Historia jak z filmów akcji. Wyrwała męża ze szponów więzienia

- Dla swojego męża zostawiłam wszystko. Pracę, rodzinę, piękny dom. Dlaczego? Bo go kocham - mówi mi Lana Winiawska, kobieta, która musiała udowodnić przed Parlamentem Europejskim, że jej mąż niesłusznie trafił do więzienia. Igor Winiawski, był redaktorem naczelnym gazety nieprzychylnej władzom Kazachstanu. Z dnia na dzień stał się więźniem politycznym. Ceną, jaką musieli zapłacić za wolność, był bilet w jedną stronę - do Polski.

Lana Winiawska kobieta, której udało się wyrwać męża ze szponów więzienia
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Marta Dragan

O Lanie dowiedziałam się od koleżanki z redakcji. – Jest w Warszawie taka kobieta, która z mężem uciekła z Kazachstanu. Ona pracowała w kazaskim "Cosmo", on był redaktorem naczelnym w jakimś dzienniku – zaczęła Dominika. - Wiedli wygodne życie, mieli piękny dom. Za działalność opozycyjną on trafił do więzienia, a ona musiała go ratować. Teraz Lana robi Polkom rzęsy. Jest zjawiskowo piękna – dodała. Zainteresowała mnie ta historia i pomyślałam sobie wtedy: "Chcę poznać tę dziewczynę!". Jeszcze tego samego dnia umówiłam się z Laną na spotkanie.

Miejsce? Kawiarnia przy Placu Bankowym. Tłoczno, gwarno. Wszystkie stoliki zajęte. Przy jednym, na samym środku siedzi Lana. Brunetka o azjatyckich rysach twarzy i drobnej budowie ciała. Pełne usta, podkreślone oko i bujne włosy. Ubrana w czarne spodnie rurki, bordowy sweterek i sportowe buty. Od razu ją rozpoznaję.

Lana wygląda jeszcze młodziej niż na zdjęciach, maksymalnie 25 lat, czyli o jakieś 10 lat młodziej. - Mam 16-letnią córkę - dodaje między wierszami, w co trudno mi uwierzyć. Z luźnej rozmowy o urodowych nowinkach, o tym że Kazaszki nie wychodzą z domu nieumalowane, przechodzimy do sprawy zatrzymania jej męża. Lana podkreśla, że 21 stycznia 2012 roku zapamięta do końca życia, to właśnie wtedy Igora zakuto w kajdanki i wsadzono do więzienia.

Obraz
© Archiwum prywatne

- Tego dnia ja byłam w domu, Igor w pracy. Zadzwonił do mnie i powiedział, że w redakcji jest KNB (komitet bezpieczeństwa narodowego - przyp. red.), który przeczesuje wszystkie pomieszczenia. Sprawdzali szafki, papiery, jego komputer, sejf. Igor podczas parusekundowej rozmowy ze mną wspomniał, że mogą przyjść też do domu – zaczyna opowiadać Lana.

- Czekałam cały dzień. Już był wieczór i myślałam, że nikt nie przyjedzie. Myliłam się. Przyjechali jakoś po godzinie 20-tej. Musieli załatwić pozwolenia na rewizje, znaleźć świadków, prokuratora, który podpisałby wszystkie papiery - dodaje i wyjaśnia, że wyglądało to na dobrze zaplanowane działanie. W trakcie rewizji w domu były ich córki. Starsza miała wtedy 11 lat, młodsza 4. Były przerażone, bo kilku dorosłych mężczyzn wlazło z butami do ich domu i w pośpiechu zaczęło przeczesywać go wzdłuż i wszerz. - Było dwóch świadków, jeden kamerzysta, dwaj pomocnicy. Chcieli coś znaleźć - wspomina Lana.

Podstawieni świadkowie, sfabrykowane papiery, zarzuty niesprecyzowane – takimi środkami państwo totalitarne postanowiło podjąć walkę z opozycją i wolnymi mediami. Zatrzymanie Igora i innych opozycjonistów sprawiało wrażenie z góry wyreżyserowanego spektaklu. Dosłownie cała machina państwa została zaprzęgnięta do tego, by udowodnić, że jest winny.

Lana spokojnie, bez emocji tłumaczy mi, że z redakcji zabrano wszystkie dokumenty księgowe, nawet te, które nie miały żadnego związku ze sprawą. O północy zadzwonił do niej mąż i powiedział, że już nie wróci do domu. - Poszedł rano do pracy i już nie wrócił. Tak jak był ubrany – w kurtce, koszuli i jeansach - tak zabrali go prosto z redakcji do więzienia – wspomina. Słysząc to, myślę sobie: "Brzmi jak historia z filmu akcji".

Obraz
© Archiwum prywatne

Została sama z dwiema córkami w wielkim, dwupiętrowym domu, a jej mężowi groziło 7 lat więzienia. Po telefonie Igora opublikowała post na swoim profilu na Facebooku, w którym poinformowała o całym zajściu. Rano do dziewczynek przyjechała teściowa, a Lana rozpoczęła kampanię mającą na celu wyciągniecie męża z więzienia. Z dnia na dzień porzuciła swoje dotychczasowe zajęcie. – Pracowałam jako wizażystka i fotografka. Telefon się nie urywał, a ja musiałam odmawiać klientkom. Odpowiadałam: "Nie mam czasu, muszę ratować męża" – wspomina Lana.

Jak wyglądała obrona Igora?

- Byłam jego publicznym obrońcą, to ktoś w roli adwokata, kto może być na widzeniach i na wszystkich sprawach. Nie wymagane jest specjalne wykształcenie, może nim być ktoś z rodziny oskarżonego - wyjaśnia. - Jeździłam do Parlamentu Europejskiego do Brukseli, do Strasburga i powtarzałam, że sprawa Igora ma charakter wyłącznie polityczny, że on jest niewinny, a władza próbuje uciszyć w ten sposób opozycję – dodaje.

Lana działała także lokalnie. Stworzyła grupę na Facebooku, brała udział w konferencjach prasowych, udzielała wywiadów do każdej możliwej gazety. W Kazachstanie odbywały się pikiety organizowane przez ludzi niegodzących się na więzienie Igora, dziennikarza, który opisywał wyłącznie to, co działo się w kraju. - Spotykałam się z eurodeputowanymi, z politykami, nawet kazaskimi – wylicza kobieta.

- To był bardzo trudny i wyczerpujący okres. Młodsza córka codziennie pytała: "Gdzie mój tata? Dlaczego tak długo go nie ma?". Ja starałam się skupiać na tym, co jeszcze mogę w sprawie Igora zrobić - mówi Lana spokojnym, stonowanym głosem. Nie wykonuje żadnych nerwowych gestów. Zero użalania się nad sobą, zero momentów słabości, zwątpienia. - W takim wątłym ciele, taka twarda sztuka – mówię, a ona na to skromnie odpowiada, że miała wsparcie Fundacji Otwarty Dialog, która pomagała załatwiać jej sprawy w OBWE (Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie). Do OBWE jako dziennikarz polityczny jeździł wcześniej także jej mąż. Na każdym spotkaniu alarmował, że w Kazachstanie jest z roku na rok coraz gorzej, że władza nie interesuje się obywatelami, że są protesty.

Starania Lany i Fundacji Otwarty Dialog przyniosły oczekiwane skutki. Po dwóch miesiącach wypuszczono Igora z więzienia. Został uwolniony 15 marca 2012 roku, czyli tego samego dnia, w którym Parlament Europejski przegłosował krytyczną rezolucję ws. praw człowieka w Kazachstanie. Niestety, wolność dla Igora oznaczała jednocześnie bilet w jedną stronę - emigrację. Przekonał się o tym, kiedy zaledwie parę tygodni po wyjściu z więzienia otrzymał wezwanie od KNB. - Nie w swojej sprawie, tylko w charakterze świadka. Jak tam poszedł, to wszystko wyglądało tak, jak wtedy, kiedy zatrzymano go na 2 miesiące. Ten sam budynek, ta sama sala, ten sam prokurator, ale inna już sprawa. On powiedział wtedy, że dziś jest świadkiem, a jutro mogą go zrobić winnym – tłumaczy Lana. Igor po wyjściu z więzienia miesiąc spędził w domu, później pojechał do Polski i już nie wrócił do Kazachstanu.

