Lgną do stolicy z całej Polski. "Problemy narastają"

- To wstyd, żeby dochodziło do takich sytuacji. Ludzie przyjeżdżają tu z całej Polski, a okazuje się, że nie mają gdzie spać - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Bartek, student Uniwersytetu Warszawskiego, który wziął udział w proteście związanym z kryzysem mieszkaniowym.

Studenci mierzą się z kryzysem mieszkaniowym / fotografia ilustracyjna
Studenci mierzą się z kryzysem mieszkaniowym / fotografia ilustracyjna
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Aleksandra Lewandowska

13.10.2023 | aktual.: 13.10.2023 10:30

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wysokość czynszu dla studenta wciąż rośnie, a władze niektórych uczelni wydają się nie radzić sobie z tzw. kryzysem mieszkaniowym. Wśród nich Uniwersytet Warszawski, którego studenci zorganizowani "Wielkie Spanie w BUW-ie", czyli protest mający na celu zwrócenie uwagi na problem.

Według nich w tym roku odmówiono miejsc w akademikach setkom studentów. W związku z tym niektórzy byli nawet zmuszeni spać w bibliotece uczelni, ponieważ nie wiedzieli, czy miejsce w domu studenckim zostanie im w końcu przyznane, czy może będą musieli wynająć pokój, na który ich nie stać.

- Problem, który poruszamy, dzieje się od lat. Studenci nie mają gdzie mieszkać. Nowe akademiki nie są budowane, a "stare" są albo bardzo zaniedbane i traktowane jako ostatnia deska ratunku, albo są remontowane i ulepszane, w związku z czym zmniejszana jest w nich liczba miejsc. Doszło do sytuacji, w której otrzymanie miejsca w akademiku stało się dobrem luksusowym, na które nie każdy student zasługuje - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Adam Ochwat, student UW z Koła Młodych Inicjatywy Pracowniczej, które jest organizatorem protestu studentów.
Studenci Uniwersytetu Warszawskiego zorganizowali protest w związku z kryzysem mieszkaniowym
Studenci Uniwersytetu Warszawskiego zorganizowali protest w związku z kryzysem mieszkaniowym© Archiwum prywatne

"Kolega musiał spać w bibliotece"

Słowa Adama Ochwata potwierdza Teresa, która w rozmowie z Wirtualną Polską opowiada historię kolegi z uczelni. Choć mówi, że sama jest uprzywilejowana (mając na myśli to, że mogła wynająć pokój), w proteście bierze udział głównie dla znajomych.

- To, co się dzieje, jest niewyobrażalne. Kolega musiał spać w bibliotece - oznajmia.

Kacper*, bo to o nim mowa, jest studentem stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim. W tym roku sytuacja finansowa jego rodziny uległa znacznemu pogorszeniu, a mimo to nie uzyskał miejsca w domu studenckim. Pod koniec września, kiedy przybył do Warszawy, nie było jeszcze pewne, czy w ogóle będzie mógł zamieszkać w akademiku.

Z tego też względu, razem z innymi studentami (co zostało potwierdzone w rozmowach z kilkoma osobami), spał przez kilka dni w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, która obecnie jest otwarta dla studentów przez całą dobę.

- Kacper mieszkał w akademiku przez cały pierwszy rok studiów. Tuż przed rozpoczęciem drugiego roku nie uzyskał miejsca w akademiku, bo oparto się na danych sprzed roku, a ze zmianami w nich byłoby "za dużo papierologii" - tłumaczy Teresa.
"Wielkie Spanie w BUW-ie", czyli protest studentów UW
"Wielkie Spanie w BUW-ie", czyli protest studentów UW© Archiwum prywatne

Jak dodaje, władze uczelni próbowały przykryć wówczas sprawę, wykupując studentom noclegi w hostelach, które "w ogóle nie były przystosowane do nauki".

- Jeżeli tak dalej pójdzie, studia będą przeznaczone tylko dla osób, które na to stać. Problemy, z którymi się zmagamy, dotyczą nie tylko kryzysu mieszkaniowego, ale różnych innych sfer. Dostępu do stołówek na każdym wydziale, w których będzie można zjeść obiad za kilka lub kilkanaście, a nie 40 zł. Ułatwienia procedur związanych z uzyskaniem stypendium socjalnego, a nie wypełniania 13 bezsensownych dokumentów, po czym okaże się, że i tak nie zostanie nam ono przyznane. Tych kwestii jest znacznie więcej. Dlatego tu dziś jesteśmy - podsumowuje Teresa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Wstyd, żeby dochodziło do takich sytuacji"

Bartek* jest jedną z osób, które otrzymały miejsce w akademiku. Podkreśla jednak, że "miał szczęście", którego nie mieli niestety jego koledzy czy koleżanki. On również opowiada o problemach z przyznaniem miejsca w domu studenckim, potwierdza autentyczność doniesień o nocowaniu w bibliotece i mówi o utrudnionych procedurach związanych z przyznaniem stypendium socjalnego.

- Problemy narastają, a władze UW nic z tym nie robią. Mam wrażenie, że wszystko zostaje zamiecione pod dywan, jak było chociażby z zakwaterowaniem w hostelach. To wstyd, żeby dochodziło do takich sytuacji. Ludzie przyjeżdżają tu z całej Polski, a okazuje się, że nie mają gdzie spać. Na moim roku jest mnóstwo mądrych, inteligentnych osób, które miały mniej szczęścia w życiu. Naprawdę trzeba im to jeszcze utrudniać? - pyta Bartek.

On sam w tym roku, ze względów finansowych, był zmuszony zrezygnować z wynajmu mieszkania z kolegami na rzecz zamieszkania w akademiku, który jest znacznie tańszy.

- Wcześniej mieszkałem z kolegami. Wynajmowaliśmy mieszkanie. Sytuacja na rynku w ciągu ostatnich miesięcy zmieniła się jednak o 180 stopni. Wynajem mieszkania kosztuje ogromne pieniądze, które często nie są na studencką kieszeń. Nie wszyscy rodzice mają możliwość pomocy, a wtedy akademiki, które są tańsze, to jedyne rozwiązanie - stwierdza.

Obecnie jednak otrzymanie w nich miejsca staje się poniekąd przywilejem. - Władze uczelni próbują nas dziś przekupić przekąskami i leżakami, które są porozkładane w bibliotece. Tylko że my tego nie chcemy. Chcemy normalnych warunków do życia i nauki. Możliwości studiowania, które nie będzie wiązało się ze stresem, czy będziemy mieć gdzie spać, czy nie - podkreśla.

"Władze uczelni próbują nas dziś przekupić przekąskami i leżakami"
"Władze uczelni próbują nas dziś przekupić przekąskami i leżakami"© Archiwum prywatne

Komentarz Uniwersytetu Warszawskiego

Wirtualna Polska skontaktowała się w sprawie "afery akademikowej" (jak określono problem w wydarzeniu "Spanie w BUW-ie" na Facebooku) z władzami Uniwersytetu Warszawskiego. W odpowiedzi otrzymaliśmy długi i szeroki komentarz, w którym zapewniono, że uczelnia "przykłada dużą wagę do zapewnienia odpowiedniej, adekwatnej do potrzeb, liczby miejsc zakwaterowania dla swoich studentów."

"Problematyka ta jest stałym punktem dyskusji z organizacjami studenckimi. Zgłaszane postulaty i wypracowywane rozwiązania są na bieżąco, w miarę możliwości finansowych i organizacyjnych uczelni, wdrażane w życie. W tym roku uruchomione zostało nowe skrzydło w jednym z akademików, dzięki czemu zwiększono liczbę dostępnych miejsc o 100" - przekazała Anna Stobiecka z Biura Prasowego UW.

Według niej miejsca w akademikach Uniwersytetu Warszawskiego otrzymało ponad 2650 osób - w tym studenci, którzy zostali wpisani na listę rezerwową.

"Osoby zamieszkałe w Polsce otrzymały zakwaterowanie" - oznajmiła.

Przedstawicielka UW dodała jednak, że "temat znacznego wzrostu cen wynajmu mieszkań w Polsce, w tym w Warszawie, jest zagadnieniem wzbudzającym troskę władz uniwersytetu". Sam protest, jak podkreśliła w wiadomości, "spotyka się z ich zrozumieniem".

Należy podkreślić, że sytuacja związana z kryzysem mieszkaniowym wśród studentów ma miejsce nie tylko w Warszawie. O problemach z wynajmem, "obskurnych pokojach", cenach "jak z kosmosu" czy castingach, pisaliśmy tutaj.

*Imiona zostały zmienione na prośbę rozmówców.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
premiumstudenciwynajem
Komentarze (980)