Blisko ludziDziewczyny z agencji

Dziewczyny z agencji

Jak zarobić na wakacjach i na wakacje? Uczennice, studentki i inne młode kobiety, które zwykle nie zajmują się prostytucją w ciągu roku, robią to podczas wakacji, w ten sposób dorabiają i zarabiają. Skala zjawiska jest trudna do oszacowania.

Dziewczyny z agencji
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

07.08.2007 | aktual.: 12.06.2018 14:33

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak zarobić na wakacjach i na wakacje? Dwie rezolutne 14-letnie uczennice gimnazjum z Warszawy zamieściły swój anons na jednym z portali erotycznych, oferując panom miłe i niekłopotliwe spotkania. Z poznanymi przez internet mężczyznami spotykały się w centrum miasta, potem jechały do jednego z podwarszawskich lasków. Dostawały, zależnie od rodzaju swych usług, od 100 do 150 zł na dwie.

Wcześniej nie miały istotnych doświadczeń erotycznych. Zdawały sobie jednak sprawę z różnych niebezpieczeństw i przestrzegały kilku żelaznych zasad: zawsze notowały numer auta, nie wsiadały, jeśli w środku był więcej niż jeden mężczyzna, nie godziły się na zabieranie kogokolwiek po drodze, odmawiały trunków i narkotyków, nosiły spódniczki (nie spodnie) i skarpetki lub pończochy (nie rajstopy), by w razie czego mieć pełną swobodę ruchów. Z tego samego powodu zawsze pilnowały też, by odpowiednio nisko zsunąć spodnie mężczyzny... Jak relacjonowały, jedna z nich zajmowała się „górną częścią ciała” chwilowego partnera, druga zaś dolną.

Dodatkowy element ich bezpieczeństwa stanowiło to, że nie ukończyły 15 lat. W razie jakiegoś nieporozumienia zawsze mogły zarzucić mężczyźnie, że dopuścił się czynności seksualnych czy wręcz gwałtu na dziecku – a miały przecież dwa głosy przeciw jednemu (nigdy jednak nie doszło do sytuacji konfliktowych). Jednego tylko zabezpieczenia nie stosowały – prezerwatyw. Musiałyby wydawać własne pieniądze, trochę się wstydziły je kupować, nie bardzo wierzyły w ich skuteczność, a poza tym, jak mówiły, „też chciały mieć z tego jakąś przyjemność”. Dlatego właśnie w ich ogłoszeniu było ograniczenie wiekowe, napisały, że interesują się wyłącznie panami do 40. roku życia, zadbanymi. Ochronę przed ciążą stanowiły stosunki przerywane lub seks inny niż tzw. klasyczny. Jak mówi psycholog i seksuolog prof. Maria Beisert, wśród młodzieży coraz częstsze są kontakty oralno-genitalne i analno-genitalne, te formy aktywności mają dla młodych ludzi znaczenie antykoncepcyjne. W kilku wzbudzających wątpliwości przypadkach gimnazjalistki
ratowały się zaś pigułkami wczesnoporonnymi zdobytymi od starszych koleżanek.

Dziewczęta nie stawiały na ilość, lecz na regularność. Każdego dnia spotykały się z jednym, najwyżej dwoma facetami – ale pilnowały też, by do spotkań dochodziło codziennie z wyjątkiem niedziel. Co mówiły rodzicom? Nic nie mówiły, bo przecież nigdy nie znikały na noce. W ciągu lipca każda z nich zarobiła ponad 2,5 tys. zł – i z ich punktu widzenia, była to kasa uzyskana lekko i bez wysiłku. Wprawdzie obie pochodziły z inteligenckich rodzin, gdzie nie było żadnych kłopotów materialnych, ale oczywiście na takie kieszonkowe nie mogły liczyć.

