Blisko ludziDlaczego Polki boją się macierzyństwa?

Dlaczego Polki boją się macierzyństwa?

Rodzimy coraz później, bo boimy się macierzyństwa. Czego dokładnie? Problemów finansowych, utraty pracy, przybrania na wadze, zmian na gorsze w związku, braku czasu dla siebie, nowego stylu życia… Bywa, że nie znajdujemy właściwych partnerów, z którymi chciałybyśmy założyć rodzinę. A eksperci alarmują: Polska się wyludnia.

Dlaczego Polki boją się macierzyństwa?
Źródło zdjęć: © 123RF

02.09.2015 | aktual.: 13.12.2015 11:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Rodzimy coraz później, bo boimy się macierzyństwa. Czego dokładnie? Problemów finansowych, utraty pracy, przybrania na wadze, zmian na gorsze w związku, braku czasu dla siebie, nowego stylu życia… Bywa, że nie znajdujemy właściwych partnerów, z którymi chciałybyśmy założyć rodzinę. A eksperci alarmują: Polska się wyludnia.

Natalia (imiona bohaterek zmienione przez redakcję) w lutym skończyła 30 lat. W kwietniu urodziła pierwsze dziecko. Późno? Dla naszych matek i babć z pewnością. Ale już niekoniecznie, gdy spojrzy się na bieżące statystyki. Współczesna Polka pierwszy raz zostaje mamą w wieku 29 lat. Z ogólnoeuropejskich badań wynika, że aż 64 proc. Polek planowało pierwszą ciążę, co oznacza, że większość z nich celowo odkładało decyzję o dziecku. Dlaczego?

Zapytałam o to Natalię. „Powiem wprost: zmusiła nas do tego sytuacja finansowa. Mój mąż stracił pracę i przez kilka miesięcy utrzymywaliśmy się tylko z mojej pensji. A ja prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą i moje dochody zależą od liczby zleceń: raz są dobre miesiące, raz fatalne. Ale te dobre nie oznaczają, że zarabiam jakieś kokosy. Dobry jest miesiąc, gdy zostaje mi 2-3 tys. zł na czysto. Gdy mój mąż nie pracował, naprawdę nam się nie przelewało”.

Na trudną sytuację Natalii składał się fakt, że mieszkali w wynajętej kawalerce i nie mogli liczyć na finansową pomoc ze strony rodziców. „Chcieliśmy mieć dziecko, ale sobie tego nie wyobrażałam, bo bywały miesiące, że było naprawdę źle i musieliśmy się zapożyczać. Bałam się, że nie pokryję podstawowych potrzeb naszego dziecka. To wszystko mnie przerażało”.

W końcu jej mąż znalazł pracę i Natalia zdecydowała, że co ma być, to będzie. „Radzimy sobie, teraz jest spokojnie, bo jestem na macierzyńskim, ale on kiedyś też się skończy. Wiele mam koleżanek, które boją się macierzyństwa właśnie ze względu na niepewną sytuację finansową”.

Nie odkładaj macierzyństwa

Wątpliwości młodych skutkują tym, że według prognoz Głównego Urzędu Statystycznego do roku 2035 liczba ludności w Polsce spadnie do 36 mln. Już teraz mamy jeden z najniższych współczynników dzietności na świecie – 1,33 (co oznacza, że 100 kobiet urodzi w sumie 133 dzieci; stan na rok 2014). Najgorzej sytuacja wygląda w woj. opolskim, gdzie współczynnik ten wynosi 1,07. Z kolei z danych Najwyższej Izby Kontroli wynika, że współczynnik dzietności w naszym kraju jest nawet niższy niż 1,33 i wynosi 1,26. Dla porównania: we Francji to 2,08, w Wielkiej Brytanii 1,90, a Szwecji – 1,88.

Gdzie leży przyczyna? Różne są powody, którymi kierują się Polki odkładające decyzję o posiadaniu dzieci. Według „Diagnozy społecznej” aż 45 proc. kobiet (i 43 proc. mężczyzn) nie decyduje się na powiększenie rodziny, bo brakuje im na to pieniędzy, a ich sytuacja zawodowa jest niestabilna. Jednak strach przed niedostatecznymi dochodami to jedno. Na drugim biegunie są kobiety, które nie chcą dzieci, bo zależy im na karierze. To właśnie do nich miała być skierowana kontrowersyjna kampania „Nie odkładaj macierzyństwa na potem” Fundacji Mamy i Taty. W spocie dojrzała kobieta wylicza, że zdążyła zrobić karierę, być w Paryżu, kupić dom, ale nie zdążyła zostać mamą. Płacze.

