Zmora polskich uczniów. Ofiary bullyingu nie zawsze proszą o pomoc

Zmora polskich uczniów. Ofiary bullyingu nie zawsze proszą o pomoc

Nękanie w sieci to powszechna forma przemocy w szkołach
Nękanie w sieci to powszechna forma przemocy w szkołach
Źródło zdjęć: © Getty Images | Imagesbybarbara
04.09.2023 06:00, aktualizacja: 07.01.2024 09:08

- Córka coraz bardziej zamykała się w sobie, była nerwowa. Pojawiły się bóle brzucha przed wyjściem do szkoły, łzy. Widziałam, jak gaśnie. To nie było moje radosne dziecko - mówi pani Maria, matka Natalii, ofiary przemocy ze strony rówieśników. Takich historii wciąż jest wiele.

Oto #HIT2023. Przypominamy najlepsze materiały minionego roku.

Natalia (imię zmienione), 11-letnia dziewczynka, jak wiele nastolatek miała przyjaciółkę, z którą chętnie spędzała czas, zwierzała się z problemów, mówiła o pierwszych zauroczeniach. Koleżanka postanowiła tę wiedzę wykorzystać i podzielić się nią z innymi. Zaczęło się ogólnoklasowe krytykowanie Natalii, utrudnianie wykonywania codziennych obowiązków, a publiczne ośmieszanie przeplatało się z dniami milczenia i ignorowania.

Jak mówi matka dziewczynki, Natalia mimo wszystko próbowała odbudować relację, jednak im bardziej się starała, tym bardziej przemoc narastała. Czarę goryczy przelały obraźliwe, internetowe wpisy, jednak o ich treści matka dziewczynki nie chce mówić. Sprawa jest zbyt świeża.

- Córka coraz bardziej zamykała się w sobie, była nerwowa. Pojawiły się bóle brzucha przed wyjściem do szkoły, łzy. Widziałam, jak gaśnie. To nie było moje radosne dziecko. Rozmawiałam z nią, aż powoli zaczęła się otwierać. Dla mnie to też był wstrząs, bo nigdy nie sądziłam, że może ją spotkać coś takiego i to ze strony osoby, której tak bardzo ufała - przyznaje pani Maria.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kobieta interweniowała w szkole i choć placówka stanęła na wysokości zadania, a córka skorzystała z pomocy psychologa, rozmowy i treningi asertywności nie przyniosły rezultatu. Matka zdecydowała o przeniesieniu jej do innej szkoły.

- Początkowo padł pomysł zmiany klasy, jednak wiedziałam, że to nie rozwiązałoby problemu, bo na korytarzu wciąż spotykałaby się z oprawcami. W pewnym momencie Natalka powiedziała mi: "Mamo, ja już dłużej nie wytrzymam". Stało się dla mnie jasne, że jedynym wyjściem jest nowa szkoła.

- Dziś wiem, że to była najlepsza decyzja. Natalia urwała kontakt z byłą klasą, uspokoiła się, znowu zaczęła się uczyć i skupiać na przyszłości. Ma nowych znajomych. Choć nie wraca do tego, co było, to widzę, jak bardzo to przeżyła i dziś jest zdecydowanie mniej ufna w stosunku do nowych ludzi. Tak pewnie już zostanie - mówi pani Maria.

Ból łagodnieje, ale konsekwencje nie znikają

O tym, że ból i stres związany z przemocą z czasem łagodnieje, ale nie znika, wie Jagoda. Choć ma ponad 30 lat, udany związek i dobrą pracę, wciąż boryka się z konsekwencjami prześladowania, jakie zafundowały jej koleżanki z gimnazjum.

- Latami nie zdawałam sobie sprawy, że to właśnie ostatni rok w gimnazjum sprawił, że do dziś miewam problemy z poczuciem własnej wartości. Wciąż towarzyszy mi syndrom oszusta: gdy ktoś mnie chwali, zamiast podziękować, myślę, że po prostu mi się udało, a za chwilę ktoś się zorientuje, że jednak nic nie potrafię - mówi.

Wspomina, że prześladowania zaczęły się nagle. W dodatku ze strony osób, po których się tego nie spodziewała.

- Dziś już wiem, że powodem była zazdrość, bo osiągałam sukcesy w dziedzinach, w których i one chciały się spełniać. Zaczęły wymyślać na mój temat niestworzone historie. Przykre, że dwie nauczycielki im uwierzyły i robiły mi problemy przy zaliczaniu przedmiotów. Wie pani, ja do dzisiaj potrafię dokładnie opisać proces fotosyntezy, który wkuwałam ze zdającym w tym czasie maturę z biologii bratem? Mimo tego nauczycielka, odpytując mnie na środku klasy, ku uciesze tych dziewczyn kpiła, że to wykracza poza program i mam się nie wymądrzać - wspomina.

- W pewnym momencie okazało się, że te dziewczyny planowały mnie po szkole pobić, ale ktoś zgłosił sprawę wychowawczyni. Dowiedziałam się po fakcie - wspomina.

Cyberbullying przybiera na sile

Dr Aleksandra Piotrowska, psycholożka dziecięca, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że najczęstszym rodzajem prześladowań rówieśniczych jest cyberbullying, czyli nękanie w sieci.

- Przemoc internetowa jest straszna i niestety bardzo powszechna. Możemy zaobserwować zarówno ośmieszające ofiarę zdjęcia, filmiki, jak i komentarze pod jej adresem. Nawet jeśli są one absurdalne i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, dla człowieka, który ma 13 czy 15 lat bywają miażdżące - mówi.

- Kiedyś, jak ktoś napisał na płocie: "Ania jest głupia", zauważały to jedynie osoby, które tamtędy przechodziły. Dzisiaj zasięgi takich wypowiedzi w internecie przerażają - dodaje.