Nasza letnia aktywność

Powyższy przykład, może nieco drastyczny, dobrze jednak pokazuje, jak wygląda wakacyjna codzienność wielu kilkunastoletnich dziewcząt. – Najmłodsze zatrzymywane prostytutki mają ok. 13 lat, ale najczęściej są nieco starsze, po 15-16 lat. Zwykle szukają klientów przez internet, w lokalach, podczas różnego typu zabaw. W agencjach – bardzo rzadko. Właściciele raczej się pilnują, bo trudno byłoby wytłumaczyć policji, co tak młoda dziewczyna u nich robi – mówi podinsp. Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji. Nie wiadomo dokładnie, ile w Polsce jest prostytutek i jaki procent wśród nich stanowią te najmłodsze.

– Prostytucja nie jest przestępstwem, ale stanowi patologię, a w przypadku młodzieży także demoralizację, pozostaje zatem w sferze zainteresowania organów ścigania. Nie mamy żadnych podstaw, by dokładnie liczyć prostytutki, bo prostytuując się, nie popełniają przestępstwa. W ubiegłym roku szacowaliśmy więc tylko, że w Polsce jest ok.
5 tys. prostytutek, z czego ok. 1,5 tys. to cudzoziemki (głównie Ukrainki, Białorusinki i Bułgarki) – ocenia podinsp. Puchalska. Z szacunków policyjnych wynika też, że prostytucją przydrożną zajmuje się jednocześnie w całym kraju około 500 kobiet.

Policja w tych wszystkich zestawieniach bierze jednak pod uwagę tylko kobiety mające wielu klientów, regularnie świadczące usługi seksualne za pieniądze, co stanowi ich główne zajęcie wykonywane nawet przez kilkanaście godzin dziennie. Nie jest uwzględniana prostytucja bardziej okazjonalna, wykonywana za prezenty czy kolację w knajpie – a to właśnie jest domeną młodych dziewcząt.

– W polskich warunkach prostytucja nieletnich raczej nie ma charakteru stałej pracy zarobkowej. To na ogół przygodne kontakty seksualne, w celu dorywczym – zdobycia pieniędzy na wycieczkę, ciuchy, kosmetyki, sprzęt grający. Granicę, kiedy zaczyna się prostytucja, czasem trudno wyznaczyć. Czy studentka, która daje ogłoszenie, że szuka sponsora, znajduje go, on jej opłaca mieszkanie i studia, jest prostytutką, czy nie? Czy nastolatka, która raz w miesiącu potrzebuje nowych kosmetyków, więc idzie na zabawę kończącą się seksem, za który otrzymuje te kosmetyki, to już prostytutka? W przypadku tych 5 tys. kobiet chodzi tylko o sytuacje, gdy takich wątpliwości nie ma – podkreśla podinsp. Puchalska. Dlatego więc nie brak ocen, że w Polsce płatne kontakty seksualne podejmować może niemal 100 tys. kobiet. Latem jest ich zawsze o 10-20 tys. więcej. W samej Warszawie świadczą usługi w ponad 140 agencjach. Wakacje to pora wzmożonych obrotów w branży. Działa w niej coraz więcej bardzo młodych dziewczyn.

Wakacje, nareszcie wakacje

– Uczennice, studentki i inne młode kobiety, które zwykle nie zajmują się prostytucją w ciągu roku, robią to podczas wakacji, w ten sposób dorabiają i zarabiają. Skala zjawiska jest trudna do oszacowania, bo coraz częściej umawiają się z klientami przez internet, bez pośredników, zwłaszcza wtedy, gdy mają mniej niż 15 lat i kontakty seksualne z nimi stanowią przestępstwo – twierdzi pedagog i seksuolog, prof. Zbigniew Izdebski.

