Studenci załamują ręce. Tak źle jeszcze nie było

Studenci załamują ręce. Tak źle jeszcze nie było

Trudna sytuacja mieszkaniowa studentów w Polsce - zdjęcie poglądowe
Trudna sytuacja mieszkaniowa studentów w Polsce - zdjęcie poglądowe
Źródło zdjęć: © Getty Images | Getty
13.12.2023 15:07, aktualizacja: 14.12.2023 11:37

Stawiając pierwsze kroki w dorosłym życiu, od razu zderzają się ze ścianą. Ceny wynajmu wciąż rosną. Miejsc w akademikach, gdzie warunki często pozostawiają wiele do życzenia, jest jak na lekarstwo. - Jak my mamy się kształcić, skoro po opłaceniu mieszkania nie stać nas na jedzenie? - mówi Zuzia, która studiuje w Łodzi.

Teoretycznie jeszcze traktuje się ich jak uczniów, w praktyce muszą godzić pracę po godzinach z powtarzaniem materiału, aby zaliczyć kolejny semestr. Studentom nie jest łatwo, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ich sytuację związaną z zakwaterowaniem.

Nie każdy może liczyć na pomoc rodziny czy ma środki, aby samodzielnie wynająć mieszkanie. Ceny są dla nich kosmiczne, a miejsce w akademiku też nie jest proste do zdobycia. Od 8 grudnia 2023 roku studenci okupują Dom Studencki Jowita w Poznaniu, który ma zostać zlikwidowany. Jak podaje TVN24, sprzedaż budynku została na razie wstrzymana. Młodzi ludzie, którzy chcą studiować, mają ogromne problemy ze znalezieniem odpowiedniego miejsca do zamieszkania.

- Ostatnio widzę, że jest spore wzięcie na mieszkanie w jednym pokoju z obcą osobą. Takich ofert jest sporo we Wrocławiu - wspomina Oliwia Walentynowicz, ekspertka od nieruchomości.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Kombinowanie na każdej płaszczyźnie"

Wiktoria mieszkała w akademiku na studiach licencjackich. Przyznaje, że miała dużo szczęścia, bo trafiło się jej ostatnie miejsce. Warunki? Pokoje kilkuosobowe, pralka na żetony, wspólne łazienki z trzema prysznicami, jedna kuchnia na całe piętro. Na kolejnym etapie studiowania postanowiła poszukać czegoś swojego. I zaczęły się schody.

- Jeśli chodzi o wynajem, to dałam radę ciągnąć go tylko rok, bo ceny mnie "zjadły". Z partnerem znaleźliśmy mieszkanie w Ząbkach. Choć płaciliśmy stosunkowo niedużo, bo ok. 3 tys., dojazd był koszmarny. Studiowałam dziennie i pracowałam na cały etat. Jeździłam do szkoły na 8:00, potem z zajęć jechałam do pracy na 8-10 godzin - wspomina.

Po zrezygnowaniu z mieszkania w Ząbkach, Wiktoria postanowiła wynająć pokój za 900 złotych. Choć właściciel zapewniał, że jest to lokum tylko dla studentów, w mieszkaniu pokoje wynajmowali pracownicy budowy. Nasza rozmówczyni rozwiązała umowę po trzech miesiącach.

- Cieszę się, że kończę studia, bo to jest dramat. Kombinowanie na każdej płaszczyźnie - dodaje.

"Musiałabym rzucić studia"

Zuzia studiuje w Łodzi. Wynajmuje pokój w dwupokojowym mieszkaniu. Na to, aby wynająć coś w pojedynkę, zwyczajnie jej nie stać. Żeby w ogóle studiować, pracuje dorywczo - inaczej nie byłaby się w stanie utrzymać.

- Musiałabym rzucić studia albo umarłabym z głodu. Mam to szczęście, że trafiłam na właściciela, który nie jest patodeweloperem i nie podwyższył mi opłat, czego bardzo się boję. Sam czynsz wzrósł dwukrotnie, odkąd tu mieszkam - mówi.

Zuzia twierdzi, że nie płaci dużo w porównaniu do swoich znajomych, którzy również są studentami. Jej przyjaciel, na spółkę ze znajomym, wynajmuje mieszkanie na warszawskiej Pradze. Mężczyźni płacą miesięcznie 3800 zł plus opłatę za prąd.

