Blisko ludziPo co obnażamy się w sieci?

Po co obnażamy się w sieci?

Po co obnażamy się w sieci?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
21.07.2011 12:26, aktualizacja: 06.06.2018 14:41

Flirt w sieci czy przez telefon może przybrać różny charakter. Czasem są to ostre słowa, kolejnym razem zdjęcia w bieliźnie, a jeszcze innym wspólna masturbacja online. Czasem robimy to z kimś, kogo znamy, a innym razem wchodzimy na specjalne serwisy, gdzie możemy zaczepić kogoś nowego

„Cześć piękna, co u Ciebie słychać?” – pisze na skypie kolega z innego miasta. „A, dziękuję dobrze. Ale poznaję samych beznadziejnych facetów. Chyba do końca życia zostanę sama” – żartuje sobie Magda. „Co Ty opowiadasz, taka dziewczyna jak Ty nigdy nie będzie sama. Przyjeżdżaj i zamieszkaj ze mną. Ja za Tobą szaleję. Byłoby bardzo gorąco” – rozmowa zaczyna schodzić na niebezpieczny tor. Na początku flirtują słownie: po kilkudziesięciu minutach Marek opisuje to, co by chciał jej zrobić, gdyby był obok, a wieczorem przesyła zdjęcie penisa w wzwodzie. To najostrzejszy wariant ekshibicjonizmu w sieci - zwykle zaczyna się nieco bardziej niewinnie.

Flirt w sieci czy przez telefon może przybrać różny charakter. Czasem są to ostre słowa, kolejnym razem zdjęcia w bieliźnie, a jeszcze innym wspólna masturbacja online. Czasem robimy to z kimś, kogo znamy, a innym razem wchodzimy na specjalne serwisy, gdzie możemy zaczepić kogoś nowego. W Stanach, w ciągu ostatnich dwóch lat, rekordy popularności bił serwis chatroulette.com, który ma również swój polski odpowiednik. Siadasz przed komputerem, logujesz się, a program losuje osobę, z którą będziesz mógł się poznać i porozmawiać. Łatwo się domyślać, że dla większości osób posłużyło to jako narzędzie flirtu. Strona szybko przypadła do gustu tym, którzy stawiają na perwersję. W sieci pojawiły się erotyczne odpowiedniki tego serwisu, które służą wiadomym celom. Skąd w nas taka potrzeba obnażania?

Zamiłowanie do ekshibicjonizmu

Ekshibicjonizm to jeden z rodzajów parafilii seksualnej - dla osiągnięcia satysfakcji seksualnej demonstruje się własne narządy płciowe lub masturbuje publicznie. Ale ekshibicjonizm to nie tylko pokazywanie penisa w stanie wzwodu. Dzisiaj to zjawisko ma dużo szerszy zasięg.

„Niektórzy specjaliści twierdzą, że już samo zjawisko umieszczania zdjęć na portalach społecznościowych jest potrzebą uzewnętrznienia. Wśród ludzi młodych traktowane jest to zupełnie inaczej. Jak to klasyfikować?

- Z jednej strony to może być przejaw potrzeby pokazywania się innym: to, że ktoś zobaczy zdjęcie z moim członkiem, daje mi podnietę seksualną. Wówczas to może być element fantazji podczas masturbacji – wyjaśnia Arkadiusz Bilejczyk, seksuolog i psychoterapeuta. - Niektórzy po prostu szukają uwagi na mniej lub bardziej standardowe sposoby i to może być to. Pokazujemy coś, co jest w pewnym sensie obiektem seksualnym, ale tak naprawdę nie o seks nam chodzi, a o zwrócenie czyjejś uwagi. Może to być forma flirtu, informacja o gotowości seksualnej - szczególnie w okresie dojrzewania. Tutaj bardzo trudno o jednoznaczny wniosek – dodaje.

Instynkt łowcy

Zaczyna się od zwykłej rozmowy na tematy codziennie. Z czasem pojawiają się komplementy, słowa otuchy. Nawet nie wiadomo kiedy, ale pod wpływem jednego zdania czy nieprzemyślanej reakcji, rozmowa schodzi na inny tor. Pojawia się dreszczyk emocji. „Niedawno miałam taką sytuację. Rozmawiałam z kolegą, którego zawsze uważałam za przystojnego faceta, ale jakoś nigdy nie przeszło mi przez myśl, że między nami mogłoby coś być” – 28-letnia Magda przypomina sobie początki flirtu z Markiem. „Pewnego dnia powiedział mi, że ma na mnie ochotę i zaczęło się. Wieczorem tego samego dnia dostałam od niego zdjęcie penisa. Zaproponowałam: Spotkajmy się i od tamtej pory mamy bardzo sporadyczny kontakt. Okazało się, że był taki odważny tylko przez Internet” – dodaje. Mogłoby się wydawać, ze to wymarzona sytuacja: facet bezpośrednio proponuje seks, kobieta przyznaje, że też ma na to ochotę, a on ucieka. O co chodzi?