Jak mówi prof. Izdebski, dość częstym zjawiskiem jest podróżowanie po Polsce i Europie młodych dziewczyn w towarzystwie jednego lub kilku mężczyzn. W zamian za atrakcyjne wakacje taka seksturystka świadczy usługi erotyczne swym towarzyszom, a wycieczkę określa zwykle mianem wyjazdu sponsorowanego, broń Boże nie prostytucji. Przed wakacjami w internecie można znaleźć wiele ogłoszeń typu: „jestem zainteresowana wyjazdem sponsorowanym” lub „wyjadę z sympatycznym panem”. Wiele dziewczyn jest nastawionych psychicznie na częste kontakty seksualne. Podczas wakacji podejmują pracę kelnerek czy pokojowych w miejscowościach turystycznych w Polsce lub południowej Europie, a przy okazji współżyją z klientami. Tego, co robią, nie traktują jednak jak prostytucji, lecz po prostu jako mniej lub bardziej częstą zmianę partnerów, którzy, jak to w życiu bywa, czasem odwzajemniają się jakimś prezentem.

– Po wakacjach spotykam się z nimi w przychodni, przychodzą, by zrobić sobie testy na obecność wirusa HIV. Opowiadają, że nie zdawały sobie sprawy, iż łączenie seksu z innym zajęciem może okazać się tak ciężką pracą – mówi prof. Izdebski, który w trakcie badań rozmawiał z ponad 400 prostytutkami.

Nie jest też typową prostytucją dość powszechne zjawisko uprawiania seksu podczas młodzieżowych dyskotek z udziałem gimnazjalistek i uczennic liceów. – Najczęściej w toaletach, oto cała intymność – dodaje prof. Izebski. Tu wytłumaczeniem są zwykle powody natury sentymentalnej, co zrozumiałe w tak młodym wieku. 16-letnia dziewczyna, która podczas jednego dyskotekowego wieczoru współżyła bez żadnych zabezpieczeń z kilkunastoma mężczyznami, ustawiającymi się do niej w kolejce, a potem zaczęła się bać, czy nie została zakażona, mówiła, że „szukała miłości”. To wiarygodne wyjaśnienie, bo przecież nie twierdziła, iż padła ofiarą rzekomej pigułki gwałtu, czym nieraz tłumaczą swe wyczyny młode bohaterki gorączki sobotniej nocy.
Nowym zjawiskiem jest jednak stopniowy zanik bezpłatnego, dyskotekowego seksu. – Przychodzi tam wielu starszych mężczyzn, którzy wiedzą, na jakich dyskotekach mogą znaleźć bardzo młode partnerki, więc coraz częściej na pytanie: „jak masz na imię?” dziewczyny odpowiadają: „150 zł” – mówi prof. Izdebski.

Gdy wszystko wolno

Dlaczego młode Polki tak chętnie uprawiają seks za pieniądze? Czy prostytuują się wyłącznie z powodów finansowych, czy może znaczenie ma też moda na rozwiązłość, coraz większa obecność nachalnej erotyki w naszym życiu oraz przemiany wychowawcze i obyczajowe, przyznające dziewczynkom w Polsce prawo do nieskrępowanego wyrażania emocji i potrzeb (którego to prawa nie przyznaje się chłopcom, wychowywanym zwykle – choć z różną skutecznością – tak by zachowywali się powściągliwie, „jak mężczyźni” i panowali nad sobą)?

Te przemiany oznaczają także zgodę na bardzo wczesne rozpoczynanie życia płciowego, osiąganie przyjemności, także seksualnej, i dużą aktywność młodych kobiet w nawiązywaniu kontaktów erotycznych (w ciągu ostatniego dziesięciolecia wiek inicjacji seksualnej Polaków obniżył się o 109 dni, ale Polek aż o 183 dni). Jak mówi ginekolog prof. Romuald Dębski, który w swej pracy zajmuje się również bardzo młodymi ciężarnymi, spora część z nich to rozpuszczone dziewczynki z tzw. dobrych domów, którym wszystko wolno, uważają, że na wszystko mogą sobie pozwolić, i nie mają żadnych hamulców.

