Doda, Duda i tort. To zdjęcie przejdzie do historii, ale prezydent nie był pierwszy
Prezydentowi Andrzejowi Dudzie żadne imprezy niestraszne. Zwłaszcza te kontrowersyjne. W sobotę razem z mamą uczestniczył w akcie Przyjęcia Chrystusa za Króla i Pana, a już we wtorek, tym razem z małżonką, bawił się na gali z okazji 25-lecia „Super Expressu”. A właściwie z małżonką, piosenkarką Dodą i jej… półnagimi pośladkami.
Moment, który udało się uchwycić fotoreporterowi, już został nazwany „zdjęciem roku”, a eksperci przewidują, że całe zajście będzie się za Dudą ciągnąć co najmniej do końca jego prezydentury i wielokrotnie zostanie użyte przeciwko niemu. Czy słusznie?
Poszło o kulminacyjny punkt gali, czyli występ Dody, która w typowej dla siebie, skąpej i wyzywającej kreacji, miała podzielić tort urodzinowy. Pierwszym kawałkiem postanowiła obdarować, jak stwierdziła, „najważniejszą osobę na sali”.
- Gdzie jest pan prezydent? – krzyczała ze sceny piosenkarka.
Pan prezydent zjawił się pod sceną, a Doda wręczyła mu tort. I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby w tym momencie nie odwróciła się i nie pokazała wszystkim zgromadzonym gościom, z prezydentem RP i pierwszą damą na czele, pośladków obleczonych jedynie w czarną, prześwitującą koronkę. Andrzej Duda z wielkim uśmiechem, prawie goła pupa Dody i tort w jednym kadrze. Na takie chwile czekają reporterzy. I oczywiście krytycy prezydenta.
Od wtorkowego wieczoru i publikacji feralnego zdjęcia mocno mu się już oberwało. „Prezydent na imprezie szmatławca”, „naraził się na pośmiewisko”, "kolejna żenada", „ciekawe, czy pośladki Dody podobały się pierwszej damie”, „kiedy intronizacja na Najświętszą Panienkę?”, „co za duda!” – to tylko jedne z łagodniejszych komentarzy internautów. Nie obyło się również bez memów, które właśnie zalewają internet.
Trudno uniknąć oczywistych skojarzeń tej sytuacji ze słynnym „Happy Birthday” odśpiewanym przez Marilyn Monroe prezydentowi Johnowi F. Kennedy’emu, które to wykonanie przeszło do historii showbiznesu i polityki jednocześnie. Jest co wspominać, bo gwiazda amerykańskiego kina, najpierw z kokieterią szukała jubilata na sali, a później spazmatycznym tonem, na oczach jego małżonki, wyśpiewała mu urodzinowe życzenia przy wiwacie i śmiechu widzów. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że główni bohaterowie tej scenki mieli ze sobą romans.
Po wtorkowej imprezie posądzeń o romans Dudy z Dodą nie ma, a sam flirt showbizu z polityką nie jest niczym nowym. Doda bywała już na imprezach z ś.p. Lechem i Marią Kaczyńskimi i chętnie pozowała z nimi do zdjęć, trzymając ich za ręce, a wręcz padając w objęcia. W programie „Teraz my” w 2007 roku specjalnie dla ówczesnego premiera, Donalda Tuska, w szortach w panterkę wykonała na żywo piosenkę o miłości, władzy i pieniądzach. To również w tym programie otrzymała od Tuska buziaka w policzek, a później powiedziała:
- Najważniejsze, by mieć w sobie to coś. Coś, co niewątpliwie ma nasz premier Donald Tusk, coś, czym zauroczył całą Polskę. Tak jak ja.
Później „to coś” miał jeszcze Antoni Macierewicz, z którym piosenkarka zrobiła sobie selfie, a teraz jej specjalnymi względami cieszy się najwyraźniej Andrzej Duda.
Choć kawałek tortu dostała również pani prezydentowa, nie wiemy, co sądzi o wyczynie Dody. I pewnie, sądząc po jej powściągliwości w wypowiedziach, nigdy się tego nie dowiemy. Zachowanie Dody łączy ze słynnym występem Marilyn Monroe jeszcze jedno: obie panie były wyraźnie ubawione dwuznaczną sytuacją i zawstydzeniem głów państwa.
Andrzej Duda już raz podpadł wyborcom niefrasobliwym zachowaniem, pisząc nocą na Twitterze z użytkowniczkami o podejrzanych nickach. Zdjęcie z pupą Dody raczej przysparza dalszych żartów z prezydenta, niż kładzie im kres. Z drugiej strony może zaplusować jako „wyluzowany” prezydent, który brata się z ludem (i uwielbianymi przez rzeszę fanów celebrytkami w kusych kreacjach).