, popularna i od razu pojawia się grupa ludzi, którzy chcą spowodować, by te psy były agresywne. Na przykład dilerzy narkotyków, którzy tak szkolą psy, by były ich wściekłymi, a raczej rozwścieczonymi strażnikami. I nagle mamy problem z agresywnymi psami danej rasy. Zanim taką złą sławę zdobyły pitbulle, wcześniej “przerabiały” to rottweilery, owczarki niemieckie, dobermany. Ten mechanizm zaczyna obecnie działać wokół kolejnych silnych ras, takich jak cane corso czy dog argentyński.
Ile masz psów?
Sześć: pit bulla Juniora, dwie chihuahuy (Taco i Coco), yorkshire terriera o imieniu Gio, szpica miniaturowego i mopsa. W Centrum Psychologii Psów, które prowadzę, kiedyś mieszkało nawet 30 czworonogów. Na terenie ośrodka znalazło też dom wiele innych zwierząt – koń, lamy, owce, kozy, świnie i żółwie.
Jak radzisz sobie z emocjami po stracie któregoś z psów?
Pomaga mi skupianie się na szczęśliwych chwilach, które razem spędziliśmy i na rzeczach, których nauczyłem się od psa. Staram się też pamiętać o tym, że ofiarowałem długie i dobre życie zwierzęciu, które było bezdomne, nie miało wcześniej łatwego życia. Pomaga przerobienie żałoby, rozpaczy i płaczu na pozytywne działanie. Warto rozważyć uratowanie kolejnego bezpańskiego czworonoga. Wtedy można poznać zupełnie nowy świat kolejnego psa i stworzyć z nim piękną, głęboką więź.
Z jakim najtrudniejszym psim przypadkiem zetknąłeś się jako behawiorysta?
Z reguły nie używam określenia “trudny pies”, tylko “trudny człowiek”. Jeśli osoba, z którą pracuję, nie łapie tego, czego uczę, nie podąża za mną, wtedy nie będzie wsparciem dla swojego pupila. Tak się niestety zdarza – pies świetnie reaguje, szybko się uczy, ale “jego” człowiek nic nie ogarnia i przez brak współpracy pies się cofa, niczego się nie uczy.
Jedyne tak zwane trudne psy, z jakim miałem do czynienia, to te, które rzeczywiście miały problemy z psychiką. Pamiętam szczeniaka z “fabryki” psów. Prowadzono tam chów wsobny (metoda hodowlana opierająca się na krewniaczym kojarzeniu zwierząt, co prowadzi do licznych wad genetycznych – przyp. red.). Szczeniak był agresywny, cierpiał z powodu poważnych zmian neurologicznych. Długo z nim pracowaliśmy, ale okazało się, że jedynym rozwiązaniem było oddanie go pod stałą opiekę doświadczonego behawiorysty. A zwierzę już do końca życia musiało być izolowane od innych psów i od ludzi.
_W marcu Cesar Millan przyjedzie do Polski, żeby zaprezentować swój show. Z tej okazji 3 marca w godz. 12 – 21 na kanale Nat Geo People zostanie wyemitowany blok programowy „Cesar Millan: Ty i Twój pies”. _