Prof. Izdebski uważa zaś, że następuje zmiana postaw wobec seksualności, pisma dla młodzieży często sprawiają wrażenie, że wszyscy wokół uprawiają seks, rośnie przyzwolenie na zachowania erotyczne dziewcząt, inicjowanie kontaktów seksualnych i szpanowanie seksem. – Uczennice, które są odbierane spod szkoły samochodem przez mężczyzn, nie należą do rzadkości. Z moich badań sprzed trzech lat wynika, że wśród młodych ludzi w wieku 17-18 lat 1,5% miało już za sobą doświadczenia związane z uprawianiem prostytucji (średnia dla obu płci). To już przeszłość, że dziewczyny prostytuują się głównie z biedy. Przyczyną jest nie nędza i ubóstwo, ale coraz większe aspiracje ekonomiczne, a także pragnienie przeżycia czegoś ryzykownego, zakazanego. Podwyższona adrenalina jest wpisana w okres dorastania – twierdzi profesor.

Nie bez znaczenia są też zmiany, które na co dzień widać w mediach i na ulicach. Aktorki, ale i zwykłe dziewczyny z sąsiedztwa ubierają się i zachowują w sposób zarezerwowany kiedyś dla kobiet lekkiego prowadzenia, podczas gdy zachowanie i strój mężczyzn nie zmieniły się tak bardzo w ciągu dziesięcioleci. Jak mówi Ewa Szwesta, nauczycielka gimnazjalna z wieloletnim stażem, niemała część gimnazjalistek ma już za sobą inicjację seksualną. Po pierwszej klasie gimnazjum wiele dziewcząt się zmienia. Zaczynają się odsłonięte brzuchy, dekolty, mini, ciało opalone równomiernie w solarium, żeby było bardziej sexy. W ślad za tym idzie prowokacyjne zachowanie, chęć zwrócenia uwagi mężczyzn, imprezowanie.

Często dziewczęta są tylko rozwiązłe i puszczalskie, jednak uprawiają seks za darmo. Inne zaś dochodzą do wniosku, że warto na tym zarobić. Choć zaczynają się prostytuować to, jak wspomniane dwie uczennice, nigdy nie trafiają do domów publicznych i pracują na własną rękę, co mimo że wiąże się z pewnym ryzykiem, pozwala jednak uniknąć alfonsów, gangsterów i policjantów. Zainteresowanie ich usługami istnieje zawsze, a latem jest znacznie większe.
– Samcza część społeczeństwa w jakimś stopniu realizuje swe potrzeby seksualne właśnie w burdelach. Latem rośnie nasza aktywność seksualna, rośnie więc i popyt na takie usługi, a zatem większa jest też podaż. Prostytutki się aktywizują, przyjeżdżają z zagranicy, alfonsi wystawiają panienki w mini przy drogach (nawet jak pogoda nie zachwyca). Prostytucja to biznes, któremu sprzyjają lato i słońce.

Wakacje są często kosztowne dla młodych ludzi. Latem więcej dziewczyn się prostytuuje, by zarobić choćby na część wakacji. Prostytucja ma najczęściej podłoże ekonomiczne. Zdarzają się jednak i takie kobiety, które bardzo lubią tę pracę i wykonują ją niemal z powołania – twierdzi dr Ryszard Smoliński, seksuolog.

Paulina i Klaudia dają przykład

Czy, przykładowo, Paulina Kaczanow, młoda dziennikarka i była współpracowniczka tygodnika „Wprost”, która w 2003 r. ustanowiła tzw. erotyczny rekord świata, „kontaktując się” jednego dnia z 759 mężczyznami, uprawiała seks dla pieniędzy, czy może również dla doznań, które oferowała jej ta profesja?

