ModaSecond hand nie tylko na kryzys

Second hand nie tylko na kryzys

Ciuchy z drugiej ręki zawsze były popularne. Gdy w portfelach i na koncie zaczyna być mniej pieniędzy przypominamy sobie o lumpeksach. Na ubraniach można oszczędzać, ale jednocześnie wyglądać modnie i szykownie. Wygrzebana w stertach innych szmat odzież daje nie tylko wielką satysfakcję ze znaleziska, ale także złudę życia w luksusie.

Second hand nie tylko na kryzys
Źródło zdjęć: © ONS

24.08.2009 | aktual.: 21.06.2010 12:28

Ciuchy z drugiej ręki zawsze były popularne. Gdy w portfelach i na koncie zaczyna być mniej pieniędzy przypominamy sobie o lumpeksach. Na ubraniach można oszczędzać, ale jednocześnie wyglądać modnie i szykownie. Wygrzebana w stertach innych szmat odzież daje nie tylko wielką satysfakcję ze znaleziska, ale także złudę życia w luksusie.

Szmateksy rozmnożyły się w Polsce od czasu zmian gospodarczych w latach 90-tych. Wcześniej istniały komisy z używanymi, markowymi ciuchami, a na bazarach ulicznych można było znaleźć dobrej jakości ubrania przysłane w paczkach od dalekich krewnych zza granicy. Jeszcze kilkanaście lat temu kupowanie w lumpeksach nie należało do dobrego tonu. Do czasu, gdy nie stało się to modnym zachowaniem wśród celebrytów, oraz osób związanych z show biznesem. Od tamtej pory wyznanie, że garderobę kompletuje się na szmatach spotka się nie z krytyką, ale wręcz uznaniem dla gustu, oka, cierpliwości i wyrobionego instynktu łowcy. Bo żeby kupić dobry ciuch, trzeba posiąść wiedzę i doświadczenie, jak to należy robić.

Przede wszystkim trzeba wiedzieć, w jakim second handzie kupować, bo jeden drugiemu nierówny. Chodzi o to, żeby zaopatrywać się tam, gdzie pojawiają się markowe ciuchy: od Armaniego, Burberry, Escady, Gucciego, Cerrutti, a nie tylko Gapa czy H&M. Po drugie, trzeba wiedzieć, kiedy są dostawy – bo wtedy ma się szansę trafić na najlepszy towar.

Dzień dostawy

Ola (34 lata) i Aga (28 lat) dowiedziały się o dobrym sklepie z używaną odzieżą od jednej z koleżanek. Początkowo jeździły trochę na oślep, nie każda wizyta kończyła się sukcesem – znalezieniem czegoś, co chętnie by nosiły. Ale traktowały to, jako ciekawe spędzenie czasu, a nie robienie zakupów, które ma się zakończyć nabyciem konkretnej rzeczy. „Dowiedziałyśmy się kiedy są dostawy. Niestety były w ciągu tygodnia, w godzinach naszej pracy, więc początkowo przyjeżdżałyśmy w ten dzień, ale po południu. Było jeszcze trochę fajnych rzeczy, ale dopiero, gdy pierwszy raz urwałyśmy się z pracy i pojechałyśmy w ciągu dnia, zobaczyłyśmy, jakie super okazje nas omijają.” – opowiada Aga. – „Wysokiej jakości ciuchy, o oryginalnym kroju i wzornictwie. Nie zawsze topowych projektantów, czasem niższe marki, ale za to o unikalnym stylu.”

Przybycie w dzień dostawy ma też swoje wady. Ola wyjaśnia: „Przed otwarciem sklepu już jest kolejka. Po otwarciu drzwi jest wyścig po najlepsze ubrania. Każdy chwyta to, co mu wpadnie w oko, byle złapać jak najwięcej rzeczy. Przymierzanie można zostawić na potem. O ciuchy bardzo często są kłótnie. Najgorsze są baby, które łapią wszystko, co się da, zgarniają do toreb, bo biorą rzeczy na handel, więc nie interesuje ich rozmiar, ten będą sprawdzać później, jak już kupią. Bardzo często mają swoją obstawę w postaci ogolonych, umięśnionych facetów. Z takimi lepiej nie dyskutować. Kiedy one się nachapią w sklepie robi się spokojniej, ale też trzeba być czujnym. I jeśli coś się spodoba, ale ktoś inny już tę rzecz ogląda, nie można pokazać, że jest się tą rzeczą zainteresowanym, bo ten ktoś zamiast ją odłożyć, jeszcze ją wykupi. Często trzeba wykazywać się cierpliwością i dyplomacją.”

Łatwe pożegnanie z ciuchami

Zaczęły robić zakupy w lumpeksie z ciekawości. Nie musiały, bo stać je było na nowe ubrania prosto ze sklepów w popularnych galeriach handlowych. Ale to stało się dla nich ciekawą rozrywką i ukształtowało ich styl. Każda z nich ma inny. „I całe szczęście – śmieje się Aga – bo inaczej kłóciłybyśmy się o to, co pasuje na każdą z nas. Na szczęście rozmiary też nosimy różne, więc spodnie, spódnice i sukienki nie są przedmiotem sporów. Teraz jest tak, że jak jedna z nas nie może przyjechać, a druga zobaczy coś, co spodobałoby się pierwszej, to bierzemy w ciemno. Taniutkie są te ubrania, więc nawet jeśli pasować nie będą, to zawsze możemy sprezentować ciuchy koleżankom. One też się wtedy z nich cieszą.” Ola nauczyła się rozpoznawać jakość ubrań po sposobie szycia, materiale, dotyku i wyglądzie. Na pierwszy rzut oka widzi, czy w dany ciuch się zmieści, czy nie – bo często ubrania mają numeracje nieodpowiadające stanowi faktycznemu. Zaczęła eksperymentować z nietypowymi połączeniami kolorów oraz fakturą materiałów.
Zmieniła styl i uważa, że często wygląda lepiej, niż dziewczyny kupujące tylko same nowości w najlepszych sklepach. „Dzisiaj często słyszę komplementy dotyczące moich ubrań o wiele częściej, niż dwa lata temu, kiedy nie wiedziałam, że w second handach można kupić takie stylowe rzeczy.” – mówi. – „Na dodatek nie wydaję na ubrania tylu pieniędzy co kiedyś, a mam ich o wiele więcej. Jest jeszcze jedna korzyść. Kiedyś trudno mi było rozstać się z ubraniami, nawet, jeśli już od dawna ich nie nosiłam. Dzisiaj, nawet gdy to jest ciuch od Versace, to gdy już w nim nie chodzę – oddaję innym. Jeśli nie wydałam na to majątku, to łatwo mi się z tym pożegnać i mam miejsce na nowe ubrania.”

Oddawanie, wymienianie

Kryzys wymusza poszukiwanie tańszych rozwiązań. Szmateksy są odpowiedzią na potrzeby nie tylko kupowania tanio, ale także dobrej jakości i często dodającej szyku i elegancji odzieży. Kupowanie z drugiej ręki nie dotyczy jednak tylko ubrań, bo mieści się tu cała sfera używanych przedmiotów: książek, płyt, mebli, biżuterii, sprzętu sportowego, urządzeń RTV i AGD oraz wielu innych przedmiotów, na które wystarczy, aby tylko pojawił się nabywca. Coraz popularniejsze staje się też wymienianie rzeczy niepotrzebnych na poszukiwanie oraz pozbywanie się z domu tego, czego się już dawno nie używa. Rośnie popularność serwisów internetowych służących bezinteresownemu oddawaniu rzeczy lub ich wymianie. Stąd już niemal krok do wyprzedaży garażowych, tak bardzo popularnych w Stanach Zjednoczonych, gdzie za bezcen można kupić dobytek, którego pozbywają się dotychczasowi właściciele. Korzyści z wprowadzenia rzeczy do drugiego obiegu ma i sprzedający i kupujący. Pozostaje tylko jedna kwestia, która często stanowi barierę nie
do pokonania. Trzeba przekonać się, że zakup rzeczy używanej to żadna ujma, a jej zdatność nie jest mniejsza niż rzeczy nowej, prosto ze sklepu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)