Hillary Clinton w drodze do Białego Domu
„Mam ogromną nadzieję, że jeszcze za mojego życia kobieta zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych” – stwierdziła kiedyś Hillary Clinton. Z dużym prawdopodobieństwem miała na myśli siebie, a jej marzenia mogą się zrealizować już w przyszłym roku, ponieważ była Pierwsza Dama jest pewną kandydatką do nominacji Partii Demokratycznej. Czy przekona Amerykanów?
„Mam ogromną nadzieję, że jeszcze za mojego życia kobieta zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych” – stwierdziła kiedyś Hillary Clinton. Z dużym prawdopodobieństwem miała na myśli siebie, a jej marzenia mogą się zrealizować już w przyszłym roku, ponieważ była Pierwsza Dama jest pewną kandydatką do nominacji Partii Demokratycznej. Czy przekona Amerykanów?
W połowie kwietnia Hillary Clinton ogłosiła decyzję, która dla nikogo nie była zaskoczeniem. „Każdego dnia Amerykanie potrzebują przywódcy i chcę nim być” – oświadczyła w nagraniu na stronie internetowej. Jej kampania wyborcza ma być najdroższa w historii, podobno będzie kosztować blisko miliard dolarów!
To już drugie podejście Hillary do walki o fotel w Białym Domu, którego nie zajmowała dotychczas żadna kobieta. W 2008 r. przegrała batalię o nominację z Barackiem Obamą. Obecnie może być jej niemal pewna – z sondaży wynika, że Clinton poprze aż 86 proc. wyborców głosujących w prawyborach Partii Demokratycznej.
Hillary od razu otrzymała poparcie córki Chelsea, która w wywiadzie dla magazynu „Elle” stwierdziła: „Jedną z naszych podstawowych wartości jest to, że jesteśmy krajem równych szans, ale równe szanse nie dotyczą jeszcze kwestii płci. To nasze podstawowe wyzwanie. Sądzę, że pierwsza kobieta prezydent – kimkolwiek by ona nie była – pomoże rozwiązać ten problem”.
Jednak zdaniem analityków największym atutem Clinton mogą stać się nie wywiady z Chelsea, ale jej… córeczka. Charlotte przyszła na świat we wrześniu 2014 r. i już kilka godzin po narodzinach pojawiła się w internecie w objęciach szczęśliwej babci. Trudno wyobrazić sobie lepsze zagranie ocieplające wizerunek Hillary, którą wielu Amerykanów uważa za chłodną, zasadniczą i pozbawioną emocji kobietę.
Afera rozporkowa
Urodziła się w 1947 r. i od najmłodszych lat wyróżniała się ogromną pracowitością oraz ambicją. Z najlepszymi notami kończyła kolejne szkoły. Podczas studiów prawniczych na prestiżowym Uniwersytecie Yale poznała przyszłego męża – Billa Clintona. Od początku wspierała partnera w kolejnych etapach kariery, jednocześnie nie zaniedbując własnego rozwoju.
Zawsze umiała postawić na swoim. Gdy w 1993 r. Clintonowie wprowadzili się do Białego Domu, Hillary wprowadziła zakaz palenia, a do prezydenckiego menu wpisała ulubione brokuły. Podobno często organizowała także seanse spirytystyczne, prowadząc „rozmowy” z Mahatmą Gandhim czy Eleanor Roosevelt.
Nie zamierzała jednak być tylko „malowaną Pierwszą Damą”. Została m.in. szefem zespołu przygotowującego projekt reformy systemu opieki zdrowotnej. Szybko zyskała opinię kobiety mającej realny wpływ na decyzje podejmowane przez przywódcę Stanów Zjednoczonych. Jednak w 1998 r. musiała zmierzyć się z największym wyzwaniem, czyli „aferą rozporkową”, która wybuchła po ujawnieniu romansu męża z 22-letnią Moniką Lewinsky, stażystką pracującą w Białym Domu. Gdy sprawą zajął się niezależny prokurator, Kenneth Starr, Lewinsky potwierdziła, iż między nią a prezydentem doszło do stosunków seksualnych. Podczas zeznań Clinton zaprzeczył jakoby miał romans z młodą kobietą. Jednak dowody były tak silne, że Kongres zarzucił mu składanie fałszywych zeznań i wszczął procedurę impeachmentu (usunięcia z urzędu). Na oczach Ameryki Hillary oznajmiła, że wybacza niewiernemu mężowi, co być może uchroniło Billa Clintona przed eksmisją z Białego Domu. „Jako żona najchętniej skręciłabym mu kark” – napisała później w pamiętnikach. „Ona
poradziłaby sobie bez Billa świetnie. Nie to, co on bez niej” – przekonuje Hugh, brat Hillary.
