Kiedy on nie chce się wiązać
„Nie chcę mieć dziewczyny. Dużo pracuję, lubię spędzać czas ze znajomymi i do tego sporo trenuję” – zarzekał się Michał, gdy poznał Magdę. Od początku chciał, by zasady były jasne: chodzi tylko o seks i nic więcej. Ona też nie miała ani czasu, ani chęci na związek. Jednak po kilku miesiącach zaangażowała się i coś trzeba było z tym zrobić…
27.02.2012 | aktual.: 28.02.2012 10:44
„Nie chcę mieć dziewczyny. Dużo pracuję, lubię spędzać czas ze znajomymi i do tego sporo trenuję” – zarzekał się Michał, gdy poznał Magdę. Od początku chciał, by zasady były jasne: chodzi tylko o seks i nic więcej. Ona też nie miała ani czasu, ani chęci na związek. Jednak po kilku miesiącach zaangażowała się i coś trzeba było z tym zrobić…
„Pamiętaj, że nie ma takiego faceta, którego nie dałoby się podejść. Nawet jak jest zajęty, to można coś na to zaradzić” – zawsze powtarzała moja przyjaciółka. „Długi staż, wspólny kredyt – nieważne, jeśli to naprawdę coś dużego, to i ślub nie będzie przeszkodą. Najtrudniejszy jest przypadek faceta, który nigdy nie miał poważnej dziewczyny i... po prostu nie chce jej mieć. To gorsze niż najbardziej zaawansowany związek” – twierdziła. Życie pokazuje, że taką sprawę faktycznie dość trudno jest wygrać. Jednak czy to oznacza, że nie należy próbować? Zawsze warto walczyć, gdy wiemy, czego chcemy.
Nie chcę mieć dziewczyny
Michał jest bardzo młody, ma 24 lata. O trzy lata starszą Magdę poznał na urodzinach kolegi. Przetańczyli pół nocy, a drugie pół spędzili w jej sypialni. „Od początku był bardzo czuły. Nie sprawiał wrażenia faceta, który wychodzi co weekend po to, żeby wyrwać jakąś laskę i zaciągnąć ją do łóżka. Sposób, w jaki mnie całował, przytulał czy głaskał, od razu był wyjątkowy” – mówi Magda. Spotykali się rzadko, zwykle późnym wieczorem i spędzali razem upojne noce.
„Seks był taki, jak nigdy przedtem. Nie chciało mi się wierzyć, że tak może być z kimś, kogo w ogóle nie znasz. My nawet nie mieliśmy czasu na rozmowy. Przez długi czas w ogóle się nie znaliśmy” – mówi Magda. Przyznaje, że z czasem zaczęła się czuć samotna. „Nie potrzebowałam związku, ale brakowało mi tego, żeby wyjść z facetem do kina, żeby ktoś potrzymał mnie za kolano, czasem zabrał na drinka” – opowiada. Któregoś dnia zaproponowała Michałowi wyjście do kina. Spojrzał na nią przerażonym wzrokiem i powiedział, że nie mam mowy o żadnej randce. „Zrobiło mi się trochę przykro, bo zawsze był bardzo miły i nie wiedziałam nic z złego w tym, żeby raz w miesiącu wyskoczyć razem na film” – mówi. Po kilku miesiącach ich relacje się zmieniły. Michał zaczął okazywać więcej zainteresowania. Kilka razy zabrał ją na drinka, w końcu zaproponował kino, zaczęli więcej rozmawiać. Zakochała się.
„Wiedziałam, że to nie ma sensu, bo on wciąż powtarzał, że nie chce z nikim być. Mieliśmy umowę, że sypiamy tylko ze sobą, więc tak naprawdę to wyglądało jak luźny związek. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co do niego czuję, zaczęłam się zastanawiać, co robić dalej” – opowiada Magda. Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że w takim układzie lepiej byłoby, gdyby przestali się spotykać, ale z drugiej strony: czemu rezygnować z czegoś, co jest tak przyjemne skoro i tak nie spotyka się z nikim innym? Któregoś dnia Michał sam zaczął rozmowę. Zapytał się jej czy nie brakuje jej czegoś bardziej stabilnego. „Odpowiedziałam, że nie. Przyznałam jednak, że jest coś, czego mi brakuje: pewności, że mu na mnie zależy. Porozmawialiśmy wtedy szczerze o wszystkim i powiedział, że chce być ze mną. Nie wierzyłam własnym uszom. Okazało się, że każde z nas potrzebowało czasu” – mówi.