Nowe narzędzie nękania

O powszechności nękania w sieci mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Jakub Andrzejczak, kierownik Zakładu Socjologii Wychowania Wielkopolskiej Akademii Społeczno-Ekonomicznej. Sam zwraca jednak uwagę na nowe zjawisko, z jakim najprawdopodobniej w najbliższym czasie zetkną się rodzice i nauczyciele. Chodzi o wykorzystanie do nękania sztucznej inteligencji, a przede wszystkim możliwości generowania w ten sposób obrazów.

- W tej chwili tego typu zjawiska zaczęły już raportować instytucje zajmujące się bezpieczeństwem w internecie, typu eSafety w Australii, czyli w kraju, w którym rok szkolny już trwa - mówi.

- Widzę tu dwa obszary, które moim zdaniem stanowią zagrożenie. Zarówno pierwszy, jak i drugi bardzo często ma charakter poniżenia w kontekście seksualności. Pojawiają się bowiem przerabiane w celu nękania zdjęcia i filmy konkretnych osób, ale za pomocą sztucznej inteligencji generuje się również realistyczne treści i obrazy stanowiące pornografię dziecięcą - mówi Andrzejczak.

Ekspert zwraca jednak uwagę na inne, coraz częstsze zjawisko, gdy młodzi ludzie samodzielnie generują treści, które później stają się przedmiotem ich upokorzenia.

Kształtowanie świadomości cyfrowej

Prof. Andrzejczak podkreśla, że sztuczna inteligencja ma ogromny potencjał do walki z przemocą cyfrową, co widać np. po narzędziach wykorzystujących AI i algorytmy do przewidywania prób samobójczych. Jednak - jak zaznacza - trzeba mieć świadomość, że nie wszystkie platformy powszechnie stosujące AI będzie się dało w pełni kontrolować.

Innym rodzajem przemocy, który - jak wskazuje dr Aleksandra Piotrowska - wciąż można obserwować w szkołach, jest przemoc relacyjna, gdy sprawca tak organizuje środowisko rówieśnicze, aby dzieci zwróciły się przeciwko konkretnej osobie.

- Czasem agresor mający jedną lub dwie osoby do pomocy wystarcza, aby reszta klasy zaczęła naśladować negatywne zachowania albo - w najlepszym razie - przyjęła rolę milczących świadków - przyznaje ekspertka.

Zaznacza też, że wiele zależy od wieku dzieci i środowiska, jednak często nie chodzi o przemoc fizyczną, jak popychanie, bicie, niszczenie przedmiotów, choć i to się wciąż zdarza, a o przemoc werbalną i emocjonalną, jak wyśmiewanie czy wykluczanie.

Nieumiejętność radzenia sobie z agresją

Zdaniem dr Piotrowskiej, cechy zewnętrzne, które decydują o wyborze ofiary, są drugorzędne, a u podstaw leży genetyczna gotowość do agresywnych zachowań, której ktoś nie nauczył się kontrolować.

- Kiedyś sądzono, że agresja jest następstwem frustracji. Dziś wiemy, że frustracje wynikają z niezaspokojonych potrzeb i nie da się ich w życiu uniknąć, jednak przecież nie wszyscy są agresywni, gdy nie radzą sobie z negatywnymi emocjami, bo nauczyli się je kontrolować. Już małe dzieci z frustracji uderzają rączką w zabawkę czy burzą poukładane klocki. To wynika z pierwotnych zachowań. Dlatego jeśli to dziecko nie nauczy się, że nie wolno się tak zachowywać, będzie to robiło za każdym razem, gdy w jego życiu pojawią się niepowodzenia, żal czy złość na drugiego człowieka - mówi ekspertka.

Obserwacja i reakcja

Dr Aleksandra Piotrowska przyznaje, że nie ma jednoznacznych sygnałów świadczących o tym, że nasze dziecko może być ofiarą przemocy, dlatego warto je obserwować i zwracać uwagę na wszelkie zmiany w jego zachowaniu.

- Jeśli jest smutne i markotne przez dzień lub dwa, prawdopodobnie nie ma się czym martwić, bo mogło się po prostu pokłócić z przyjacielem lub mieć gorszy dzień w szkole. Jeśli jednak smutek trwa dłużej, pojawia się niechęć do aktywności, które dotychczas sprawiały przyjemność, dziecko zaczyna unikać kontaktów z rówieśnikami i nie chce wychodzić z domu lub iść do szkoły, trzeba poszukać przyczyny i nie zrzucać tego na okres dorastania - podkreśla psycholożka.

Gdy moje dziecko jest agresorem

Na to, że dane dziecko staje się sprawcą przemocy wpływa wiele czynników: zarówno rodzina, najbliższe otoczenie, jak i bodźce zewnętrzne. Jeśli pojawia się jednak informacja o tym, że nasze dziecko wykazuje się agresją - jak podkreśla dr Piotrowska - warto spojrzeć na to obiektywnie i nie zakładać od razu, że robiło to w obronie. Dobrze też zrewidować własne zachowanie i uczyć dziecko innych sposobów radzenia sobie z frustracją.

- Jeśli piętnująca przemoc rozmowa z dzieckiem nie daje efektów, warto przemyśleć, czy wrzaski i docinki nie są czasem sposobem na wygrywanie konfliktów w naszym domu. Nikt za nas dzieci nie wychowa, a w pierwszych latach życia one uczą się głównie poprzez obserwację. Dlatego czasem pomaganie dziecku należy zacząć od zwrócenia uwagi na siebie i na to, co słyszy od osób, którym na początku swojego życia ufa bezgranicznie – podsumowuje dr Aleksandra Piotrowska.

Joanna Bercal-Lorenc, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta