Zidentyfikowano gen satysfakcji małżeńskiej
Gen regulujący wydzielanie serotoniny pozwala przewidzieć, do jakiego stopnia nasze emocje wpływają na relacje z innymi ludźmi - wynika z badań opublikowanych w czasopiśmie "Emotion".
16.10.2013 | aktual.: 17.10.2013 11:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gen regulujący wydzielanie serotoniny pozwala przewidzieć, do jakiego stopnia nasze emocje wpływają na relacje z innymi ludźmi - wynika z badań opublikowanych w czasopiśmie "Emotion". Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley (USA) twierdzą, że posiadacze specyficznego wariantu genu o nazwie 5-HTTLPR przywiązują do atmosfery panującej w małżeństwie większą wagę niż pozostałe osoby.
Odczuwają oni ogromną satysfakcję i radość, gdy mają do czynienia z pozytywnym klimatem emocjonalnym w związku, ale równocześnie są dużo bardziej nieszczęśliwi, jeśli w małżeństwie pojawia się kumulacja negatywnych emocji.
"Zawsze stanowiło tajemnicę, dlaczego niektórzy małżonkowie są tak skupieni na klimacie emocjonalnym w małżeństwie, a inni prawie go nie zauważają. Wyniki naszych badań genetycznych pozwalają zrozumieć, co sprawia, że różni ludzie przykładają różną wagę do emocji w związku" - mówi prof. Robert W. Levenson.
Badacze od 1989 r. śledzili dzieje 156 par, co 5 lat zapraszając je na uczelnię, dzięki czemu mogli ocenić poziom ich satysfakcji małżeńskiej i zaobserwować jakość ich wzajemnych interakcji, bazując na mimice twarzy, języku ciała, tonie głosu i temacie rozmowy.
Niedawno od 125 uczestników badania udało się uzyskać próbki DNA i zbadać, czy istnieje jakikolwiek związek między genotypem człowieka, a poziomem satysfakcji z małżeństwa.
Okazało się, że 17 proc. badanych było posiadaczami specyficznego wariantu genu 5-HTTLPR, który silnie korelował z zadowoleniem ze związku, gdyż zwiększał podatność na wpływy emocjonalne.
"Takie osoby są jak kwiaty cieplarniane - rozkwitają w małżeństwie, gdy panuje dobry klimat emocjonalny i więdną, gdy jest zły" - obrazuje sytuację Claudia M. Haase, współautorka badania.
(PAP/ma)