GwiazdyPedro z La Manchy

Pedro z La Manchy

Pedro Almodovar jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej uznanych współczesnych reżyserów europejskich. Jego filmy wzbudzają ogromne emocje, a każda kolejna premiera ściąga do kin rzesze widzów. Na czym polega fenomen hiszpańskiego twórcy?

Pedro z La Manchy
Źródło zdjęć: © AFP

24.05.2007 | aktual.: 24.05.2007 11:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pedro Almodovar jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej uznanych współczesnych reżyserów europejskich. Jego filmy wzbudzają ogromne emocje, a każda kolejna premiera ściąga do kin rzesze widzów. Na czym polega fenomen hiszpańskiego twórcy?

Almodovar przyszedł na świat w 1951 roku w Calzada de Calatrava, w La Manchy (region Hiszpanii). Gdy miał osiem lat, przeprowadził się z rodziną do Extremadura. Tam uczęszczał do szkół: podstawowej, prowadzonej przez salezjanów i średniej – franciszkańskiej. Nauka w placówkach kierowanych przez ojców była dla niego przykrym doświadczeniem i zachwiała jego wiarą w Boga. Na szczęście w tym samym momencie w życiu Pedro pojawiło się kino. To było jak objawienie i nowa religia.

W 1967 Almodovar przeniósł się do Madrytu. Chciał uczyć się robić filmy. Gdy przyjechał do stolicy był sam, nie miał pieniędzy, a generał Franco właśnie zamknął Państwową Szkołę Filmową. Pedro wiedział, że nie można żyć wyłącznie marzeniami, więc podejmował wiele różnych zajęć dorywczych, by w końcu zarobić na swoją pierwszą kamerę. Niedługo potem rozpoczął pracę jako urzędnik administracji. Tam zetknął się z ogromem ludzkiej nędzy i chyba wówczas nauczył się słuchać i rozumieć innych.

Pod koniec lat ’70 Almodovar przyłączył się do koła aktorskiego Los Goliardom, gdzie zaczął ocierać się o świat profesjonalnych filmowców i gdzie poznał Carmen Maurę, którą później uczynił swoją pierwszą muzą (miał ich w sumie dziesięć – Chus Lampreave, Cecilia Roth, Penélope Cruz, Julieta Serrano, Rossy de Palma, Marisa Paredes, Victoria Abril, Kiti Manier, Veronica Ferqué) i obsadził w sześciu kolejnych swoich dziełach. W tym czasie założył również zespół punkowy i pisał opowiadania.
W 1980 roku nakręcił swój pierwszy film „Pepi, Luci, Bom i inne dziewczyny z dzielnicy”, który błyskawicznie zyskał miano kultowego. Potem potoczyło się już szybko: od 1982 do dziś wyreżyserował aż 16 filmów, w tym tytuły tak znane, jak „Drżące ciało”, „Wszystko o mojej matce”, „Porozmawiaj z nią” czy „Volver”.

Jako producent podpisał się pod „Moje życie beze mnie” czy „Życie ukryte w słowach” – dwoma pięknymi, nieznanymi niestety szerszej publiczności, filmami reżyserki rodaczki Isabel Coixet. Zagrał siebie w „W łóżku z Madonną”. Ma za sobą również przygodę z horrorem, wyprodukował „Kręgosłup diabła” Meksykanina Guillermo del Toro (znanego w Polsce dzięki „Labiryntowi Fauna”).

Czegokolwiek nie dotknie – zamienia się w złoto. Aż trudno uwierzyć, że Almodovar to samouk, który nie odebrał wykształcenia filmowego a tak wysoką pozycję w świecie kina osiągnął dzięki talentowi, systematycznej pracy i odrobinie szczęścia.

Za co tak lubimy Pedro z La Manchy?

Złośliwcy mogliby powiedzieć, że na pewno nie za wygląd. Rzeczywiście, reżyser nie jest specjalnie przystojny i nie wpisuje się w stereotyp smukłego ognistego Hiszpana. Siwy, rozczochrany, pulchny, z pucołowatymi policzkami – nie należy do szczególnie reprezentacyjnych ludzi srebrnego ekranu. Ale przecież to nie aparycja zapewniła mu imponującą, szacowaną na 45, ilość nagród (w tym Cesar, Złota Palma, nagroda Goyi, BAFTA, Oskar, Złoty Glob).