- Gdyby nie praca w weekendy, miałabym na przeżycie 500 zł. Nie łapię się na żadne stypendium. Nawet na socjalne, bo moja mama zarabia najniższą krajową, a ma jedno dziecko. Naukowe dostaje tylko dwoje studentów z roku. Jak my mamy się kształcić, skoro nie stać nas na jedzenie, gdy opłacimy mieszkanie? - pyta.

Studentka dodaje, że nie wyobraża sobie obecnie mieszkania w akademiku. W niektórych jedna łazienka z pojedynczym prysznicem i ubikacją przypada na 12 osób. - Ceny za pokój są zawyżone w stosunku do oferty - ocenia.

Koleżanka śpi na uczelni

Aleksandra jest obecnie na piątym roku studiów dziennych. Podkreśla, że gdyby cudem nie znalazła bardzo taniego pokoju i nie pracowałaby, musiałaby z uczelni zrezygnować.

- Haruję jak wół w dwóch miejscach, studiuję dziennie. Staram się oszczędzać, jak mogę, bo nie wiadomo, co się wydarzy. Mimo że wraz z partnerem nie najgorzej zarabiamy, nie moglibyśmy pozwolić sobie na wynajęcie mieszkania we dwoje. Każde z nas wynajmuje pokój w mieszkaniu za 900 złotych - żali się.

Studentka wspomina, że przed pandemią z wynajmem nie było aż takich problemów. Z czasem jednak najtańsze oferty zaczynały się od 2700 złotych plus opłaty. Później, gdy Aleksandra szukała mieszkania, ceny były ponad jej możliwości.

- Trzeba się liczyć z kosztami od trzech tysięcy w górę. Często ktoś promuje wynajęcie mieszkania za 2,5 tys., ale jest dużo haczyków. Kiedy dochodzą pozostałe opłaty z 2,5 robi się 4 tys. zł. Zarobki w Warszawie wcale nie są niesamowicie wysokie, to ok. 4 tys. zł na rękę. I wyobraź sobie wynająć mieszkanie, zapłacić rachunki i jeszcze jakoś żyć przez miesiąc. Nie da się - wylicza.

Aleksandra dodaje, że osobom, które nie mają rodziny w Warszawie, a przyjechały tu, aby się uczyć, jest naprawdę bardzo ciężko. Sama myślała, żeby zamieszkać pod miastem, bo tam wynajem wychodzi trochę taniej.

- Jedna z moich koleżanek wyprowadziła się do Łodzi, ale bardzo dużo pracuje i jednocześnie studiuje. Śpi na uczelni. Dosłownie. Kierownik budynku wyraził na to zgodę i śpi tutaj - dodaje studentka z Warszawy.

Rynek się zatrzyma? Ekspertka uspokaja

Ekspertka od nieruchomości, Oliwia Walentynowicz, zauważa, że okres październikowo-listopadowy jest gorący na rynku wynajmu ze względu na ogrom studentów szukających korzystnych propozycji. Po pierwszym "szale" widać jednak delikatną zmianę.

- Z tego, co obserwuję w ostatnich tygodniach, rynek najmu zaczął trochę spowalniać. Kiedy ludzie szukają lokali w okolicach początku roku akademickiego, wystawiane są ogłoszenia skierowane z myślą o studentach, czyli blisko komunikacji miejskiej, uczelni. Te oferty schodzą w ciągu dnia lub dwóch - przyznaje specjalistka.

Walentynowicz dodaje, że wówczas osoba, której spodobała się pierwsza prezentacja mieszkania, już nie szła na kolejne. Każdy brał "pierwszą lepszą" ofertę, która była w jego zasięgu. Po tych gorączkowych tygodniach ekspertka zauważa, że można znaleźć propozycje w przystępnych cenach. Popyt opadł, a wraz z nim ceny.

- Ten moment przed rozpoczęciem drugiego semestru jest dobrym czasem na pomyślenie nad zmianą lokum - dodaje.

Walentynowicz wspomina, że przy niektórych kończących się najmach, te same mieszkania są oferowane za np. 200 zł mniej. Trzeba mieć jednak na uwadze, że nadal mamy inflację, przez co rosną ceny za media.

- Studenci muszą się z tym liczyć. Na ceny wpływa to, jak bardzo drogie są media. Jeżeli decydujemy się na podpisanie umowy, warto pytać, w jaki sposób właściciel mieszkania będzie nas rozliczać - ostrzega.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta