Dziewczyna na progu dorosłości. Co robić dalej, gdy skończyły się studia?
Pierwszych kilka lat naszego życia spędzamy w szkole. Odczytujemy życie w podstawówce, przeżywamy miłości w liceum, uczymy się zawodu na studiach. Ciągle poszukujemy. Odpowiedniego stroju na maturę, spódnicy właściwej do danej okazji czy innego detalu, który zamanifestuje nasze „ja” w przestrzeni publicznej.
11.12.2012 | aktual.: 12.12.2012 10:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwszych kilka lat naszego życia spędzamy w szkole. Odczytujemy życie w podstawówce, przeżywamy miłości w liceum, uczymy się zawodu na studiach. Ciągle poszukujemy. Odpowiedniego stroju na maturę, spódnicy właściwej do danej okazji czy innego detalu, który zamanifestuje nasze „ja” w przestrzeni publicznej. Nie chcemy być takie jak wszyscy, dlatego próbujemy zrobić odważny krok w dorosłość. Jednak każdą z dziewczyn prędzej czy później dopadnie ten sam dylemat – życie pełnią własnego życia czy życie dla męża i dzieci. Gdzie dla dziewczyny zaczyna się dorosłe życie? Czy tam, gdzie się kończą studia?
- Gdy w niedzielę loguję się na Facebooka, czuję się delikatnie zestresowana. Od pewnego czasu ten portal bombarduje mnie informacjami o kolejnych ślubach bliższych i dalszych znajomych. Ta wyszła za mąż za tamtego a ten – bo przecież mam w gronie swoich znajomych również panów – wziął za żonę tamtą. Powariowali. Wszyscy naraz się żenią. Aż dziwnie się z tym czuję, ze sama nie wychodzę za mąż – mówi Ania, która właśnie skończyła ochronę środowiska na Uniwersytecie Warmińsko – Mazurskim w Olsztynie.
Ma 25 lat i pójście na studia było dla niej naturalnym wyborem po liceum. W momencie zdawania matury nie zakładała innej możliwości. Refleksja nad dorosłym życiem przyszła dopiero w momencie obrony dyplomu magistra i wyprowadzki z akademika, w którym spędziła ostatnich pięć lat życia. „Rozmawiałam z wieloma koleżankami, które razem ze mną skończyły studia. Wszystkie mamy ten sam mętlik w głowie – co dalej ze sobą zrobić? Jedne dziewczyny decydują się na podjęcie pracy. Jeżeli długo nie mogą tej pracy znaleźć, decydują się na studia doktoranckie. Inne koleżanki od początku stawiają na rolę żony i matki, bo przecież coś w życiu trzeba robić.”
Jak wspomina Ania, kilka jej koleżanek tę ostatnią rolę przyjęło na siebie tuż po liceum. Nie poszły na studia tylko jeszcze przed dwudziestymi urodzinami postanowiły wyjść za mąż. Dziś odbierają swoje dzieci z przedszkola i wychowują kolejną pociechę, która właśnie przyszła na świat:
- Gdy ktoś mi mówił, że moja znajoma tuż po liceum wyszła za mąż i spodziewa się dziecka, kazałam mu popukać się w czoło. Nie mieściło mi się w głowie, że z własnej, nieprzymuszonej woli może chcieć zrezygnować z wspaniałego czasu, jaki dają studia. Nie chcieć dać sobie szansy dorosnąć. Dzisiaj po skończeniu studiów dotarło do mnie, że tak naprawdę nie jestem wiele doroślejsza niż w liceum. W mojej własnej mentalności niewiele się zmieniło, bo tak samo nie jestem gotowa do założenia rodziny jak pięć lat wcześniej. Tylko teraz ten problem dopadł mnie jakby ze zdwojoną mocą, bo jakąś decyzję w końcu trzeba podjąć…
Ja, dorosła
Chociaż każda dziewczyna chce uczynić coś wyjątkowego w swoim życiu, prędzej czy później rodzi się w jej głowie pytanie: czy moim życiowym przeznaczeniem jest bycie kobietą spełnioną w życiu zawodowym czy w życiu rodzinnym? O ile ta trudna decyzja nie zaprząta myśli w momencie pójścia na studia, o tyle boleśnie powraca, gdy dyplom magistra jest już w kieszeni. Problem wyznaczenia życiowych celów sprowadza się de facto do wybrania tego, co jest dla nas najważniejsze w danym momencie. Czy na etapie bycia absolwentką uczelni wyższej priorytetem jest dla mnie kariera czy rola matki i żony?
