"Zużyte podpaski, brudne majtki". Tego wynajmu szybko pożałowała

- Jej zabawy nie kończyły się na imprezowaniu, a na przyprowadzaniu do naszego mieszkania obcych mężczyzn - opowiada Hania, studentka z Warszawy, która wynajęła mieszkanie z inną studentką. - Strasznie mnie to krępowało, bo w mieszkaniu miałam obcych facetów.

Studenci często decydują się na wspólny wynajem / zdjęcie ilustracyjne
Studenci często decydują się na wspólny wynajem / zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Aleksandra Lewandowska

03.11.2023 06:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dostają się na studia. Chcąc uciąć koszty przeprowadzki do innego miasta, najczęściej decydują się na wynajem mieszkania z obcymi osobami, często również studentami. Teoretycznie mają swój pokój i przestrzeń. Z czasem zaczynają wychodzić przyzwyczajenia każdego z lokatorów.

Zużyte podpaski, brudne majtki

Hania jest studentką czwartego roku. W rozmowie z WP Kobieta nie ukrywa, że ma za sobą najróżniejsze doświadczenia, związane ze współlokatorami. Kiedy wybierała się na studia do Warszawy, miała dwie opcje. Pierwszą z nich był akademik, lecz od początku wiedziała, że to ostateczność. Drugą - wynajem mieszkania z obcymi (wyłącznie) kobietami. Jako studentka chciała uniknąć mieszkania z mężczyznami.

- Znalezienie dziewczyn do wspólnego wynajmu mieszkania nie było wcale trudne, bo wiele studentek jest zainteresowanych wynajmem pokoju. Przy obecnych cenach mało kogo stać na to, żeby wynająć całe mieszkanie. W szczególności, gdy jest się jeszcze "biednym" studentem, który liczy wszystkie koszty i ma mocno określony budżet - oznajmia Hania.

Pierwsze mieszkanie, z dziewczynami z Olsztyna, wydawało się dobrą decyzją. Jak jednak zaznacza, tylko na początku, bo szybko okazało się, że dwie koleżanki są nie tylko imprezowiczkami, ale także niezłymi bałaganiarami.

- Myślałam, że jak zamieszkam z dziewczynami, problem będzie mniejszy. Ale chyba był jeszcze większy, bo mówiąc o bałaganie, nie mam na myśli nieumytych naczyń czy latającego po całym mieszkaniu kurzu. Chodzi mi tu o zużyte podpaski i tampony, pozostawione na toalecie czy brudne majtki, które leżały na podłodze, koło kosza na bieliznę - opowiada.

Początkowo rozmowy na ten temat opierały się na żarcie. Hania jako kobieta wie, że czasem po prostu zdarza się zapomnieć, że nie wyrzuciło się podpaski bądź tamponu do kosza. W ich przypadku zdarzało się to jednak przy każdej miesiączce.

- Mieszkałyśmy razem przez rok, bo dłużej bym nie wytrzymała. To było dla mnie po prostu obrzydliwe, że muszę sprzątać takie rzeczy po dziewczynach, żeby w łazience nie śmierdziało krwią - oznajmia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Co noc miała innego"

Na imprezowiczkach z Olsztyna jednak się nie skończyło. Kolejne mieszkanie Hania wynajęła ze starszą Igą*, również studentką, która lubiła się "zabawić".

- Jej zabawy nie kończyły się niestety tylko na imprezowaniu, a na przyprowadzaniu do naszego wynajmowanego, dwupokojowego mieszkania obcych mężczyzn. Co noc miała innego. I może nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie fakt, że wszystko słyszałam - wspomina.

Dodaje, że "kochankowie" Igi nie tylko zostawali na noc. Korzystali też z ich łazienki, biorąc kąpiele, a następnie jedli z nią śniadanie, korzystając z ich wspólnej kuchni.

- Po pierwsze, strasznie mnie to krępowało, bo w mieszkaniu miałam obcych facetów, którzy krzątali się po mojej kuchni, do której nie mogłam wejść, żeby spokojnie zjeść śniadanie i wypić kawę. Po drugie, brali prysznice na mój koszt, bo wszystkie opłaty dzieliłyśmy na pół - mówi.