Kampania oburzyła wiele kobiet. „No dobra, przekonali mnie, biegnę się rozmnażać! Co za absurd, fundacja Mamy i Taty ma chyba za dużo kasy. Proponuję oddać na potrzebujące dzieci, a nie wywalać na tak żałosne, oderwane od rzeczywistości kampanie” – stwierdziła dziennikarka i prezenterka Agnieszka Szulim.

Magda, lat 31, pracuje na etacie. Zarabia dobrze, więc problem niedostatecznych dochodów jej nie dotyczy. Mimo to na razie nie planuje dziecka. Powód? „U mnie w firmie jest taka niepisana zasada, że ciąża i urlop macierzyński nie są pożądane. Co prawda, nie wszystko można zaplanować, ale widzę, że koleżanki, które urodziły, wypadły z obiegu, nie awansują, wróciły do punktu wyjścia. Nie chcę tego” – mówi.

I trudno się dziwić, skoro wnioski płynące z badań przeprowadzonych przez Instytut Millward Brown SMG/KRC w 2013 roku nie są optymistyczne – co szósta kobieta wracająca do pracy po urlopie macierzyńskim czy wychowawczym została zwolniona bądź zmuszona do odejścia z pracy.

Przedsiębiorcze kobiety poza nawiasem

W jeszcze trudniejszej sytuacji są kobiety na własnej działalności gospodarczej. Do niedawna istniała możliwość opłacenia najwyższej składki na ubezpieczenie chorobowe (ok. 3,5 tys. zł), żeby przez cały okres urlopu macierzyńskiego pobierać bardzo wysokie świadczenie (ponad 5 tys. zł miesięcznie przez rok). To jednak prowadziło do nadużyć – powstało wiele fikcyjnych firm, które były zakładane tylko po to, żeby „wyłudzić” z ZUS-u wysokie świadczenie.

Rząd dopatrzył się tej luki w prawie i postanowił zmienić przepisy – według znowelizowanej ustawy składkę chorobową trzeba będzie teraz opłacać przez 12 miesięcy. Problem w tym, że do jednego worka wrzucono zarówno naciągaczki, jak i kobiety, które od dawna prowadzą działalność gospodarczą. O wydłużenie vacatio legis (okres pomiędzy między publikacją aktu prawnego a jego wejściem w życie) walczą kobiety zrzeszone w grupie „Matki na Działalności Gospodarczej: NIE dla prawa wstecz” – uważają, że nowe przepisy są krzywdzące dla przedsiębiorczych kobiet, a zwłaszcza dla tych, które są już w ciąży. Mówią wprost, że to ustawa antykoncepcyjna i największa porażka polityki prorodzinnej naszego państwa.

Magda, lat 29, która od ponad dwóch lat prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą, jest wściekła na nowe przepisy. „Wylano dziecko z kąpielą. Jak słyszę, że mogę w czasie ciąży zawiesić działalność, to mi się nóż w kieszeni otwiera. A co z lokalem, który wynajmuję? Co z innymi zobowiązaniami, takimi jak raty leasingowe, internet, telefon? Ich nie zawieszę. Szczęście, że nie zatrudniam pracowników! Zmiany w zasiłkach macierzyńskich to bubel. Tak jakbym prowadząc własną firmę, odłożyła dziesiątki tysięcy na czarną godzinę. Moje koleżanki na etatach idą na zwolnienia i urlopy, kiedy chcą, mają luz i zero stresu. Naprawdę nie wiem, kiedy zacznę myśleć o dziecku”.

Boją się zmian

Kobietom, które mówią wprost, że boją się macierzyństwa, nie zawsze chodzi jednak o pieniądze. Często nie chcą stracić figury. Inne paraliżuje strach przed ciążą i porodem (tokofobia) – czasem to lęk przed pierwszym, a czasem przed kolejnym porodem, jeśli poprzedni był trudnym i bolesnym doświadczeniem. Są też kobiety, które po prostu boją się zmian, jakie wiążą się z posiadaniem dziecka. Nie chcą stracić wolności. Lubią swoje życie i obawiają się macierzyństwa.