Studiowanie powinno pozwolić dziewczynom udzielić sobie samej odpowiedzi na to pytanie. Jest to czas, kiedy młody człowiek uczy się samodzielnego życia, podejmuje własne wybory, uczy się dyscypliny i brania odpowiedzialności za własne decyzje. Studia powinny stać się wstępem do podejmowania trudnych wyborów pomiędzy tym co ważne z punktu widzenia osobistego a tym co istotne z perspektywy zawodowej. Często jednak stają się przesunięciem tych poważnych decyzji w czasie. Prędzej czy później trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jako dwudziestokilkuletnia kobieta pragniemy spełnić marzenie o białej sukni i ślubie czy też będziemy poszukiwać siebie w swoim zawodowym życiu i realizowaniu swoich własnych pasji.
Droga na skróty
- Czuję się trochę osaczona tymi wszystkimi ślubami, pojawiającymi się dziećmi, rozmowami o tym jak moja jedna czy druga koleżanka czuje się w ciąży. Rozumiem, że to są ważne sprawy ale czy te same dziewczyny, z którymi kiedyś potrafiłam przetańczyć całą noc w klubie nie wpadną na to, że istnieje świat poza mężem i pieluchami? – pyta retorycznie Marta, która pracuje jako kelnerka w jednej z warszawskich kawiarni. Jak sama podkreśla, na nudę nie może sobie pozwolić i nigdy na nią nie narzeka. Jej dzień to głównie pobyt w pracy, później wyjście na drinka z przyjaciółmi, wieczorna salsa i powrót do domu około 1:00 w nocy. Podczas jednego z kursów salsy poznała swojego obecnego chłopaka Huberta, który podobnie jak ona nie spieszy się do zawierania małżeństwa i szybkiego zakładania rodziny.
- Dla mnie założenie rodziny tuż po studiach jest pójściem trochę drogą na skróty – mówi. „Mam wrażenie, że w niektórych dziewczynach jest lęk przed wzięciem odpowiedzialności za samą siebie i za decyzje, które będą podejmowały w przyszłości”. Co konkretnie ma na myśli Marta? „Odnoszę wrażenie, że dziewczyny wychodzą za mąż, bo boją się pożyć własnym życiem. Przerzucają odpowiedzialność za to, co się dzieje w ich życiu na kogoś innego. Poza tym małżeństwo staje się sposobem na zagospodarowanie swojego czasu. Najpierw poznajemy siebie i męża w nowej roli, później poznajemy dziecko, które prędzej czy później pojawia się w życiu młodej pary”.
Czy to jest powód, dla którego wzorem wielu swoich koleżanek nie wyszła jeszcze za mąż? „W moim odczuciu schemat takiego działania wydaje się być zbyt prosty. Poznaję chłopaka. Pojawia się między nami coś więcej niż tylko chwilowe zauroczenie. Może miłość. Może obopólna frustracja, spowodowana niemożnością ułożenia sobie życia zgodnie z dziecięcymi marzeniami. On się oświadcza, ja przyjmuję oświadczyny. Bierzemy ślub, najczęściej na koszt naszych rodziców. On już nie ma wyboru bo ma żonę, którą musi utrzymać. A ja muszę go przy sobie zatrzymać, bo przyjął na siebie ciężar utrzymania mnie. Najczęściej takie zachowania kończą się ciążą. Czy jesteśmy ze sobą szczęśliwi? Lub nieszczęśliwi? Do tego chyba nikt się nie przyzna…” – kończy i przeprasza, że nie może dłużej porozmawiać ale wzywają ją klienci.