A wcześniejsza rekordzistka Klaudia Figura (646 zbliżeń), która mówiła, że aż skakała z radości, gdy mogła wziąć udział w próbie bicia „rekordu” i nie interesowały jej aspekty finansowe? Dziennikarzom Klaudia opowiadała zaś, że jedno z jej najmilszych wspomnień z lat niemal dziecinnych dotyczy wyjazdu sobotnio-niedzielnego, kiedy to postanowiła doprowadzić do współżycia z dwoma chłopcami, którzy jej się spodobali, ale przebywali w innym towarzystwie. I udało jej się bardzo szybko. Obie panie absolutnie nie uważały się zresztą za prostytutki, lecz za „modelki erotyczne”.

W Polsce kilkaset młodych kobiet i niekoniecznie młodych mężczyzn regularnie występuje w filmach pornograficznych i pokazach seksu na żywo, aczkolwiek branża funkcjonuje dość kiepsko ze względu na konkurencję znacznie mniej przaśnych filmów zagranicznych. Występy te polegają oczywiście na współżyciu za pieniądze, ale „modelki” twierdzą, że kręcenie filmów i kochanie się na planie z dobraną grupą „aktorów” to działalność artystyczna, coś zupełnie innego niż stosunek z każdym, kto zapłaci. Prostytutki uważają zaś, że modelki są bezwstydne, bo istotą ich występów jest seks bez prezerwatywy i pokazywanie twarzy szerokiej publiczności, co one akceptują tylko za dopłatą (stosunek bez zabezpieczenia – dodatkowo od 50 do 100 zł, sfilmowanie aktu z pokazaniem twarzy dziewczyny – nawet od 500 zł, jeżeli w ogóle którakolwiek się zgodzi na obecność kamery).

Większe opory w pokazywaniu oblicza dowodzą, że mimo wszelkich przemian obyczajowych w Polsce prostytucja pozostaje i pozostanie procederem wstydliwym, zresztą jak na całym świecie. Nie zmieni tego pełna legalizacja branży, tak jak np. w Niemczech czy Holandii. Nie chcą tego ani prostytutki, ani właściciele domów publicznych, bo wyjście z czarnej strefy to zarazem podatki, a więc i zmniejszenie dochodów w skali od 19% (dla właścicieli) do nawet 30% (prostytutki).

Jest ryzyko, jest zabawa?

Dość popularną lekturą wakacyjną tego lata jest książka „Czarodziejki.com”. To wyimaginowane relacje kilku młodych prostytutek, opisujących z wszelkimi pornograficznymi szczegółami rzekome przeżycia w burdelach. Autor (czy autorzy) pod pseudonimem Ewa Egejska chce sprawić wrażenie, że doskonale zna tajniki tego zawodu. Książka jest adresowana do mężczyzn, więc stara się pokazać, że młode prostytutki to prawdziwe miłośniczki swojego fachu, które pracują w domach publicznych z radością i entuzjazmem, bo bardzo to lubią. Jak czytamy, są one „wesołe, urzekające, ładne, uśmiechnięte, zadbane” itd.

To oczywiście lipa. Z reguły – choć bywają wyjątki – prostytutki niezależnie od wieku są wulgarne, przeżarte gorzałą, zarwanymi nocami i różnymi chorobami, wyglądają dwa razy starzej od swych rówieśniczek. I nie ma się co dziwić, skoro obcują z najprymitywniejszą częścią męskiej populacji, taką, która w inny sposób nie potrafi sobie zorganizować satysfakcjonującej partnerki seksualnej.

Wstęp do wspomnianej książki napisała prof. Maria Szyszkowska. „Osiąganie szczęścia w sferze seksualnej wymaga wiedzy, którą ta książka zawiera w zapisach zwierzeń prostytutek (...). Zniewolenie świadomości odciska się negatywnie na życiu erotyczno-seksualnym i jak wynika z reportażu, wyzwalający bywa kontakt z kobietami uprawiającymi zawód, którego geneza wiąże się z początkiem ludzkości”, pisze m.in. pani profesor.

