Blisko ludziWyślę ci zdjęcie mojego "przyjaciela"

Wyślę ci zdjęcie mojego "przyjaciela"

Wyślę ci zdjęcie mojego "przyjaciela"
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
07.11.2011 11:05, aktualizacja: 06.06.2018 14:41

Kiedyś wyskakiwali z krzaków, wychodzili zza bramy lub z ciemnej ulicy. Rozchylali płaszcz, podnosili gazetę, by zaskoczyć nas widokiem swojego penisa. Ekshibicjoniści są wszędzie. Kręci ich to, że uda się nas przestraszyć i zaskoczyć. Ponieważ coraz więcej czasu spędzamy w sieci, część z nich również się tam przeniosła. Czy ci, którzy wysyłają nam zdjęcia swoich narządów mailem to nowy „gatunek” ekshibicjonistów? Niekoniecznie!

Kiedyś wyskakiwali z krzaków, wychodzili zza bramy lub z ciemnej ulicy. Rozchylali płaszcz, podnosili gazetę, by zaskoczyć nas widokiem swojego penisa. Ekshibicjoniści są wszędzie. Kręci ich to, że uda się nas przestraszyć i zaskoczyć. Ponieważ coraz więcej czasu spędzamy w sieci, część z nich również się tam przeniosła. Czy ci, którzy wysyłają nam zdjęcia swoich narządów mailem to nowy „gatunek” ekshibicjonistów? Niekoniecznie!

„Co robisz?” – zapytał na jednym z komunikatorów. „Właśnie poprawiam prezentację. Jutro mamy ważne spotkanie” – odpisała. „Aaaa, to przeszkadzam?” – próbował być kulturalny. „Nie, już prawie skończyłam. Możesz gadać. Cały dzień nad tym siedzę” – odpowiedziała. Było już po 22. „A Ty? Zajęty jesteś?” – zapytała.

Znają się od wielu lat. Kiedyś razem pracowali, teraz mieszkają w innych miastach. Julia ma narzeczonego, Filip od siedmiu lat jest żonaty. Kiedyś byli ze sobą bardzo blisko, nie było tematów tabu. Teraz też mogą rozmawiać o wszystkim, po prostu robią to dużo rzadziej i, ze względu na dzielące ich kilometry, raczej tylko w sieci. „Robię sobie zdjęcie penisa. Koleżanka mnie poprosiła” – odpisał po chwili. „Haha, no dobrze. To ja nie będę przeszkadzać w takim razie” – odpowiedziała. „Nie przeszkadzasz, może Tobie też wyślę?” – okazało się, że cała historia była zmyśloną prowokacją. Filip po prostu chciał się wymieniać fotkami i myślał, że w ten sposób ją zachęci…

Gra wstępna

26-letnia Agata poznała Marca, kiedy poleciała odwiedzić znajomych w Barcelonie. - Był z Bostonu i wybrał się na kilkumiesięczną wycieczkę po całej Europie. Spędziliśmy razem jeden wieczór i jakoś tak wyszło, że od razu zaczęliśmy się dobrze dogadywać. Wymieniliśmy się adresami mailowymi, żeby pozostać w kontakcie – wspomina Agata.

Na początku wymienili kilka wiadomości i na tym się skończyło. Po pół roku Marc znowu się odezwał. - Odpisałam i umówiliśmy się, że lepiej będzie się kontaktować na skypie. Rozmawialiśmy kilka razy w tygodniu, któregoś dnia Marc powiedział, że powinnam wpaść i zwiedzić Boston. Byłam już kilka razy w Stanach, ale tam jeszcze nigdy. Na początku potraktowałam to jako żart, ale potem na serio zaczęłam się zastanawiać. Miałam już złożony wniosek o urlop, bo planowałam dwutygodniowy wyjazd na narty ze znajomymi. Spontanicznie zmieniłam plan – dodaje.

Jednak do urlopu wciąż były dwa miesiące, więc Agata i Marc kontaktowali się przez internet. - Na początku jak kumple, a któregoś dnia zaczął opowiadać mi o tym, że od razu bardzo mu się podobałam, ale wiedział, że mam chłopaka. Kiedy odezwał się po półrocznej przerwie, byłam akurat po rozstaniu. Miał szczęście. Zaczęliśmy flirtować, a potem zaczął mnie namawiać do tego, bym wysłała mu jakieś gorące zdjęcia. Znalazłam na komputerze sesję w bikini i wysłałam. W odpowiedzi dostałam zdjęcie jego penisa – i tak to się zaczęło. Z dnia na dzień ich korespondencja zaczęła przybierać coraz ostrzejszy charakter. Wysyłali sobie zdjęcia, prowadzili erotyczne rozmowy. - Przed samym wyjazdem obleciał mnie strach. I co teraz? Dziwnie będzie spędzić czas z facetem, którego praktycznie nie znam, a widziałam go już w pełnej krasie. Trzeba przyznać, że był gentlemanem i przez pierwsze trzy czy cztery dni w ogóle do niczego między nami nie doszło. Aż sama zaczęłam się zastanawiać czy oby na pewno wszystko jest ok. Może mu się
nie podobam? – opowiada Agata. Całymi dniami zwiedzali miasto, chodzili na kawę czy jedzenie. Któregoś wieczora poszli na kolację, a potem na spacer. - Po powrocie do domu kochaliśmy się. Od tamtej pory nasza znajomość nabrała innego wymiaru, ale wcale nie było powalająco. Odważny był tylko wtedy, kiedy rozmawialiśmy przez internet i kiedy pokazywał mi swojego przyjaciela. W rzeczywistości wcale nie miał ostrego temperamentu. Było miło, ale powiem szczerze: wróciłam rozczarowana. Na szczęście Boston nadrobił wszystkie niedociągnięcia – podsumowuje Agata.

Na tym się zakończy

Co prawda Agata była zawiedziona, ale w gorszej sytuacji znalazła się Lucyna. Też trafiła na faceta, który uwielbiał fotografować i nagrywać swojego przyjaciela tyle tylko, że w jej przypadku faktycznie chodziło o ekshibicjonizm, o nic więcej.

- Łukasza poznałam w poprzedniej firmie. Zawsze był takim czarusiem, uwodził wszystkie kobiety. Nie zwracałam uwagi na jego komplementy, ale zawsze uważałam go za bardzo przystojnego faceta – opowiada Lucyna z Krakowa. Czasem flirtowali, ale traktowała to zawsze jako żart. Któregoś dnia złożyła mu życzenia urodzinowe na facebooku, od tamtej pory zaczął do niej pisać.

- To były zawsze jakieś teksty typu: Spotkajmy się na wino. Kiedy mówiłam, że to fajny pomysł, jakoś trudno było nam ustalić termin. Któregoś dnia zaczęliśmy rozmawiać na czacie. Zeszło na seksualne tematy. I tak byłam sama i pomyślałam, że mogę sobie pogadać. Następnego dnia mailem dostałam zdjęcie jego penisa z odpowiednim komentarzem i historią na temat tego, co by zrobił, gdybym była obok. Zaczęliśmy się w ten sposób komunikować, aż stwierdziłam, że czemu nie. Od kilku miesięcy z nikim się nie spotykam, najwyższa pora na jakiś mały romans. Zaproponowałam spotkanie. Mówił, że jest bardzo chętny, zawsze rzucał wszystko i wsiadał w taksówkę. Tylko jakoś nigdy do mnie nie dojechał – mówi Lucyna.

- Nie mogłam tego zrozumieć. Po co proponował seks? Po co wysyłał te zdjęcia? Kilka dni później przepraszał mnie, zaczepiał na nowo i powtarzał się ten sam schemat. Któregoś dnia wpadłam na niego na ulicy. Był tak zawstydzony, że nawet się ze mną nie przywitał. 5 minut później wysłał mi sms: Ale Ty jesteś seksowna! Chcę się z Tobą kochać! – i wtedy zrozumiałam, że jemu to wystarcza, to jest to, co go kręci i nie potrzebuje prawdziwego kontaktu.

Sposób na nudę w związku

Dla jednych gorące rozmowy i jeszcze bardziej gorące zdjęcia to forma gry wstępnej, dla innych podnieta sama w sobie. Są jednak i takie przypadki, kiedy jest to sposobem na nudę w stałym związku. - Tomka i Julkę znam od dawna. Są bardzo specyficzną parą. Mieszkają razem od jakichś ośmiu lat, ale nie chcą brać ślubu, nie myślą też o dzieciach, przynajmniej na razie. Często spotykaliśmy się we trójkę, czasem w czwórkę, kiedy akurat miałam faceta, jednak to zawsze Tomek był moim najlepszym kumplem – opowiada Ida. Czasem ich znajomość była bardziej intensywna, innym razem mniej. Mieli nawet taki rok, kiedy ani razu się nie widzieli, czasem tylko wymienili kilka zdań w mailu. On kupował i remontował mieszkanie, ona zaczęła się spotykać z nowym facetem.

- Od kilku miesięcy znowu często ze sobą gadamy, dwa razy wyszliśmy na kawę. Zawsze we dwoje. Ostatnio zaproponował mi wieczór winny, gdzie mielibyśmy degustować, ile damy radę. Zaproponowałam, żeby zabrał swoją ukochaną. Powiedział, że woli tylko nas dwoje. Opowiedział mi o tym, że zawsze bardzo mu się podobałam i chciałby spędzić taki wieczór sam na sam – mówi Ida. Co dostała dwa dni później? Zdjęcie penisa, oczywiście z dopiskiem: Zobacz, jak na mnie działasz. Wystarczy, że o Tobie pomyślę.

- Zaczęłam się domyślać, że ma jakieś problemy w domu. W końcu są razem już bardzo długo. Spotkałam się z nim na to wino i postawiłam sprawę jasno: Masz fantastyczną kobietę, która Ciebie bardzo kocha i dba o Ciebie na każdym kroku. Nie popsuj tego, bo stracisz nawet mnie jako przyjaciółkę. Zapytał czy możemy chociaż rozmawiać i wysyłać sobie zdjęcia. Stwierdził, że to mu wystarczy. Tym razem użyłam mocniejszych słów. Powiedziałam, że jeśli nie jest szczęśliwy i nie potrafi docenić tego, co ma, powinien odejść i nikogo nie ranić. Nie wiem czy to skłoniło go do refleksji, ale jakiś miesiąc później zadzwonił do mnie z podziękowaniami i zapytał czy nie mogłabym wziąć ich kota na tydzień, bo chcą polecieć na wakacje. Jest szansa, że coś zrozumiał.

- Wysyłanie zdjęć penisa, piersi czy pupy niekoniecznie musi być związane z ekshibicjonizmem, ale zazwyczaj właśnie o to chodzi. Ludziom, którzy to robią, często nie zależy na zbliżeniu samym w sobie. Wystarczy im świadomość, że kogoś w ten sposób zaskoczą, podniecą, pokażą się. Przyczyn takiego zachowania może być wiele: nuda w związku, szukanie nowości, lęk przed bliskością. Czasem może to wynikać z niskiej samooceny i potrzeby reakcji w rodzaju: Ale duży! Czy Piękne piersi! Każdy przypadek należy potraktować indywidualnie – mówi seksuolog, Arkadiusz Bilejczyk. - Coraz więcej jest jednak par, gdzie np.: jeden z partnerów pracuje w innym mieście czy w ogóle za granicą. Dość powszechne stały się rozmowy z użyciem kamery internetowej, a to już podsuwa nam różne pomysły, kiedy jesteśmy daleko i brakuje nam bliskości drugiej osoby.

(asz/pho)

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (3)
Zobacz także