Podejście Marty wydaje się sprowadzać miłość i znajomości zawierane na studiach do prostej, biznesowej kalkulacji. Znamy się, lubimy, kochamy, czasami nienawidzimy. Nie potrafimy znaleźć miejsca dla siebie po zakończeniu edukacji, dlatego zajmujemy się najpierw oświadczynami, później organizowaniem ślubu, miejsca do życia a na końcu zajmujemy się nowym członkiem naszej rodziny. Jednak mimo to nadal gdzieś w zakamarku świadomości kołacze się myśl, że założenie nowej rodziny tuż po studiach to droga na skróty, bez podjęcia jakiegokolwiek wyzwania, jakie rzuca nam los.
Praca, praca i jeszcze raz praca
- Moje pierwsze skojarzenie na temat studiowania? Imprezy. I jeszcze znajomi, którzy mieli dla mnie zawsze czas. Teraz to się jakoś pozmieniało. Nie mam żalu, rozumiem, że każdy szuka drogi dla siebie. Ale chciałoby się czasami spotkać z dawną paczką – mówi Ewa, również tegoroczna absolwentka, asystentka w jednej z korporacji. Jej obecny tryb dnia wygląda zupełnie inaczej niż świat znany jej ze studiów. Na wykład mogła nie pójść ot tak po prostu. Tak samo było z kolokwiami – jak nie teraz to za tydzień, kiedyś w końcu uda się zaliczyć. W korporacji nie ma miejsca na odkładanie decyzji na później, na za chwilę, na jutro. Wszystko dzieje się tu i teraz. I to być może było impulsem do podjęcia takiej a nie innej decyzji po zakończeniu studiów.
- Od początku wiedziałam, że chcę coś zrobić dla siebie zanim wyjdę za mąż i będę realizowała się jako matka. W obecnym świecie kobiety mogą sobie pozwolić na macierzyństwo w późniejszym etapie swojego życia, dlatego teraz skupiam się na osiągnięciu wewnętrznego spokoju i dobrobytu materialnego.
Według Ewy każdy człowiek ma naturalną potrzebę zapewnienia swoim dzieciom wszystkiego co najlepsze. Jednak zanim te pojawią się na świecie, młode dziewczyny stawiają na rozwój samej siebie. Chcą zobaczyć jak najwięcej egzotycznych zakątków na świecie, poznać siebie i swoje możliwości, zaspokoić potrzeby i zachcianki, których jako żony i matki nie będą już mogły zaspokoić. Wyszaleć się, wyszumieć. Poczuć, jak się żyje pełnią życia. A co, gdyby ktoś odebrał Ewie tą możliwość?
- Ja mam akurat charakter twardej dziewczyny i zawsze muszę zrobić wszystko po swojemu. Z domu wyniosłam przekonanie, że każda rzecz, która pojawia się w naszym życiu jest wynikiem naszej własnej pracy. Nie ma nic za darmo tak jak nie ma drogi na skróty.
Takie stanowisko wydaje się być koronnym przykładem dziewczyny, która stara się udowodnić sobie i światu, że wiele celów potrafią osiągnąć bez niczyjej pomocy. Typ „kobiety pracującej” odrzuca po studiach możliwość wyjścia za mąż, tylko nieustannie poszukuje. W pierwszej kolejności satysfakcjonującej pracy, która stanie się na kilka lat podstawą życiowego bytu. Później w tej pracy poszukuje metody wzniesienia się na jak najwyższe stanowisko, które zagwarantuje jej stabilność finansową połączoną z realizacją własnych potrzeb. W końcu gdy w pracy pojawiają się problemy lub niepowodzenia to nigdy się nie poddaje, bo ma to wkalkulowane w koszty. Po osiągnięciu stanu zawodowej realizacji przychodzi moment na założenie rodziny. Na kosztowne wesele, męża i w końcu dziecko, które staje się ukoronowaniem zawodowej drogi mamy.
Gdy Ewa skończyła studia nie miała problemu, co ze sobą dalej zrobić. Zrobiła absolutnie wszystko, żeby dostać pracę w tej konkretnej firmie i móc udowodnić sobie i innym, że coś znaczy. Rola żony i matki może poczekać – w końcu ten jedyny życiowy partner nie może być pierwszym lepszym poznanym na studiach. Musi to być odpowiedni typ mężczyzny. Wpisujący się w wizerunek kobiety sukcesu.
Marzy mi się bycie mamą
Nie dla wszystkich dziewczyn budowanie kariery zawodowej jest jedynym słusznym wyborem na spędzenie reszty życia. Wśród absolwentek uczelni wyższych jest wiele dziewczyn, które tuż po odebraniu dyplomu zabierają się za planowanie ślubu. Najlepiej pokazuje to statystyka wesel, które każdy z nas odwiedził na ostatnim roku studiów lub tuż po ich ukończeniu.
Obserwowanie wszystkich wzruszających ślubów, składanie życzeń wiecznego szczęścia i pomyślności oraz sypanie ryżem, które ma zapewnić dobrobyt na kolejnych kilkadziesiąt lat jest jednym ze schematów powtarzanych na niemal każdej ceremonii, w której bierzemy udział. Wszystkie one rodzą w głowie pytanie – czy ona na tym weselu czuje się jak prawdziwa księżniczka, która właśnie spełnia swoje marzenie życia? Czy organizowanie ślubu i wesela – który z założenia ma się raz w życiu, nie jest odsuwaniem od siebie wizji dorosłego życia, które prędzej czy później dopada każdą młodą dziewczynę?
Weronika, 26-letnia absolwentka zarządzania udziela się na jednym z forów poświęconych tematyce ślubnej. Usilnie dyskutuje z młodą mężatką na temat wyższości zabytkowego samochodu nad powozem konnym jako transportu pary młodej do ślubu. Z tego wniosek, że za chwilę sama wyjdzie za mąż. Zapytamy, dlaczego?
- Ja i mój narzeczony jesteśmy ze sobą od trzech lat. Kochamy się, jest nam dobrze ze sobą, więc nie widzieliśmy powodu, żeby tę decyzję odkładać na później. Wprawdzie moi rodzice chcieli, żeby to narzeczeństwo jeszcze trochę potrwało, ale w końcu udało mi się ich przekonać, że najbliższe lato jest idealnym momentem do zorganizowania wesela.
Kim jest Weronika w prywatnym życiu – gdzie pracuje, czym się interesuje, jakie ma hobby? „Kim jestem? Wydaje mi się, że taką samą dziewczyną, jak tysiące moich rówieśniczek w tym kraju. Poszłam na studia, skończyłam je i teraz mogę z czystym sumieniem zająć się zakładaniem rodziny. Małżeństwo i macierzyństwo to naturalny etap w życiu człowieka i bardzo się cieszę, że już w niego powoli wkraczam. Stawanie się najważniejszą osobą w życiu drugiej osoby to jedno z najfantastyczniejszych uczuć, jakich można doświadczyć. Już nie mogę się doczekać, kiedy zostanę mamą!” – odpowiada entuzjastycznie i za chwile znika z forum.
W jej postawie widać naturalny optymizm. Nie traktuje małżeństwa jako zło koniecznego, na które młodzi ludzie decydują się w obliczu niemożności ułożenia sobie życia w żaden inny sposób. Czeka na nie, planuje sobie każdy szczegół, układa w głowie elementy tego idealnego dnia. Wydaje się, że założenie białej sukienki będzie zrealizowaniem jej dziewczęcych marzeń, które przez tyle lat czekały uśpione w zakamarku duszy. To jest coś, na co czekała od dawna. I chociaż decyzja o wyjściu za mąż i wzięciu na siebie odpowiedzialności za nową rodzinę wydaje się radykalnie ucinać moment beztroskiego życia, z jakim kojarzone jest studiowanie, to mimo wszystko jest fantastyczną okazją do świadomego wkroczenia w dorosłe życie. W bardzo eleganckim i szykownym stylu.
(jwi/sr)