Biedni bogacze
Choć amerykańskie media wielokrotnie wieszczyły rozwód Clintonów, małżonkowie, być może z powodu politycznych kalkulacji, wciąż są razem. Przynajmniej teoretycznie, ponieważ od dawna nie mieszkają razem – Hillary przebywa głównie w Waszyngtonie, natomiast Bill w Chappaqua koło Nowego Jorku. Kilka lat temu „New York Times” napisał, że on bawi się na imprezach, a ona żyje pracą jak mnich. Prowadzą osobne życie, jednak kiedy Bill wylądował na stole operacyjnym, Hillary natychmiast przyjechała do szpitala i opóźniła ważny wyjazd za granicę, czekając, aż mąż przejdzie zabieg.
Po opuszczeniu Białego Domu mogła wreszcie zacząć realizować polityczne ambicje. W 2001 r. została pierwszą w historii kobietą, która objęła mandat senatora stanu Nowy Jork. W 2009 r. przyjęła propozycję Baracka Obamy i otrzymała nominację na sekretarza stanu USA.
Teraz marzy o powrocie do Białego Domu, ale przeciwników jej nie brakuje. Najzagorzalszym wrogiem Clinton jest zwłaszcza konserwatywna prawica. „To może być pierwsza prezydent lesbijka!” – grzmiał niedawno Bryan Fischer ze stowarzyszenia American Family Association, komentując spekulacje bulwarowych mediów o preferencjach seksualnych kandydatki na prezydenta. Wyznanie na temat swojej orientacji Hillary miała rzekomo zamieścić w książce „Hard Choices”, ale okazało się, że w publikacji nie było nic pikantnego.
Więcej kontrowersji budzi majątek Clintonów. Hillary żaliła się, że po zakończeniu prezydentury męża rodzina była całkowicie spłukania i ledwie wiązała koniec z końcem. Szybko pojawiły się informacje, że Bill Clinton zarobił na wystąpieniach i wykładach ponad 100 mln dol.
Hillary również nie przymiera głodem. Za spotkanie ze studentami Uniwersytetu Kalifornijskiego zażądała 300 tys. dolarów. Miała także inne „gwiazdorskie” wymagania, w jej garderobie musiało znajdować się m.in. dietetyczne piwo imbirowe, hummus oraz odpowiednio pokrojone warzywa i owoce.
Wsparcie gwiazd
Przeciwnicy Hillary, m.in. republikański senator z Kentucky Rand Paul, atakują ją, twierdząc, że walczy o prawa kobiet, podczas gdy rodzinna fundacja Clintonów przyjmuje dotacje od Arabii Saudyjskiej, gdzie ofiary gwałtów są publicznie biczowane. Martin O'Malley, były gubernator stanu Maryland twierdzi natomiast: „Prezydentura to nie jest jakaś korona, którą przekazują sobie dwie rodziny”, nawiązując do klanów Clintonów i Bushów. Hillary ma jednak duże poparcie, m.in. przedstawicieli show-biznesu. Do grona jej największych stronników należy Robert de Niro. „Mam nadzieję, że Hillary Clinton wygra. Sądzę, że spełniła swoją powinność. Zasłużyła sobie na prawo zostania prezydentem i kierowania naszym krajem” – stwierdził słynny aktor w wywiadzie dla „The Daily Beast”.
Clinton może też liczyć na wsparcie jednej najpopularniejszych obecnie amerykańskich artystek, Leny Dunham, która podbiła serca publiczności jako gwiazda serialu „Dziewczyny”. „Z tobą Hillary na każdym kroku!” – napisała na Instagramie młoda pisarka i aktorka, deklarując, że planuje wykonanie na plecach tatuażu nawiązującego do kampanii Clinton. W książce „Hard Choices” Hillary wyznała, że w swoim gabinecie w Departamencie Stanu trzymała śpiewającego pluszowego misia – prezent od jednego z jej poprzedników. Pluszak śpiewał „Don't worry, be happy” gdy ścisnęło się jego łapkę. Czy Clinton będzie musiała słuchać tej piosenki po wyborach prezydenckich? Przekonamy się już jesienią 2016 r.