Leni Riefenstahl – ulubiona reżyserka Hitlera
„Co by było, gdyby Adolf Hitler ożenił się z Leni? Mielibyśmy dwóch führerów” – taki żart krążył w Niemczech na przełomie lat 30. i 40. Riefenstahl była bez wątpienia kobietą niezwykłą, a pogoń za karierą i nowymi doświadczeniami zajmowała ją do tego stopnia, że nie miała czasu na wątpliwości czy dylematy moralne. Nic dziwnego, że do końca swojego długiego życia musiała zmagać się z oskarżeniami o wspieranie nazizmu.
16.04.2015 | aktual.: 16.04.2015 15:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
„Co by było, gdyby Adolf Hitler ożenił się z Leni? Mielibyśmy dwóch führerów” – taki żart krążył w Niemczech na przełomie lat 30. i 40. Riefenstahl była bez wątpienia kobietą niezwykłą, a pogoń za karierą i nowymi doświadczeniami zajmowała ją do tego stopnia, że nie miała czasu na wątpliwości czy dylematy moralne. Nic dziwnego, że do końca swojego długiego życia musiała zmagać się z oskarżeniami o wspieranie nazizmu.
Miała 100 lat, gdy po raz ostatni trafiła na czołówki gazet. W 2002 r. znów dopadła ją przeszłość, kiedy niemieckie stowarzyszenie Romów złożyło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez wybitną artystkę.
Sprawa dotyczyła wydarzeń z początku lat 40. XX wieku, gdy Leni Riefenstahl pracowała nad filmem „Niziny”. Na planie produkcji statystowało ponad 100 romskich więźniów z obozów koncentracyjnych Salzburg - Maxglan i Marzahn. Reżyserka przez długi czas utrzymywała, że wszyscy przeżyli wojnę. Jednak innego zdania byli świadkowie, którzy zarzucili Riefenstahl haniebne kłamstwo, ponieważ po zakończeniu zdjęć statyści wrócili do obozów, gdzie wielu z nich zginęło.
Ze względu na brak dowodów i zaawansowany wiek podejrzanej prokuratura umorzyła śledztwo, ale Leni znów musiała tłumaczyć się ze swoich dawnych dokonań. „Nie żałuję, że poznałam Hitlera, bo oznaczałoby to, że muszę żałować, że żyłam. Mogę więc powiedzieć, że żałuję, że żyłam – tylko że przecież wszystko w życiu robiłam wyłącznie dla sztuki” – stwierdziła w jednym z wywiadów.
Urzeczona Hitlerem
Urodziła się w 1902 r. w Berlinie. Od wczesnej młodości wymykała się schematom narzucanym przez mieszczańską rodzinę. Gdy oznajmiła ojcu, że chce zostać aktorką, ten wpadł w szał. Wtedy postanowiła zająć się tańcem i w wieku 21 lat zaczęła jeździć po niemieckich miastach z programem przygotowanym według własnej choreografii. Zyskała status gwiazdy, ale jej karierę przerwała poważna kontuzja kolana.
Wtedy Leni Riefenstahl znów zachwyciła się kinem, podobno po zobaczeniu plakatu do filmu „Góra przeznaczenia” Arnolda Fancka. Niedługo później spotkała się z tym reżyserem, poszukującym aktorki, która podejmie się niebezpiecznych zadań – wspinaczki po skałach czy zjazdów na nartach ze stromych wzgórz. Leni nie wahała się nawet przez chwilę i na przełomie lat 20. i 30. wystąpiła w pięciu produkcjach Fancka, tworząc wizerunek nowej niemieckiej kobiety – silnej, pewnej siebie i wysportowanej.
W 1932 r. Riefenstahl pojawiła się na berlińskim wiecu przywódcy NSDAP i zachwyciło ją elektryzujące przemówienie Adolfa Hitlera. „Byłam jak sparaliżowana. Choć nie mogłam zrozumieć większości tego, co mówił, byłam tym urzeczona i miałam poczucie, że ta widownia poszłaby za nim wszędzie” – opisywała we wspomnieniach. Ta chwila miała zmienić jej życie.
Triumf woli
Zachwycona Hitlerem Riefenstahl napisała do niego list z propozycją współpracy. Leni porzuciła już wówczas karierę aktorki, ponieważ znacznie bardziej zaczęła ją interesować reżyseria. Gdy niedługo później spotkała się z führerem w kurorcie nad Morzem Północnym, wódz III Rzeszy wyznał, że zachwycił go taniec Riefenstahl w „Świętej górze” Fancka. Władze nazistowskie postanowiły wykorzystać entuzjazm artystki i Leni otrzymała propozycję nakręcenia filmu o Hitlerze. „To jedyna spośród tych wszystkich gwiazd, która nas rozumie” – zanotował w dzienniku minister propagandy Josef Goebbels.
