Long live VINTAGE!
Siedzę na konferencji naukowej obok Rosa-Lee. Patrzę na jej paznokcie, które kiedyś pokryte były czarnym lakierem, lecz teraz jest to już tylko wspomnienie czarnego lakieru... Zastanawiam się, ile już widziałam takich dłoni w Big Apple i jak bardzo cierpiałaby warszawianka, mając choć jeden odprysk na swym paznokciu. I wtedy Rosa-Lee mówi, że po godzinach jest barmanką w modnym, eleganckim klubie na Soho... Zużycie jest w Nowym Jorku trendy i sexy!
18.12.2007 | aktual.: 26.06.2010 15:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Siedzę na konferencji naukowej obok Rosa-Lee. Patrzę na jej paznokcie, które kiedyś pokryte były czarnym lakierem, lecz teraz jest to już tylko wspomnienie czarnego lakieru... Zastanawiam się, ile już widziałam takich dłoni w Big Apple i jak bardzo cierpiałaby warszawianka, mając choć jeden odprysk na swym paznokciu. I wtedy Rosa-Lee mówi, że po godzinach jest barmanką w modnym, eleganckim klubie na Soho... Zużycie jest w Nowym Jorku trendy i sexy!
Przyzwyczajeni do słodkich obrazków z „Seksu w Wielkim Mieście” - gdzie nawet dres bohaterki wygląda, jakby właśnie wyszedł ze sklepu z białymi podkoszulkami - zapominamy, że istnieje prawdziwy Nowy Jork. Taki, w którym na miejscu jest raczej brunatny, zmechacony sweterek – wieloletni przyjaciel Woody’ego Allena.
But jako pamiętnik
Nowy Jork szaleje za Conversami. Te proste, klasyczne tenisówki i trampki noszą praktycznie wszyscy przez cały rok i do wszystkiego. Najmodniejsze są białe. I tu dotykamy sedna sprawy: prawdziwy koneser Conversów nosi je „dopóki nie zgubi podeszwy po drodze” – Broń Boże nie piorąc ich i nie czyszcząc. Białe Conversy są więc zazwyczaj zapisem paru miesięcy z życia właściciela: wędrówek, imprez, wycieczek.
Podobnie jest z kowbojkami. Po pierwsze nie znam osoby, która kupiłaby sobie nowe kowbojki; po drugie: kowbojskie buty muszą mieć duszę i pokazywać, że je kochasz. Im bardziej zużyte – tym piękniejsze i modniejsze. Najlepiej w zestawie z idealną małą czarną. Oczywiście vintage...
Stare, stare!
„Is this Vintage?” – to najmodniejsze pytanie w Nowym Yorku. W końcu wszystko może być vintage... To, że twoje ubranie miało przed tobą jeszcze jednego właściciela, i być może inne, ciekawsze życie – stawia Cię w lepszym świetle. Czy faktycznie zyskujesz Manę swojego poprzednika? Nie wiadomo, jednak szał na autentyczne rzeczy z lat ’50, ’60, ’70 i – tak, tak! –’80 jest w Nowym Jorku prawdziwym, długotrwałym trendem.
Możesz po prostu być modna i nosić jedną starą rzecz jako kontrapunkt dla Marca Jacobsa, lecz jeśli jesteś vintage Freak – możesz ubrać się od stóp do głowy w projekty YSL z lat ’70. Czy to wygląda dziwnie? A jak podobają wam się kreacje Samanthy z „Seksu w Wielkim Mieście”? Tak, to da się nosić z powodzeniem tylko w Nowym Jorku...
ZOBACZ TEŻ
Oszczędność jest trendy
„Czy ty masz na sobie buty Paula Smitha?” - pytam Kaśkę. „Były przecenione z 400$ na 80$ - nie mogłam nie kupić!”. Wyprzedaże (trofeami nowojorczanki chwalą się bez obciachu, za to z satysfakcją „łowcy” – „Tak, KIEDYŚ kosztowała 1200, JA kupiłam ją za 200...”) to jeden trendy sposób na oszczędzenie pieniędzy, drugim są Vintage Stores i tzw. Thrift Stores czyli secondhandy które część dochodu oddają na cele dobroczynne.
Nigdzie nie ma takich second handów jak w Nowym Jorku. Ulubionym adresem fashion victims jest „Tokio 7”, butik z używanymi rzeczami od znanych projektantów. Czesto wpadają tam wielkie gwiazdy mieszkające w okolicy East Village (np. Uma Thurman), aby „oczyścić” szafę i upolować cos fajnego z szaf zawsze modnych japończyków.
Innym świetnym adresem są sklepy na Bedford: słynny Beacons Closet i Bufflo Exange. Beacons Closet to już legenda: sklep mieści się w wielkiej przestrzeni pofabrycznej i zajmuje głownie ubraniami Vintage (znalezienie tam Prady za 20$ zajęło mi 4 minuty, szpilki Manolo Blahnik - 7 minut). Bufflo Exhange „wymienia” raczej nowsze modele i tańsze marki – polecam wielbicielom Diesla...
Stuletni iPod...
Moi znajomi z Nowego Jorku wariują na punkcie gadżetów, które ukryłyby ich high-tech gadżety. „Każdy może mieć iPoda – mówi Paul – ale ja chce mieć iPoda schowanego w starym radio, takim ze świecącym okiem – świetnie będzie wyglądał w salonie, a jakość odtwarzanych utworów pozostanie taka sama...”. W Whitney Museum najlepiej sprzedaje się przystawka do telefonu komórkowego – wielka słuchawka jak z ebonitowych telefonów z lat ’50. Ciekawe, czy mieści się w kieszeni... I kiedy z „nowego” stanie się „vintage”...
Specjalnie dla serwisu Kobieta.wp.pl nasza korespondentka Agnieszka Kozak opowiada o urokach życia w Nowym Jorku!
ZOBACZ TEŻ