Keratynowe prostowanie włosów
Modny zabieg, o którym marzą posiadaczki puszących się, zniszczonych włosów. Sposób jego przeprowadzania brzmi obiecująco. Chodzi o to, by najpierw maksymalnie odchylić łuski włosa, następnie "wprasować" preparat keratynowy za pomocą żelazka fryzjerskiego rozgrzanego do 230 stopni Celsjusza, a na koniec domknąć łuski. Wówczas keratyna wypełnia szczelnie ubytki włosa. Po 30 minutach fryzjer suszy włosy średnio ciepłym powietrzem.
Zabiegowi towarzyszy często intensywny, gryzący zapach, który przyczynia się do łzawienia oczu, a nawet kłopotów z oddychaniem. Okazuje się, że to aldehyd mrówkowy, formaldehyd, zawarty w preparacie do prostowania włosów. Jego obecność ma poprawiać wnikanie keratyny w strukturę włosa i odpowiadać za efekt lśniącej, gładkiej tafli włosów.
Tymczasem formaldehyd zasłynął jako substancja rakotwórcza stosowana m.in. do produkcji materiałów budowlanych. Zatrucie nią objawia się wymiotami, nudnościami, wypadaniem włosów oraz problemami z oddychaniem, a w dalszej konsekwencji może wywoływać raka. I co najważniejsze, wszystkie te objawy mogą wystąpić u kobiet, które regularnie co kilka miesięcy powtarzają zabieg keratynowego prostowania włosów.