Iga nie widziała w tym nic złego. Każdego poranka towarzyszył jej świetny humor, a kiedy Hania prosiła ją o rozmowę na osobności, zawsze ją zbywała, tłumacząc, że ma gościa.

- Kiedy w końcu udało mi się ją zastać samą, chciałam porozmawiać na spokojnie. Zaczęłam jej mówić, że "wiesz, to trochę niekomfortowe", że "nie mam nic przeciwko, żeby przyjmowała gości, ale to przesada". Ona wtedy wpadła w furię. Usłyszałam, że jak mi się nie podoba to droga wolna, że może robić, co chce i że "pewnie jej zazdroszczę", bo sama nie sprowadzam do mieszkania żadnych facetów. W ostateczności się pożegnałyśmy - podsumowuje Hania w rozmowie z WP Kobieta.

"Prężył się przed każdą z nas"

Inne miasto, inne doświadczenia? Niekoniecznie. Ula, studentka z Wrocławia, będąc na drugim roku zamieszkała z trzema obcymi osobami. Wspólnie wynajęli duże mieszkanie w centrum miasta, na które - nie ukrywa - bardzo się cieszyła. Dzięki temu miała blisko na uczelnię, a przy tym - swój własny pokój, za który nie płaciła aż tak wiele. Wszystko było super. Do czasu.

- Na początku byłyśmy we trzy. Ja i dwie dziewczyny. Ale miałyśmy jeszcze jeden wolny pokój, więc szukałyśmy czwartej osoby. I tak się jakoś złożyło, że zgłosił się do nas chłopak. Też student. Szczerze mówiąc, nie byłam za bardzo za tym, żeby z nami zamieszkał, ale dziewczyny stwierdziły, że czemu nie, może dzięki niemu w mieszkaniu będzie balans - oznajmia.

"Balansem", o jakim mówi, był miły, przystojny, ale nazbyt pewny siebie chłopak.

- Wprowadził się do nas i było okej, chociaż widziałam, że dziewczyny są w niego wpatrzone jak w obrazek. Nic dziwnego, że on to zauważył i wtedy "ruszył do akcji". Prężył się przed każdą z nas i perfumował się tak, że kiedy wchodziłam do mieszkania, mało się nie dusiłam. Po kilku tygodniach zaczął czuć się jeszcze bardziej swobodnie, bo wychodził z pokoju bez koszulki, a później z łazienki w samych bokserkach. I tak sobie chodził po mieszkaniu, jak gdyby nigdy nic - opowiada.

Zachowanie współlokatora w pewnym momencie przestało podobać się nawet jej koleżankom. Chłopak, wracając pijany z imprez, zaczął się do nich przystawiać.

- Raz zaproponował nam "czworokącik". O raz za dużo. Następnego dnia próbował to jakoś obrócić w żart, ale byłyśmy nieugięte. Od tamtego momentu przestałyśmy się z nim dogadywać, więc jakoś tak wyszło, że zaczął szukać innego pokoju i się od nas wyprowadził. Na jego miejsce, na szczęście, przyszła normalna, zwyczajna studentka - podsumowuje.

Ceny wynajmu zwalają z nóg

Dlaczego studenci wciąż decydują się na wspólny wynajem? Na to pytanie odpowiada Oliwia Walentynowicz, prawniczka i specjalistka ds. nieruchomości. Jak tłumaczy, pomimo problemów ze współlokatorami czy "obskurnych" pokoi, studenci liczą grosz do grosza. Przy obecnych cenach nawet wynajem pokoju jest dla nich dużym obciążeniem.

- Czynsze pokojów dla studentów rosną. Wzrost cen pomiędzy tym a ubiegłym rokiem oscyluje w okolicach 8-10 proc. - informuje prawniczka.

Ile kosztuje więc średnio wynajem pokoju przez studenta? Według Oliwii Walentynowicz, dziś - w zależności od miasta, jest to koszt ok. 1,2-1,8 tys. zł. Wynajem kawalerki - od 1,6 tys. zł (plus opłaty ok. 300-500 zł) do nawet 4,5 tys. zł.

*Imię zmienione na prośbę rozmówczyni.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
wynajemstudencibałagan
Komentarze (297)