Justyna Kowalczyk wyznała, że cierpi na depresję
- Wszystko od A do Z wiedziały tylko trzy osoby. A i tak ze sporym opóźnieniem. Dwie z nich nie mogły uwierzyć, że to wszystko prawda. Bo gdy patrzyły na mnie np. w telewizji, widziały inną Justynę. Robiłam swoje. Byłam wrakiem, to wtedy chciałam rzucić narty, ale uznałam, że muszę to wszystko wypłakać - powiedziała Justyna Kowalczyk w rozmowie z Pawłem Wilkowiczem ze Sport.pl.
- Wszystko od A do Z wiedziały tylko trzy osoby. A i tak ze sporym opóźnieniem. Dwie z nich nie mogły uwierzyć, że to wszystko prawda. Bo gdy patrzyły na mnie np. w telewizji, widziały inną Justynę. Robiłam swoje. Byłam wrakiem, to wtedy chciałam rzucić narty, ale uznałam, że muszę to wszystko wypłakać - powiedziała Justyna Kowalczyk w rozmowie z Pawłem Wilkowiczem ze Sport.pl.
Na łamach "Gazety Wyborczej" ukazał się wywiad z mistrzynią olimpijską, w którym zdecydowała się powiedzieć o swoich najintymniejszych tajemnicach. O cierpieniu spowodowanym depresją i poronieniem. Można w nim przeczytać m.in:
- Od ponad roku mam zdiagnozowane stany depresyjne. Od ponad półtora roku walczę z bezsennością. Może by się zebrało kilkadziesiąt nocy, które w tym czasie normalnie przespałam. Walczę ze swoim organizmem, z ciągłymi nudnościami, zasłabnięciami, gorączkami po 40 stopni, lękami. Z problemami, które mi się wcześniej nie zdarzały. W pewnym momencie byle posiłek bywał wystarczającym powodem do wymiotowania. Teraz jest trochę lepiej. Łączyć to wszystko z treningiem jest bardzo trudno. Bywały takie dni, gdy jedynym moim widokiem był sufit w pokoju. Gdy nie miałam siły ani chęci wstać z łóżka, a jedynym pytaniem było: po co?
Jeszcze w poniedziałek Kowalczyk odebrała statuetkę za zajęcie drugiego miejsca w Plebiscycie Przeglądu Sportowego, TVP i Ministerstwa Sportu i Turystyki na Sportowy Sukces 25-lecia.
POLECAMY:
(mtr/sr), kobieta.wp.pl