Młoda reżyserka otrzymała do dyspozycji niemal 200-osobową ekipę najlepszych operatorów, techników i oświetleniowców. Film „Triumf woli” dokumentował VI zjazd NSDAP, który odbył się w dniach 10-14 września 1934 roku w Norymberdze. W ciągu miesiąca po premierze obejrzało go ponad 200 tys. Niemców, zdobył nagrody na festiwalu w Wenecji czy wystawie światowej w Paryżu. Świat był zachwycony nowatorską realizacją i rozmachem dzieła Riefenstahl, ale jednocześnie zaniepokojony apoteozą Hitlera i jego planu wielkich Niemiec. Gdy w 1938 r. Leni pojechała do Stanów Zjednoczonych promować swój kolejny film – „Olimpiadę” (kręcony podczas igrzysk w Monachium w 1936 roku) została zbojkotowana jako nazistka i rzekoma kochanka führera. „Zanim wylądowaliśmy w Ameryce, do statku podpłynęli dziennikarze i powiedzieli mi, że w Niemczech płoną synagogi. Odparłam, że to niemożliwe” – wspominała w wywiadzie dla „Spiegla”.
Świadek zbrodni
Już pięć dni po wybuchu II wojny światowej władze utworzyły Sondernfilmtrupp Riefenstahl, czyli „specjalny oddział filmowy Riefenstahl”. We wrześniu 1939 r. Leni pojawiła się w Polsce, żeby udokumentować zwycięską kampanię wojsk niemieckich. W Końskich stała się świadkiem egzekucji 30 niewinnych cywilów, zabitych w odwecie za napaść na żołnierzy Wehrmachtu. Podobno próbowała powstrzymać rzeź. „Wściekli mężczyźni zwrócili się groźnie przeciwko mnie, jeden krzyknął: niech ona się zamknie, precz z tą babą!, inny: zastrzelcie ją! Wycelował w moją stronę. Patrzyłam na nich przerażona. Wtedy zrobiono mi zdjęcie” – wspominała historię fotografii, na której widać zrozpaczoną twarz reżyserki.
Jednak nawet to zdarzenie nie zachwiało jej wiarą w Hitlera. Kilka dni później filmowała paradę zwycięstwa w Warszawie. Po zdobyciu Francji wysłała do führera entuzjastyczny telegram.
W powojennych wywiadach Riefenstahl przekonywała, że nie miała pojęcia o skali nazistowskich zbrodni. Podobno wiedziała tylko o istnieniu obozów w Dachau (gdzie mieli trafiać zdrajcy ojczyzny) i Terezinie (dla Żydów, którzy nie zdecydowali się na emigrację). Jednak alianci nie uwierzyli w jej tłumaczenia. Już w kwietniu 1945 r. Leni została aresztowana przez żołnierzy amerykańskich w tyrolskim kurorcie Kitzbühel. Podobno, gdy usłyszała o Holocauście i obozach zagłady, płakała i krzyczała.
„Żyłam dla sztuki”
Amerykańscy śledczy nie dopatrzyli się winy Riefenstahl i zwolnili ją z więzienia. Wtedy artystką zainteresowały się władze Francji. Pozostająca pod ciągłą obserwacją policji reżyserka popadła w depresję i wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. „Kiedy wyszłam, byłam wychudzona, miałam anemię, byłam rozbita po elektrowstrząsach. I wtedy miałabym kręcić jakiś film? To, że nie popełniłam samobójstwa, zawdzięczam matce, która była ze mną i powtarzała, że muszę to przetrwać” – wspominała.
Przez resztę życia musiała bronić się przed zarzutami współpracy z nazistami. Pozywała dziennikarzy, którzy publikowali artykuły atakujące ją za kolaboracje z reżimem. W latach 50. uciekła do Afryki, gdzie przez wiele miesięcy fotografowała i filmowała rdzennych mieszkańców Sudanu. Jej zdjęcia ukazywały się m.in. w tygodniku „Stern”.
Później zafascynowało ją dokumentowanie piękna podwodnego świata. Leni miała 70 lat, gdy zdobyła uprawnienia nurka. W bardzo dojrzałym wieku związała się także z mężczyzną – o 40 lat młodszym operatorem kamery. Wcześniej nie miała czasu na miłość. „Żyłam tylko dla sztuki, dla pracy” – wspominała.
Leni Riefenstahl zmarła podczas snu 8 września 2003 r., w swoim domu w bawarskim Pöcking.