"Dzień dobry, jestem Ania, poproszę urlop". "Zetki" na rynku pracy są wyzwaniem

"Dzień dobry, jestem Ania, poproszę urlop". "Zetki" na rynku pracy są wyzwaniem

W odpowiednich warunkach "zetki" mogą być świetnymi pracownikami - zdjęcie ilustracyjne
W odpowiednich warunkach "zetki" mogą być świetnymi pracownikami - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Alexey Tsyganov
05.02.2024 06:00

- Trzeba mieć z tyłu głowy, że "zetki" nie mają skrupułów. Jak się im zajdzie za skórę, to można się znaleźć na TikToku, stając się wiralowym przykładem wrednego szefa - ostrzega jeden z menadżerów.

O pracownikach pokolenia Z na rynku pracy krążą legendy. Jedni twierdzą, że są roszczeniowi, choć jeszcze sami niewiele potrafią, inni mówią o nadwrażliwości i zmienności. Z drugiej strony szefowie tzw. zetek chwalą ich kreatywność i zauważają, że przy umiejętnym podejściu i zarządzaniu, młodzi pracownicy potrafią dać z siebie wiele.

"Dzień dobry, jestem Ania, poproszę urlop"

Adam, szef zespołu w agencji marketingowej przyznaje, że jeszcze nie do końca rozumie zachowania pracowników pokolenia Z, którzy od pewnego czasu regularnie rekrutują się do jego firmy.

- Czytam artykuły o płatkach śniegu i o ile podoba mi się ich wyczulenie na formę komunikacji, tak wydaje mi się, że czasem te reakcje są przesadzone. Bo jeśli się komuś trzy razy coś tłumaczy, a za czwartym dalej robi źle, to nawet spokojne wypunktowanie błędu powoduje u nich "załamki" - mówi.

- Czasem nawet zwykły mail z poleceniem odbierają jako niemiły, co akurat mnie bardzo męczy, bo gdy terminy gonią, nie mam czasu zastanawiać się na tym, czy jeśli nie dodam buźki z uśmiechem, to się obrażą czy nie – komentuje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak mówi, o ile są biegli w obsłudze nowoczesnych technologii, tak zapominają np. o kodeksie pracy.

- Mieliśmy taki przypadek, że nowa dziewczyna w poniedziałek pojawiła się w pracy i od razu poprosiła o urlop na piątek, bo ma zaplanowany wyjazd. Możliwe, że tak było, ale mogła po prostu powiedzieć, że przyjdzie o ten tydzień później. Była zdziwiona, gdy dowiedziała się, jak w praktyce wyglądają kwestie związane z urlopem w przypadku umowy o pracę - dodaje.

Odpowiednie podejście kluczem do sukcesu

Bardzo dobre doświadczenia z pracy z "zetkami" ma z kolei Marcin, szef jednej z redakcji.

- Są bardzo kreatywni, znają angielski, doskonale orientują się w trendach w mediach społecznościowych, więc potrafią zrobić świetny research - mówi. Zwraca jednak uwagę na konieczność odpowiedniego podejścia.

- Przyznaję, że są pewnym wyzwaniem. Trzeba sobie zdać sprawę, że ich w firmie tak naprawdę nic nie trzyma. Jednak jeśli stworzy im się inkluzywny zespół, w którym wszystkich traktuje się po partnersku, odwdzięczą dobrą pracą - dodaje.

- Gdy czują, że są traktowani z góry, nie mają motywacji. W ich generacji jest trochę nihilistyczna wizja przyszłości, a skoro sytuacja ekonomiczna sprawia, że i tak nie będą w stanie np. kupić mieszkania, to co stoi na przeszkodzie, żeby rzucić męczącą pracę i próbować nowych rzeczy? Dlatego tak ważne jest, by zadbać o dobry klimat w biurze, jak największą elastyczność i cały czas proponować nowe rzeczy, w których mogą się wykazać - twierdzi Marcin.

- Trzeba mieć z tyłu głowy, że nie mają skrupułów i jak się im zajdzie za skórę, to można się znaleźć na TikToku, stając się wiralowym przykładem wrednego szefa – podsumowuje.

Nieopłacalna lojalność

26-letnia Maja otwarcie przyznaje, że bardzo ceni sobie work-life balance. Wcześniej pracowała w gastronomii, bez umowy, za niewielkie pieniądze. Oprócz tego - jak przyznaje - często narzucano jej nadgodziny i wydzwaniano do niej poza zmianami.

Negatywne doświadczenia tylko utwierdziły ją w tym, że trzeba jasno stawiać granice.

- Potrafię powiedzieć "nie", wyłączyć komputer punktualnie o 16.30 i wyjść z biura, gdy skończę wszystkie zadania - mówi.

Podobnie jak wiele "zetek", ma jasno sprecyzowane wymagania i - jak podkreśla - nawet nie spojrzy na ogłoszenie, w którym pracodawca wyklucza pracę zdalną. Przyznaje też, że zdaje sobie sprawę z tego, że starsi pracownicy nie mają zbyt dobrych opinii o jej pokoleniu, twierdząc, że mają wygórowane oczekiwania.

- Tymczasem sami kręcą sobie bat, godząc się na - dosłownie - wszystko. Pracują do upadłego, bo robota musi być zrobiona. Kult pracy, jakiś mityczny szacunek do niej wciąż jest w nich bardzo silny. I tak, zamiast zawalczyć o siebie, przestać robić te nadgodziny czy zażądać podwyżki, mają pretensję do młodych ludzi - podsumowuje Maja.

