Anna Wendzikowska
Ulubione miejsce, do którego wracasz?
Nigdy nie wracam w to samo miejsce. Jest tyle miejsc na świecie, których nie widziałam, że najpierw chciałabym móc je wszystkie odwiedzić, zanim zacznę wracać. Faktycznie są miasta, takie jak: Londyn, Nowy Jork, Los Angeles, gdzie bywam regularnie, ale to ze względów zawodowych. Prywatnie, bardzo lubię kraje azjatyckie. Już kilka zwiedziłam, teraz chciałabym zobaczyć Filipiny.
O tym, że jesteś zafascynowana Azją dowiedziałem się z portali społecznościowych. Jesteś dosyć aktywnym użytkownikiem np. Facebooka. Dlaczego? Traktujesz to jako część swojej pracy czy po prostu lubisz się dzielić?
Po trochu jedno i drugie. To jest tak, że wrzucam tam zdjęcia, linki do piosenek, fragmenty amerykańskich talk-shows, cytaty, memy. Wszystko, co mnie inspiruje. Facebook często też poprawia mi humor. Znajduję u znajomych śmieszne materiały, które mnie bawią. Z Facebooka również czerpię wiedzę. Dzięki niemu informacja roznosi się niesamowicie szybko. Na przykład nie muszę oglądać meczów, bo mam natychmiastowe up-daty od znajomych (śmiech).
Facebook z socjologicznego punktu widzenia jest też ciekawym zjawiskiem. Jak dużo ludzi w tym samym momencie wychwytuje te same rzeczy, komentuje je i wzajemnie się inspiruje. Ale wracając do twojego pytania, jestem obecna m.in. na Facebooku, również ze względu na osoby, które śledzą moje poczynania i mi kibicują. To bardzo miłe, że mogę mieć z nimi bliższy kontakt.
Rozmawiał: Łukasz Kędzior/Eksmagazyn.pl