- Tutaj możemy mieć do czynienia z motywem łowcy – mężczyźni niekoniecznie potrzebują zaspokojenia swoich seksualnych potrzeb, ale raczej dowartościowania. Wychodzą z seksualna propozycją, dostają zielone światło i to już im wystarcza. To działa tak: gdybym tylko chciał, z tą kobieta mógłbym uprawiać seks. Często są to panowie, którzy przeżywają kryzys wieku średniego, zaczynają wątpić w swoja męskość, przestają mieć wysportowaną sylwetkę. Może to również występować u młodszych osób, które z jakiegoś powodu mają kompleksy – mówi seksuolog Arkadiusz Bilejczyk.

Jeszcze flirt czy już coś więcej?

Kto z nas nie lubi flirtować? Nawet jeśli jesteśmy w stałym związku lubimy wiedzieć, że podobamy się nie tylko naszemu partnerowi. Dlatego nie przesadzajmy z ostrożnością. We wszystkim należy po prostu zachować umiar. W końcu niewinny flirt może wnieść do naszego związku więcej dobrego niż złego. Często wchodzimy w tego typu relacje, ponieważ jest to zjawisko z pogranicza: z jednej strony mamy coś, co moglibyśmy określić mianem „flirtu biurowego”, z drugiej to przekroczenie pewnych barier.

- Flirt nie jest niczym niebezpiecznym i mamy na to ciche przyzwolenie społeczne. Nie ma nic złego w tym, że kolega w pracy powie Ci, że zgrabnie wyglądasz w tej sukience czy dwuznacznie się uśmiechnie. Często to się nie rozwija dalej. To nie jest coś, o czym później dyskutujemy w domu z partnerem, ale też nic złego się nie dzieje. Tak naprawdę podobna sytuacja wnosi więcej pożytku niż szkody: można to potraktować jako formę dowartościowania, sygnał, że jest się atrakcyjnym seksualnie nie tylko dla partnera, jednak, żeby było bezpiecznie, cała sytuacja powinna się zatrzymać na tym etapie – tłumaczy Bilejczyk.

Podobnie bywa na różnego rodzaju imprezach, nie tylko w pracy. Poznajemy kolegów naszych znajomych, przypadkowych ludzi. Prawimy sobie komplementy, wspólnie bawimy się, tańczymy, wychodzimy razem na drinka czy papierosa. Dopóki na tym się kończy, wszystko jest ok. Godzinę później każde z nas wraca do domu, gdzie być może czeka mąż czy żona. Rozluźnienie seksualne

Mama zabiera 14-letnią dziewczynkę do ginekologa i prosi o pigułki dla córki. Wie, że w tym roku wysyła ją na obóz dla dzieci w wieku od 13 do 18 lat. Ogląda wiadomości, czyta gazety, przegląda serwisy internetowe – ufa córce, ale widzi co się dzieje. Nie chce ryzykować. Dawniej nie było aż takich sytuacji.

- To prawda, wśród dzisiejszej młodzieży jest bardzo duże rozluźnienie seksualne. Chyba wszyscy słyszeli o słynnej grze w słoneczko, w którą grała grupa gimnazjalistów: dziewczynki układają się na podłodze głowami do siebie, tworzą jak gdyby gwiazdkę, tytułowe słoneczko, takaż sama ilość chłopców kopulowała z nimi. Na klaśnięcie dłoni przechodzili do kolejnej partnerki”– przypomina Bilejczyk.

- Mamy tutaj do czynienia z pewnego rodzaju zatrzymaniem hamulców, jedną z przyczyn może być Internet. To może być także konsekwencją ewolucji społecznej: mamy totalny rozbieg pomiędzy tym, co nastolatki robią, a tym co jest w stanie zaoferować system edukacyjny czy opieka rodziców. Sporo się zmieniło: seks jest ogólnie dostępny w sieci, nastolatki wychowują się na filmach, a w domu czy w szkole wciąż jest tematem tabu. Tutaj należałoby szukać przyczyny.

Takie sytuacje powinny dać nam do myślenia. W końcu skąd dzieci mają brać przykład, jeśli nie z domu czy ze szkoły? W tej chwili najwięcej uczą się od swoich rówieśników, a to ma swoje wady i zalety. - Jeżeli seksualność w danej klasie gimnazjalnej czy w określonej paczce jest czymś normalnym i każde z nich już ma na swoim koncie pewne doświadczenia, to przesyłanie zdjęć penisa nie będzie dla nich niczym nadzwyczajnym czy szokującym. Będzie tym samym, co zdjęcie pijanego kolegi z imprezy - dodaje seksuolog.

POLECAMY:

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (5)
Zobacz także