Jedna z internautek pisze na forum: „Mam 28 lat jestem mężatką i wszyscy dookoła dopytują mnie o dziecko, a ja jestem przerażona wizją macierzyństwa… Wiem, że bycie matką to musi być coś wyjątkowego, ale nikt nie zaprzeczy, że jest to też ciężka praca – dzień i noc. Wiem, że chcę mieć dzieci, ale lata lecą, a ja dalej to odkładam – co rok mówię, że za rok, ale żaden instynkt nie nadchodzi i dalej to odkładam… Wiem, jak to zabrzmi, ale podświadomie uważam chyba, że to zło konieczne, które trzeba po prostu zrobić i przetrwać. (…) Jak obserwuję młode mamy z mojego otoczenia, to jeszcze bardziej przekonuję się w tym, że to jest jakaś męczarnia. (…) Wiem, że macierzyństwo to ciężka praca, ale wydaje mi się, że to są same wyrzeczenia, nie wiem, czy jestem w stanie mieć dziecko i być szczęśliwa…”.

Podobnego zdania jest Agata, lat 27, która prowadzi aktywny tryb życia: pracuje, dużo podróżuje z mężem, regularnie chodzi na jogę i basen, jeździ na koncerty, więc posiadanie dziecka ją paraliżuje. „Nie chciałabym z niczego rezygnować. Mam wspaniałe życie, jestem szczęśliwa. I co, mam dać się zamknąć w czterech ścianach? Myślę często o dziecku, ale boję się, że mnie unieszczęśliwi, a bardzo tego nie chcę”.

Internautka o pseudonimie "Zadowolona" na pewno zrozumiałaby Agatę, bo na forum dyskusyjnym wyznaje: „Ja też się obawiam ciąży. Mam życie poukładane i nie chcę w nie wprowadzać chaosu. Stabilna praca, bardzo dobre zarobki, podróże trzy razy do roku, imprezy co weekend, znajomi, spontaniczne wyjazdy weekendowe. Po co to zmieniać? Mój mąż nie naciska na dzieci”.

Odpowiedni partner poszukiwany

Badania CBOS-u z 2013 roku wykazały, że Polki, które mogłyby oczekiwać pomocy swoich rodziców w codziennej opiece nad dzieckiem, planują potomstwo ponad czterokrotnie częściej niż kobiety, które na takie wsparcie nie mogą liczyć. Raport wykazał również, że duże znaczenie ma postawa partnera – kobiety, które mogłyby liczyć na jego zaangażowanie w codzienną opiekę nad dzieckiem, znacznie częściej decydują się urodzenie dziecka (szanse prawie trzykrotnie większe).

W odpowiedzi na kampanię „Nie odkładaj macierzyństwa na potem” Doda w rozmowie z portalem Pudelek powiedziała: „Zacznijmy od tego, że kobieta, która chce mieć dzieci, musi mieć najpierw odpowiedzialnego mężczyznę, z którym będzie mogła je mieć. A o takich ciężko”.

Niektóre kobiety nie chcą być matkami, ponieważ boją się, że dziecko może zniszczyć ich związek. Tak jest u 29-letniej Beaty. „Teraz układa nam się świetnie, jesteśmy trzy lata po ślubie, docieramy się. Wiele się nasłuchałam od koleżanek, jak to dziecko o mało nie doprowadziło do rozwodu, bo ona się na nim całkowicie skoncentrowała, a on poczuł się odtrącony, albo dlatego, że byli wykończeni i przestali ze sobą sypiać. Nie pasuje mi to” – nie kryje kobieta.

Powody mogą być jeszcze inne. Internautka Gosia pisze na forum, że jej strach dotyczy głównie obaw o zdrowie dziecka. „Czy urodzi się zdrowe? Czy nie zapadnie na jakąś straszną chorobę itp. Wokół tyle chorych dzieci, tyle powikłań przy porodach. Moja koleżanka urodziła synka z niedosłuchem. U innej źle odebrany poród i porażenie dziecięce… To mnie paraliżuje”.

Większość internautów jest jednak zgodna co do jednego: jeśli lęk przed posiadaniem dzieci jest paraliżujący, lepiej na jakiś czas odpuścić sobie plany prokreacyjne. Z kolei Polki, które są już matkami, radzą, aby spróbować się opanować i ochłonąć. „Przede wszystkim: nie martw się niczym na zapas, bo… PO CO? Pomartwisz się wtedy, gdy będzie do tego powód. Dzieciom do szczęścia nie potrzeba wiele. Jeść, spać i kochająca mama. To wystarczy. Reszta jest już nadprogramowa. A poród? To tylko parę godzin. W dziewiątym miesiącu ciąży będziesz już o nim marzyć”.

Ewa Podsiadły-Natorska/(mtr), WP Kobieta

POLECAMY:

ciążadzieckomacierzyństwo
Komentarze (74)