Nie zmienia to faktu, że obcowanie z prostytutkami oznacza nawiązywanie kontaktów seksualnych o najwyższym poziomie ryzyka. – To absolutna prawda. Ile razy przychodzili do mojego gabinetu przerażeni młodzi mężczyźni, szukając pomocy, tłumacząc, że byli z prostytutką, prezerwatywa pękła i boją się teraz o zdrowie swoje i swych stałych partnerek. Niebezpieczeństwo poważnych chorób z AIDS włącznie, co może wystąpić nawet po latach, jest naprawdę poważne – ostrzega dr Smoliński.

Wprawdzie, jak wynika z ogólnopolskich badań prof. Izdebskiego, dla prawie 7% Polek i Polaków możliwość zarażenia się AIDS stanowi dodatkowy bodziec potęgujący emocje, ale dla około 40% taka ewentualność stanowi jednak obawę w życiu erotycznym. Pozostałe 60% Polek i Polaków nie boi się ani AIDS, ani innych zakażeń – i dlatego właśnie, podejmując kontakty seksualne z osobami innymi niż stali partnerzy, nie stosuje prezerwatyw. Przyczynia się do tego i to, że od półtora roku w mediach rządowych, z powodów ideologicznych i religijnych, nie wolno przedstawiać w pozytywnym świetle przydatności prezerwatyw.

Wszystko się może zdarzyć

Prawie trzy czwarte polskich prostytutek nigdy nie badało się na obecność wirusa HIV, co piąta chorowała lub choruje na jakąś chorobę weneryczną – i praktycznie wszystkie za dopłatą oferują seks bez prezerwatywy. Ale trzeba też zauważyć, że dwa niedawne przypadki, w których toczy się postępowanie o świadome zakażanie partnerów i partnerek wirusem HIV (24-letnia kobieta zarażona wirusem w 16. roku życia oraz Simon Mol), nie dotyczą typowej prostytucji. Jest to jednak biznes wysoce kryminogenny. Co czwarta prostytutka bierze narkotyki, zatem nie do końca kontroluje swe zachowanie. W domu publicznym można paść ofiarą agresji, zostać okradzionym lub, co jeszcze gorsze, sfilmowanym i szantażowanym.
– Filmowanie i potem szantażowanie to częsty patent przestępczy. W sprawach, które ujawniliśmy, było bardzo wielu pokrzywdzonych i chodziło naprawdę o wysokie kwoty – mówi podinp. Puchalska. Domy publiczne są z reguły prowadzone przez gangsterów, więc całe środowisko jest dość regularnie inwigilowane przez organy ścigania, zwłaszcza że dochodzi tam do wielu rozmaitych naruszeń prawa. – W tzw. agencjach towarzyskich, salonach masażu czy klubach odnowy biologicznej zdarzają się przestępstwa skarbowe, łamanie przepisów o prowadzeniu działalności gospodarczej, nielegalny handel alkoholem, rozprowadzanie narkotyków, ukrywają się tam osoby poszukiwane – wskazuje podinsp. Grażyna Puchalska.

Najpowszechniejsze są oczywiście przypadki czerpania korzyści z cudzego nierządu, co jednak bardzo trudno udowodnić. – Nawet jeżeli wchodzimy do agencji towarzyskiej, to właściciel mówi, że nie wie, co ta czy inna pani robi w pokoju z osobą, która ją odwiedza, pani zaś wcześniej przekazała właścicielowi dokument, w którym zobowiązała się, że nie będzie uprawiać seksu za pieniądze – tłumaczy podinsp. Puchalska. Także klient prostytutki nie jest zainteresowany informowaniem policji o przyczynach swojej obecności w tym miejscu.