Zarobić, ale się nie narobić

Z kolei 20-letnia Zuza szczerze przyznaje, że młodzi ludzie szukają teraz pracy, w której będą mogli sensownie zarobić, ale nie pracować zbyt ciężko. Imponuje jej wspinanie się po szczeblach kariery przez starszych kolegów, jednak sama woli inne rozwiązania.

- Niestety, moje pokolenie jest niecierpliwe i chce od razu to, co najlepsze. Być może dlatego wielu moich znajomych decyduje się na wyjazd za granicę do pracy, a niektórzy z nich zostaje tam na dłużej - tłumaczy.

Również Zuza jest zdania, że młodzi nie mają problemu, by otwarcie komunikować swoje niezadowolenie. - Starsi pracownicy, gdy im się coś nie podoba, wolą ugryźć się w język dla własnej wygody. Później rozmawiają tylko między sobą. Młodzi są bardziej "wyszczekani" i bez skrupułów potrafią powiedzieć, co lub kto im nie pasuje.

Pokoleniowa zmiana

Jak mówi Wiktoria Kuc, dyrektorka HR w Symfonii i spółkach z Grupy Symfonia, na przykładzie "zetek" mocno zarysowuje się pokoleniowa zmiana.

- Warto mieć świadomość, że konkretne pokolenie, jego potrzeby, oczekiwania czy priorytety kształtują czynniki historyczno-społeczne. Każde pokolenie, które wychowywało się w określonych realiach, ma swój "punkt ciężkości" w nieco innym miejscu – podkreśla.

Przyznaje, że młode pokolenie w mniejszym lub większym stopniu różni się jednak od poprzednich.

- "Zetki" dorastały w duchu partnerstwa, w większości nie obserwowały strasznej biedy czy niedoborów. To pokolenie dobrobytu, oczekujące od pracodawcy tego, do czego przyzwyczaili się od dziecka, czyli partnerstwa opartego na szacunku, a nie na hierarchii. Dla nich praca musi mieć sens, oni chcą wiedzieć, dlaczego coś ma być zrobione – wyjaśnia ekspertka.

"Cyfrowi tubylcy"

Rozmówcy zgodnie przyznają, że młode pokolenie wpłynie na rynek pracy, a dyrektorzy i menadżerowie będą musieli zmienić podejście z hierarchicznego na partnerskie. Jak mówi Wiktoria Kuc, zmiany dzieją się na naszych oczach, bo "zetki", dorastając, obserwowały zmiany wynikające choćby z akcji "Me Too" czy krytyki mobbingu.

- Oczekują szefa 3.0, prawdziwego lidera, który pokaże sens danego działania. Warto pamiętać, że to pokolenie, które było w nieustannym kontakcie z rodzicami czy rówieśnikami - tłumaczy.

Ekspertka zwraca uwagę, że w ich przypadku ważny jest feedback. - Wychowywali się w dobie rozpowszechnionych mediów społecznościowych, w których po wrzuceniu zdjęcia czy filmu od razu pojawiały się oceny, czy coś jest dobre czy nie.

- Standardy życia, kształtowane przez social media, potrafią być bardzo wysokie, więc dla "zetek" może być nie do pomyślenia, aby np. dwa razy w roku nie wyjechać na wakacje, bo to m.in. widzą na Instagramie - zauważa Kuc.

Inną kluczową kwestią jest wizerunek. - Młodzi ludzie są bardzo wyczuleni na tym punkcie. Nie będą firmować twarzą organizacji, której się wstydzą, ponieważ praca jest częścią ich funkcjonującego w internecie obrazu. Firma powinna więc zadbać o branding czy działania prospołeczne, aby pracownik był z niej dumny.

Jasne określanie potrzeb

Wiktoria Kuc zwraca też uwagę na to, że w każdym pokoleniu można zauważyć jeden, istotny leitmotiv, czyli powtarzający się schemat.

- Myślę, że dla "zetek" swoistym kluczem jest unikalność. Nie chcą być traktowani schematycznie, chcą się wyróżniać. Widać to też w trendach marketingowych czy produktowych. Sądzę, że organizacje też będą musiały pójść w tę stronę i elastycznie dopasowywać się do oczekiwań konkretnych osób - tłumaczy.

A te bywają różne.

- Pojawiają się oczywiście oczekiwania z ich strony, których kiedyś nie było. Ktoś chce przez część roku pracować z ciepłych krajów, inny prosi o niestandardowe godziny pracy, jednak ja staram się do tego podchodzić z szacunkiem. Moim zdaniem werbalizacja swoich potrzeb jest ogromną siłą tego pokolenia, które nie chce już zaciskać zębów, odsuwając swoje potrzeby na bardzo daleki plan - dodaje.

Nowe standardy

Wielu pracodawców zarzuca "zetkom", że często zmieniają miejsca pracy. Rotację wśród młodych pracowników zauważa też Wiktoria Kuc.

- To pokolenie, które faktycznie nie ma oporów przed zmianą pracy. Są otwarci na zmiany, bo widzą, że znalezienie nowej posady nie jest problemem. W większości też zaczęli pracować w rzeczywistości zdalnej lub hybrydowej. Ludzie, którzy latami pracowali ze sobą w jednym biurze, mieli możliwość nawiązywania relacji. Dlatego często ich decyzja o odejściu z firmy jest trudniejsza. Młodzi zmieniają po prostu logo na komputerze i idą dalej – podsumowuje ekspertka.

Joanna Bercal-Lorenc, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta