Luksus po polsku
W Polsce żyje około stu tysięcy ludzi, których stać na kupowanie absolutnie wszystkiego. Tzw. high end jest w stanie w jednym sklepie wydać ponad 100 tysięcy złotych na kilka ciuchów!
06.08.2007 | aktual.: 28.06.2010 00:32
W Polsce żyje około stu tysięcy ludzi, których stać na kupowanie absolutnie wszystkiego. Tzw. high end jest w stanie w jednym sklepie wydać ponad 100 tysięcy złotych na kilka ciuchów! Już od 4 sierpnia kolejne wysokie rachunki będą mogli płacić w otwartym w Warszawie salonie Giorgio Armaniego.
Maybach – najdroższy samochód świata - za 400 tys. dolarów, podkoszulek wyszywany kryształkami Swarovskiego za 1,3 tys. dolarów, buty od Manolo Blanika za 2 tys. dolarów, kawa w najdroższym hotelu świata za 100 euro? Nie ma sprawy! W Polsce są ludzie, dla których takie wydatki nie stanowią wielkiego problemu.
To tak zwany high end. Szacuje się, że w społeczeństwach Unii Europejskiej stanowi on mniej niż procent populacji. W Polsce to około 0,25 proc., czyli blisko 100 tys. osób. Tych, których może nie stać na wszystko, ale i tak mogą sobie pozwolić na naprawdę wiele, to następne 2,5-5 proc. społeczeństwa (w przypadku Polski to nawet dwa miliony ludzi).
Najlepiej zarabiający Polacy jeszcze niedawno na luksusowe zakupy musieli podróżować do Berlina, Moskwy czy Paryża. Dzisiaj drogie marki coraz częściej otwierają swoje przedstawicielstwa nad Wisłą. Ten rok będzie pod tym względem wyjątkowy. W samej tylko Warszawie planuje się otwarcie butików JM Weston, Church czy Armaniego. Ten ostatni powstanie na Nowym Świecie, pierwszych klientów obsłuży 4 sierpnia. Na jego oficjalne otwarcie (tzw. grand opening), planowane na wrzesień lub październik, ma się zjawić sam Giorgio Armani.
O wejściu na polski rynek myślą też inne słynne domy mody. Lokalizacji, która zapewniłaby odpowiedni prestiż, szukali niedawno przedstawiciele Louisa Vuittona. Na razie bezskutecznie. Z tego samego powodu wciąż nie ma w Polsce sklepu z ciuchami z logo Chanel. W jednym z wywiadów Jerzy Mazgaj - właściciel firmy Paradise Group, która sprowadziła do nas takie marki, jak Burberry, Boss czy Ermenegildo Zegna – tłumaczył, że problemem polskich miast jest brak śródmieścia z prawdziwego zdarzenia. To uniemożliwia otwarcie butików projektantów z absolutnego topu.
Jak na razie Paradise Group większość swoich sklepów ma na pl. Trzech Krzyży w Warszawie. Ale miejsca w tej oazie luksusu nie starczy dla wszystkich. Efekt jest taki, że po kreacje Diora, Hermes czy Chanel wciąż trzeba jechać za granicę.
JM Weston i Church to powstałe w XIX wieku manufaktury wytwarzające buty. Wszystkie są szyte ręcznie. Chodzą w nich koronowane głowy. Stworzenie od podstaw salonu tak ekskluzywnej marki wiąże się z wydaniem nawet miliona dolarów. Minimum piątą część tej sumy stanowi wartość oferowanych w nim produktów. Prócz tych dwóch marek oraz sklepu Armaniego, w najbliższym czasie swój pierwszy salon w Polsce chce otworzyć koncern Habanos – producent luksusowych kubańskich cygar. Co roku w naszym kraju sprzedaje się kilkaset tysięcy ręcznie skręcanych cygar po 150 złotych za sztukę.
Na takie fanaberie mogą sobie pozwolić tylko zamożni ludzie. Według statystyk w Polsce jest kilkaset tysięcy menedżerów, biznesmenów czy przedstawicieli wolnych zawodów, którzy zarabiają przynajmniej 10 tys. złotych miesięcznie. Takich ludzi stać na to, by w salonie Zegny kupić garnitur za 8 tys. złotych. Ci jeszcze bogatsi potrafią w takim sklepie zostawić za jednym razem nawet 100 tys.!
Nasze społeczeństwo się bogaci, stać je na coraz więcej. Dlatego można się spodziewać, że już niedługo usłyszymy o kolejnych topowych domach mody, które otworzą swoje przedstawicielstwa w Krakowie, Warszawie czy Poznaniu.