Obraz
© Archiwum prywatne

Emigracja

- Napisał mi, żebym przyjechała z córkami do niego. Może na rok, aż się wszystko uspokoi. Musiałam wstrzymać się z wyjazdem dwa miesiące, dokładnie do końca roku szkolnego, żeby starsza córka nie przerywała szkoły (uczyła się w 5 klasie). Zabrałyśmy walizki i przyjechałyśmy do Polski. To było lato 2012 roku – wspomina kobieta.

W Kazachstanie zostawili wszystko, czego zdążyli się do tej pory dorobić. Dwupiętrowy dom na jakiś czas udostępnili koleżance, później sprzedali. Auto poszło pod młotek, kiedy Igor był w więzieniu. W Polsce zaczęli od wynajmowanego mieszkania na Natolinie. - Nie wiedzieliśmy, czy zostajemy tu na zawsze, czy na chwilę. Jednego byliśmy pewni – nie mogliśmy wrócić do Kazachstanu – dodaje Lana. On teraz pracuje jako prezenter wiadomości w TVP Biełsat, ona wykonuje Polkom zabieg podkręcania rzęs.

Idąc na rozmowę spodziewałam się, że zobaczę kobietę doświadczoną przez życie, targaną emocjami. Tymczasem Lana jest ostoją spokoju. Kobietą, szalenie optymistyczną. I mimo trudów, z jakimi przyszło jej się mierzyć i mimo zmian, na które musiała się zdecydować – czerpie radość z życia.

- Z perspektywy czasu wiem, że lepiej mieszkać w tym małym warszawskim mieszkaniu, niż luksusowym domu w Kazachstanie. Jeśli natomiast bylibyśmy zmuszeni wyprowadzić się do innego kraju, to chciałabym, by był odrobinę cieplejszy (śmiech). Choć tak naprawdę nie ma znaczenia to, gdzie mieszkamy. Ważne, że jesteśmy razem - powiedziała z dyskretnym uśmiechem na ustach i spełnieniem w oczach.

Zobacz też: Emigracja wciąż rośnie. Ponad 2,5 mln Polaków za granicą

Wybrane dla Ciebie

Wysmarkuj kostki przed wyjściem do lasu. Kleszcze nawet się nie zbliżą
Wysmarkuj kostki przed wyjściem do lasu. Kleszcze nawet się nie zbliżą
Co daje obrzezanie? Lekarze wymieniają korzyści
Co daje obrzezanie? Lekarze wymieniają korzyści
Wskoczyła w bikini. Aż trudno oderwać od niej wzrok
Wskoczyła w bikini. Aż trudno oderwać od niej wzrok
Ma trudny okres za sobą? "Zaczynam oddychać pełną piersią"
Ma trudny okres za sobą? "Zaczynam oddychać pełną piersią"
Najgorszy owoc dla psów. Pod żadnym pozorem mu go nie podawaj
Najgorszy owoc dla psów. Pod żadnym pozorem mu go nie podawaj
"Było u mnie naprawdę krucho". Musiał zastawiać kolejne przedmioty
"Było u mnie naprawdę krucho". Musiał zastawiać kolejne przedmioty
Miał ją zdradzać z koleżanką z planu. Tak zachował się po rozstaniu
Miał ją zdradzać z koleżanką z planu. Tak zachował się po rozstaniu
Zrób to we wrześniu. Wiosną chwastów będzie mniej
Zrób to we wrześniu. Wiosną chwastów będzie mniej
Już mogą wchodzić do domów. To dlatego lepiej ich nie zabijać
Już mogą wchodzić do domów. To dlatego lepiej ich nie zabijać
Ten trik robi furorę w sieci. Sprawdziłam, czy naprawdę działa
Ten trik robi furorę w sieci. Sprawdziłam, czy naprawdę działa
Wsyp dwie łyżki do toalety. Po 15 minutach wyżre cały brud
Wsyp dwie łyżki do toalety. Po 15 minutach wyżre cały brud
"Tata miał rację". Młynarska zabrała głos po zestrzeleniu dronów
"Tata miał rację". Młynarska zabrała głos po zestrzeleniu dronów