Magda była cierpliwa. Od początku wiedziała, że to, co ich łączy, jest wyjątkowe, więc nie naciskała, niczego nie wymagała, ale też nie czekała. „Kiedy zrozumiałam, że mi na nim zależy, postanowiłam dać sobie czas na to, by zastanowić się, czego tak naprawdę chcę. Michał uprzedził mnie w poruszeniu tego tematu. Nie robiłam nic, dopóki nie byłam pewna, czego od niego chcę. To była najlepsza decyzja, bo Michał jest takim facetem, który musi sam do wszystkiego dojść. Chyba dlatego tak za nim szaleję” – śmieje się Magda, która pokochała go za szczerość i niezależność. Mówi, że nie ma nic milszego od tego, kiedy kładzie się obok niej i mówi: „Strasznie fajnie jest mieć taka dziewczynę jak Ty. Cieszę się, że mnie naprostowałaś”. Bartek nie chciał mieć dziewczyny na stałe, bo uważał, że koledzy, którzy się z kimś spotykają, są pantoflarzami. „Do tej pory sporo razem wychodziliśmy: w tygodniu grywaliśmy wieczorami w piłkę albo wyskakiwaliśmy na piwo, a w weekendy chodziliśmy na imprezy. Wszystko kończyło się wtedy,
gdy któryś poznawał dziewczynę. Raptem na piłkę nie było czasu, a na imprezy chęci” – opowiada 26-letni Bartek. „Jak widziałem, że ktoś jest szczęśliwy, to nawet trochę zazdrościłem, ale niektórzy wcale na takich nie wyglądali. Uwielbiam grać w piłkę i od kilku lat mamy taką tradycję, że każdą niedzielę gramy, a później jedziemy razem coś zjeść i na piwo. Nie wyobrażam sobie, że miałbym z tego zrezygnować po to, żeby zjeść obiad z rodzicami dziewczyny, z którą akurat się spotykam, tylko dlatego, że jest niedziela” – opowiada.
Ale i na Bartka przyszedł czas. Kiedy poznał Izę, od razu zaznaczył, że ma ochoty na żaden poważny układ, ale spodobała mu się, więc kilka razy zaproponował jej wspólne wyjście na imprezę. Kilka tygodni później zaczęli ze sobą sypiać.
„Iza dużo pracowała, sporo wyjeżdżała. Zawsze to ja musiałem się odezwać, kiedy chciałem się spotkać. Nigdy do mnie nie dzwoniła, bardzo rzadko pisała, ale kiedy już się spotykaliśmy, uśmiech nie schodził z jej twarzy. Dbała o mnie pod każdym względem. Zawsze czułem się wyjątkowo i polubiłem to. Któregoś dnia opowiedziała mi o tym, że była na randce z facetem, z którym od dawna próbowała się umówić. Chciał ją pocałować i zrozumiała, że nie chce, bo mimo tego, że nie jesteśmy razem i mogłaby to zrobić, myśli o mnie i to jest przyjemne” – opowiada Bartek. Przyznaje, że wtedy po raz pierwszy poczuł się zazdrosny. „Zdałem sobie sprawę z tego, że przecież ta historia mogłaby się zupełnie inaczej zakończyć. Mogłaby przyjść uśmiechnięta i powiedzieć mi, że się zakochała, że poznała faceta, który chce z nią być i nie możemy się już spotykać. Uświadomiłem sobie wtedy, że ostatnią rzeczą, na jaką mógłbym pozwolić, to właśnie taka sytuacja. Spotkałem się z nią i opowiedziałem jej o tym, co czuję” – dodaje.
Bartek spotyka się z Izą od kilku miesięcy. Nie mieszkają razem i pozostawiają sobie nawzajem sporo przestrzeni. „To niesamowite. Potrafię spędzić całą dobę i nie robić nic tylko przytulać się i rozmawiać. Nawet nie chcę nigdzie wychodzić, ale to chyba dlatego, że sam chcę i nikt ode mnie niczego nie wymaga”.
Nie ma rzeczy niemożliwych. Kiedy wiemy, że jest nam dobrze, lepiej niż kiedykolwiek indziej, warto uzbroić się w cierpliwość albo dać komuś drugą szansę. Nie wolno jednak przesadzać w drugą stronę. Gdy potrzebujemy czegoś więcej niż upojnych nocy, a druga strona to ignoruje, warto sobie odpuścić, bo może nas ominąć coś pięknego…