Almodovar jak chyba żaden inny reżyser rozumie kobiety. I kocha je zupełnie bezinteresownie. Nigdy ich nie ocenia, nie krytykuje, często – broni i tłumaczy ich zachowanie. Ma się wrażenie, że jest w stosunku do swoich bohaterek całkowicie bezkrytyczny, chociaż, paradoksalnie, pokazuje ich wady i postępki, które czasem trudno pochwalić. Czy jest to Raimunda, która w tajemnicy przed światem grzebie zwłoki zamordowanego przez córkę męża („Volver”), czy Elena, zdradzająca męża-inwalidę z obarczanym winą za jego kalectwo Victorem („Drżące ciało”) – hiszpański reżyser tak prowadzi akcję i szkicuje postaci, że nie widzimy nic złego w ich postępowaniu.

I nie możemy mówić tu o manipulacji widzem, bo ten wie, że z moralnego punktu widzenia to, co się dzieje, nie jest w porządku.

Kobiety Almodovara są lepsze niż jego mężczyźni

Ignacio, Enrique i ojciec Manolo ze „Złego wychowania” tworzą swego rodzaju sadystyczno-masochistyczny trójkąt. Są wobec siebie okrutni, krzywdzą się nawzajem. Jednocześnie są słabi i niezdolni do prawdziwego uczucia, bo w filmach Hiszpana tylko płeć piękna kocha i poświęca się. Transseksualista Lola („Wszystko o mojej matce”) dowiaduje się, że miał syna, gdy ten już nie żyje. Jest winny śmierci zakonnicy Rosy, którą uwiódł i zaraził wirusem HIV. Zaczyna żałować dopiero na łożu śmierci.

Pablo („Kika”) jest opętanym seksem dewiantem, który nie oszczędzi nawet własnej siostry. Bohater „Zwiąż mnie”, Ricky, odtrącony przez byłą kochankę przywiązuje ją do łóżka i więzi w jej własnym mieszkaniu, z zamiarem udowodnienia jej, że nadal go kocha.

Wyjątek potwierdza regułę, więc są u Pedro z La Manchy pozytywne postaci męskie. Marco i Benigno z „Porozmawiaj z nią” są jednak tak wrażliwi (dziennikarz płacze oglądając balet, pielęgniarz sprawia wrażenie zniewieściałego i wykonuje typowo kobiecy zawód), a przyjaźń między nimi tak nietypowa, niemieszcząca się w definicji „męskiej”, że można się zastanawiać, czy w filmie nie nastąpiła zamiana ról przypisywanych płciom.

Lydia, ukochana Marco była torreadorką, a walka na corridzie to zajęcie zarezerwowane raczej dla mężczyzn. Muza Benigno, baletnica Alicja, była całkowicie pochłonięta tańcem i nie miała w ogóle czasu na życie osobiste, a przecież według stereotypu kobiety rezygnują z kariery, gdy na horyzoncie pojawia się miłość. Co więcej, one tej miłości poszukują.

Bez względu na wszystko, bohaterki Almodovara są dobre. Reżyser opowiada ich losy, nie szczędząc im ciepła i wyrozumiałości. Gloria, Pepa, Marina, Kika, Elena, Manuela, Raimunda, Irene, Sola – wszystkie one to kobiety z krwi i kości, przeżywające swoje dramaty, doświadczające przemocy, samotności, podejmujące często fatalne w skutkach decyzje. A reżyser nigdy nie wybiera drogi na skróty, by rozwiązać ich problemy. Wilk nie pozostanie syty i owca nie będzie cała.

Fabuła każdego z filmów Almodovara jest niespodzianką, ale zawsze możemy być pewne, że reżyser dobrze obejdzie się ze swoją heroiną, że odda jej sprawiedliwość. Czy tak pięknie o kobietach umie mówić tylko homoseksualista?

Komentarze (0)