Ewa Kopacz
Premier Ewa Kopacz oraz kandydatka PiS na premiera Beata Szydło spotkały się w studiu Telewizji Polskiej na debacie telewizyjnej "Beata Szydło - Ewa Kopacz. Rozmowy o Polsce". Jak wiadomo, od dłuższego czasu te dwie kobiety polityki toczą ze sobą podwójny pojedynek - na programy oraz na stylizacje. Obie panie mają podobny gust co do wyborów reprezentacyjnych ubiorów i zazwyczaj są za te wybory krytykowane. - Mają podobnie tandetny styl, a raczej jego brak. Obie nie potrafią się ubrać. Są niemal jak siostry. Moim zdaniem to Szydło podgląda Kopacz, a robi to dość nieudolnie - skomentował projektant Piotr Krajewski sugestię Beaty Szydło, że pani premier kopiuje jej styl podczas kampanii wyborczej.
Oficjalny dress code zobowiązuje oczywiście do klasycznej elegancji, jednak w wydaniu Kopacz i Szydło wypadła ona siermiężnie i bardzo męsko. Obie panie postawiły na swój ulubiony kolor, czyli granat. Być może obawiając się modowej wpadki, ubrały obowiązkowy korporacyjny zestaw, czyli garsonkę i jasną bluzkę. Jedynym biżuteryjnym dodatkiem była broszka Beaty Szydło - niemal niewidoczna na tle ciemnej marynarki - oraz kryształki zdobiące dekolt bluzki pani premier. Stylizacje były zgodne z etykietą i po prostu nudne.
Obie panie ograniczyły się do minimalistycznego makijażu, który nie wygląda korzystnie w ostrym świetle telewizyjnych lamp. Nieznacznie podkreślone kości policzkowe były jedyną próbą wymodelowania twarzy i ukrycia niedoskonałości. Niewidoczna szminka i delikatnie podkreślone oczy nie były fortunnym wyborem do telewizyjnego programu.
Styliści mieliby szerokie pole do popisu w kwestii stylizacji zarówno Ewy Kopacz, jak i Beaty Szydło. Szkoda, że o ich wizerunek nie zadbali specjaliści, tak jak w przypadku entuzjastycznie ocenianej za styl Agaty Dudy. - Pani premier nie ma własnego stylisty. Sama się ubiera. Chodzi do zwykłych sklepów, tak jak wszystkie Polki - zdradziła w rozmowie z "Wprost" marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska. Chyba najwyższa pora, żeby to zmienić.