Gotowe na wszystko

– Cena za godzinę tu na miejscu to 100 zł, gdy dziewczyna dojeżdża (w obrębie miasta), trzeba dopłacić 50 zł. W programie zbliżenie klasyczne i miłość francuska z zabezpieczeniem. Bez zabezpieczenia – dopłata 100 zł. Seks analny kosztuje 400 zł – rzeczowo informuje panienka w jednym z warszawskich domów publicznych. Jeśli z usług jednej dziewczyny korzysta dwóch panów, cenę oczywiście trzeba podwoić. Twierdzi, że na filmowanie twarzy żadna z jej koleżanek się nie zgodzi. Poza wielkimi miastami wszystkie te opłaty są mniej więcej dwukrotnie niższe.

Jak twierdzi prof. Izdebski w pracy „Seksualność Polaków w dobie HIV/AIDS”, po kilkunastu latach, które minęły od transformacji ustrojowej, świadczenie płatnych usług seksualnych w Polsce „wkomponowało się” w rzeczywistość społeczną. Z różnorodnej oferty domów publicznych lub osób oferujących usługi seksualne korzysta 12% mężczyzn i niespełna 1% kobiet. Najczęściej współżycie z prostytutkami podejmują Polacy w województwach łódzkim (region o dużej urbanizacji, gdzie nie najgorzej się zarabia) i pomorskim (tam wiele dziewczyn przyjeżdża, by uprawiać wakacyjny nierząd). Obu województwom minimalnie ustępuje mazowieckie. W tych trzech regionach co szósty mężczyzna chodzi do domów publicznych.

Życie w mieście i niezłe zarobki nie stanowią jednak reguły przesądzającej o większym zainteresowaniu płatnym seksem. Na przykład na Śląsku do uprawiania seksu z prostytutkami przyznaje się tylko 7% Polaków. Generalnie, zajmują się tym ludzie młodzi. Większość prostytutek nie przekroczyła 25 lat, a większość ich klientów – 29 lat.

Dlaczego w ogóle polscy mężczyźni korzystają z usług prostytutek? Jedna z rzekomych bohaterek książki Ewy Egejskiej mówi: „Może zrobić to, czego matce swoich dzieci nie zrobi. Może uderzyć, jeśli zapłaci. Na wszystko jest cennik, jesteśmy gotowe na prawie wszystko”.
Są zatem tacy klienci, którzy chcą realizować rozmaite fantazje, o których nigdy w życiu nie powiedzą żonom czy narzeczonym. – Bo my tylko udajemy, że jesteśmy otwarci w sferze erotycznej. Nie jesteśmy jednak w stanie o wszystkim rozmawiać ze swym stałym partnerem – uważa dr Ryszard Smoliński.

Natomiast prostytutki za odpowiednią sumę zgodzą się na wszystko, co nie spowoduje u nich trwałych obrażeń lub dłuższej nieprzydatności zawodowej z powodów fizycznych lub psychicznych. Klienci robią z nimi to, czego z „legalnymi” partnerkami nigdy nie zrobią.

Jednak ogromna większość mężczyzn odwiedza domy publiczne dlatego, że z powodu rozmaitych niedostatków nie ma innych szans na seks z młodą kobietą. Bo wprawdzie wielu panów ma takie pragnienia, ale mało który z nich może być drugim Romanem Polańskim, popularnym nie tylko dzięki swym filmom, lecz także za sprawą kontaktów z dziewczętami o kilkadziesiąt lat młodszymi.

Andrzej Musiał

Korzystanie z płatnego seksu (procent mężczyzn, według województw)

Dolnośląskie 7,4 Kujawsko-Pomorskie 9,8 Lubelskie 4,3 Lubuskie 11,4 Łódzkie 17,2 Małopolskie 5,7 Mazowieckie 16,3 Opolskie 6,5 Podkarpackie 4,8 Podlaskie 10,3 Pomorskie 16,9 Śląskie 7,3 Świętokrzyskie 9,4 Warmińsko-Mazurskie 14,3 Wielkopolskie 11,6 Zachodniopomorskie 5,4 Źródło: badanie OBOP, grudzień 2005

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)