Dla jednych superbohaterka, dla wielu potwór. Natalia Przybysz znów na celowniku hejterów
- To ta pani, co zarżnęła własne dziecko, bo mieszkanie było za ciasne? - zastanawia się na Twitterze Cezary Gmyz. Komentarze pod wpisem równie przerażające. Natalia Przybysz, której przyznano właśnie tytuł Superbohaterki Wysokich Obcasów, pewnie jeszcze długo będzie musiała czytać o sobie takie opinie.
04.04.2017 | aktual.: 04.04.2017 10:00
- Odważyła się na wyznanie, którym zaryzykowała swoją karierę, codzienny spokój, bezpieczeństwo. Odsłoniła przed nami swoje człowieczeństwo. To nie było tłumaczenie się, to było świadectwo. Świadectwo bycia kobietą w Polsce - tu i teraz. Natalia opowiedziała o odpowiedzialności i wzięła odpowiedzialność za swoje słowa. Walczy nie za siebie, ale za te kobiety, które nie mają pozycji, żeby sobie na walkę pozwolić. To gest kobiecej solidarności - w poprzek klas społecznych, w imię troski. Pokazała, że pozycji gwiazdy w Polsce można użyć nie tylko po to, aby dawać rozrywkę, ale także po to, aby realnie wpływać na świat - czytamy w uzasadnieniu magazynu.
Jak przyznają dziennikarki „Wysokich Obcasów”, to nie nagroda za aborcyjny coming out, a za odwagę szczerego wyznania. Przybysz powiedziała to, do czego pewnie żadna inna artystka/celebrytka/kobieta z pierwszych stron gazet w Polsce by się nie przyznała. - Superbohaterka złamała to, co Andrzej Leder nazywa zmową wyrzeczenia. Ta chęć jest niezależna od światopoglądu, ale zależna od patriarchatu, który wmawia kobietom, że nie mogą dbać o swoje szczęście. Złamała też zmowę obłudy - piszą autorzy plebiscytu.
Nie trzeba było długo czekać, by w sieci na nowo rozgorzała dyskusja na temat tego, jaką okrutną kobietą jest wokalistka. Wystarczy przejrzeć tylko kilka pierwszych komentarzy w mediach społecznościowych.
- Szkoda, że matka tej baby nie rodziła jej nad szambem, byłoby po sprawie - pisze jeden z użytkowników. - A nie mogłaby teraz tego zrobić - odpowiada mu inny.
- Usunęła dziecko, adoptowała pszczołę. Jak wiadomo artyści mają problemy z logicznym myśleniem. Gorsze jest to, że budują trendy dla społeczeństwa - czytamy dalej.
Wyznanie wokalistki wywołało wiele kontrowersji. Zbiegło się z falą protestów kobiet przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Argumenty przedstawione przez Przybysz (szczególnie wątek o za małym mieszkaniu) zdaniem wielu uderzały w to, o co walczyły kobiety - o racjonalne spojrzenie na problem przerywania ciąż. Jednak dla wielu osób wyznanie Przybysz oznaczało złamanie tabu, które w społeczeństwie panuje od lat. Przypomnijmy, artystka w ubiegłym roku przyznała, że dokonała aborcji w jednej z klinik na Słowacji. - Wszystko trwało pięć minut. I nagle przychodzi taki wielki oddech. Największy wydech świata. (…) Pięć minut i masz z powrotem swoje życie - to właśnie te słowa wokalistki wywołały najwięcej kontrowersji.
„Aborcyjny” coming out Natalii Przybysz urósł do rangi najważniejszego wydarzenia w kraju. Piosenkarka musiała jednak liczyć się z tym, że zaleje ją fala nienawiści ze strony czytelników. I gdy jedni nazywają jej wyznanie „abort-lansem”, inni przyznają, że nikt nie ma prawa wskazywać jej, w jaki sposób powinna opowiadać o tym, jak przerwała swoją ciążę.
- Całe to tłumaczenie jest słabe. Po co? Po co przyprowadzać na ten świat niechciane dzieci? Nie chcę się z tego tłumaczyć, ale chcę o tym opowiedzieć, bo nikt o tym nie mówi. I ta samotność jest straszna. Czułam się, jakbym była jedyną kobietą w Polsce, która kiedykolwiek to zrobiła - ja i te trzy dziewczyny, które siedziały ze mną w busie jadącym na Słowację. (…) Żyjemy w rzeczywistości, w której wszyscy udają, że to się nie dzieje. Każda kobieta jest z tym sama. To złe uczucie - opowiada na łamach tego samego wywiadu w „WO”.