Wynajem mieszkania studenckim piekłem. "Najpierw musiałem przejść przez casting"
Robert rozpoczyna niebawem studia w Warszawie. Gabriela - w Krakowie. Poszukując miejsca w domach studenckich i pokojów na wynajem w prywatnych mieszkaniach, mierzyli się z wieloma trudnościami. Gabriela już w czerwcu była na liście rezerwowej, a Robert przechodził przez castingi, podczas których odpowiadał na pytania, czy wie, co to czynsz. - Wynajmujący w trakcie rozmowy potrafili podnieść cenę. Czasem o 200 zł, a czasem o tysiąc - zdradza Robert w rozmowie z Wirtualną Polską.
26.09.2022 06:57
- Przyjechałem do Warszawy 19 lipca i zostałem na tydzień, żeby poszukać mieszkania na wynajem. Szukałem kawalerki do 2 tys. zł. Zacząłem od najpopularniejszych serwisów ogłoszeniowych, ale wszystkie ogłoszenia, na które dzwoniłem, były już nieaktualne. Część z nich dosłownie po 15-20 minutach od dodania. Wynajmujący w trakcie rozmowy potrafili podnieść cenę. Czasem o 200 zł, a czasem o tysiąc. To było najwięcej, ile usłyszałem - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską Robert, student z Warszawy.
Jak mówi, mieszkania na wynajem szukał ponad miesiąc. W międzyczasie pojawiał się w Warszawie kilka razy, by oglądać pokoje i kawalerki. Kiedy pytam, ile kwater obejrzał przez ten czas, nie potrafi ich zliczyć. Zdarzyło mu się nawet przejść przez casting.
"Wszedłem, a w kuchni przy stole siedziała komisja"
Od Mokotowa przez Ochotę po Wesołą - Robert szukał mieszkania dosłownie wszędzie i był w stanie zdecydować się nawet na takie, które znajduje się 40 minut drogi od centrum Warszawy. Mówi, że w końcu natrafił jednak na ofertę mieszkania, które na pierwszy rzut oka prezentowało się znakomicie. Dobra lokalizacja, przystępna cena. Gdzie był haczyk?
- Żeby móc wynająć to mieszkanie, najpierw musiałem przejść przez casting. Wszedłem, a w kuchni przy stole siedziała komisja - młode małżeństwo i starsza kobieta. Nie zaczęli od pokazania mi mieszkania, a od przepytywania mnie: czym się zajmuję, dlaczego chcę wynająć mieszkanie, jaki mam budżet, czy wiem, co to czynsz i kaucja - ujawnia Robert.
Mimo przejścia "castingu" Robert dostał po nim informację, że jest drugi w kolejce do wynajmu, następnego dnia otrzymał telefon od właściciela. "Już nieaktualne" - usłyszał.
"Mieszkania kosztowały mniej więcej 4 tys. zł"
Robert zdecydował się ostatecznie na wynajem mieszkania z obcymi osobami. Wszystko z powodu horrendalnych kosztów, które poniósłby, gdyby sam chciał wynająć kawalerkę w stolicy.
- Mieszkania, które oglądałem z innymi, też kosztowały niemało: mniej więcej 4 tys. zł. Fartem znalazłem takie, którego cena wynosiła 2,7 tys. zł plus opłaty. Od razu się zdecydowaliśmy, choć jego stan jest średni. Ale mamy gdzie mieszkać - oznajmia.
Kiedy pytam Roberta, czy brał pod uwagę zakwaterowanie w akademiku, mówi, że tak. Problemem było jednak to, że nie mógł otrzymać pokoju jednoosobowego.
- Za akademik płaciłbym ok. 600 zł i mieszkałbym w pokoju z losowo przydzielonymi mi osobami. Mielibyśmy wspólną łazienkę i kuchnię, z której wszyscy wokół by korzystali. Dorabiam jako grafik i montażysta, więc nie ukrywam, że potrzebuję spokoju - przyznaje.
"Już w czerwcu byłam 170. na liście rezerwowej"
Gabriela jest studentką drugiego roku jednej z krakowskich uczelni. Doskonale wiedząc, jak ciężko znaleźć zakwaterowanie w tym mieście, już pod koniec pierwszego roku postanowiła ubiegać się o pokój w domach studenckich.
- Od czerwca kontaktowałam się z każdym domem studenckim w Krakowie. Spotkałam się albo z natychmiastową odmową spowodowaną brakiem miejsc, albo z wpisaniem na listę rezerwową - opowiada Gabriela w rozmowie z Wirtualną Polską.
Studentce nie pozostało nic innego, jak poszukiwanie pokoju lub kawalerki na wynajem.
- Szukałam codziennie, głównie na grupach na Facebooku. Kierując się zeszłorocznymi stawkami, chciałam znaleźć coś w okolicach 900-1000 zł. Szybko stwierdziłam jednak, że to się nie uda, bo każda oferta w odległości maksymalnie 30 minut komunikacją miejską od centrum zaczynała się od 1,2 tys. zł plus opłaty - zdradza.
"Oferty znikały w dwie minuty"
Gabriela szukała pokoju jednoosobowego na wynajem dokładnie miesiąc. Wykonała niezliczoną ilość połączeń do właścicieli krakowskich mieszkań, którzy co rusz informowali ją, że dany pokój jest albo zarezerwowany, albo już zajęty przez inną osobę. Niektórzy płacili w ciemno, byleby mieć gdzie mieszkać od nowego roku akademickiego.
- Sytuacja wyglądała tak, że oferty znikały w dwie minuty. Ostatecznie udało mi się wynająć mieszkanie tylko dzięki znajomościom. Inaczej nie wiem, co bym zrobiła - mówi.
Gabriela podsumowuje w rozmowie, że jeżeli chciałaby wynająć pokój w Krakowie za mniej niż ok. 1400 zł, musiałaby mieszkać w naprawdę bardzo kiepskich warunkach.
- Pusty pokój bez wyposażenia lub malutki pokój z łóżkiem i rozwalającym się biurkiem, bez żadnej przestrzeni. Jedynie oferty w okolicach krakowskiego Prądnika były nieco tańsze, ale dojazd stamtąd w godzinach szczytu byłby prawdziwą tragedią - zauważa.
"Wszystkie dostępne miejsca są już zarezerwowane"
W związku z problemem zarówno z wynajmem mieszkania, jak i z dostępnością miejsc w akademikach, skontaktowaliśmy się z biurami prasowymi najpopularniejszych uczelni w Polsce. I tak dowiedzieliśmy się, że w przypadku większości z nich miejsca w domach studenckich są już zajęte. Zainteresowanie studentów w tym roku jest wyjątkowo duże.
Rzecznik prasowy Uniwersytetu Rzeszowskiego dr Maciej Ulita poinformował nas, że "wszystkie dostępne miejsca w akademikach są już zarezerwowane", a rzeczniczka prasowa UMCS w Lublinie, Aneta Adamska - że aktualnie zamykana jest trzecia tura przyjmowania studentów do dziewięciu akademików, w których mieści się 2,3 tys. osób.
Nieciekawa sytuacja jest także w Poznaniu, bo - jak informuje Małgorzata Rybczyńska, rzeczniczka prasowa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza - chętnych jest znacznie więcej niż miejsc w domach studenckich. Z tego też względu władze uczelni budują już na jednym z kampusów kolejny akademik, który przyjmie kolejne 400 osób.
Choć dr Anna Modzelewska, rzeczniczka Uniwersytetu Warszawskiego, przewiduje, że obłożenie w akademikach nie będzie większe niż w ubiegłym roku, władze UW zdają sobie sprawę, jak trudna jest aktualnie sytuacja finansowa wielu studentów. Wychodząc naprzeciw, planują zwiększenie stypendium socjalnego.
- Maksymalna wysokość stypendium wynosi 1550 zł miesięcznie. Studenci mogą też złożyć wnioski o zapomogę w wysokości do 5500 zł jednorazowej wypłaty. W roku akademickim 2022/2023 uniwersytet planuje wzrost wysokości stypendium socjalnego, by wspierać osoby, które znajdują się w najtrudniejszej sytuacji finansowej - oznajmia.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl