Stanisława Gierek
W latach 70. żartowano, że Edward Gierek bardziej od żony boi się tylko Leonida Breżniewa, ówczesnego przywódcy Związku Radzieckiego. Nie wiadomo, czy była to prawda, ale małżonka I sekretarza PZPR, mająca zawsze srogą minę, faktycznie nie sprawiała zbyt przyjemnego wrażenia.
PRL-owska propaganda głosiła, że Stanisława Gierek spełnia się jako żona, matka i gospodyni domowa, jednak "pierwsza dama" lubiła też luksus. Spódnice i żakiety szył specjalnie dla niej katowicki zakład "Elegancja", ale Stasia regularnie wyjeżdżała też do Wiednia, gdzie za tzw. diety zakupowe Komitetu Centralnego nabywała modne kostiumy czy płaszczyki w pepitkę, obramowane lamówką.
Chętnie towarzyszyła też mężowi w zagranicznych podróżach. Podczas wizyty w RFN, spontanicznie zainicjowała potańcówkę do utworu wykonywanego przez zespół Mazowsze, porywając do mazura zszokowaną żonę kanclerza Helmuta Schmidta.
Zadbała również o tytuł naukowy. "Wiluś Szewczyk zaklina się, że Gierkowa w październiku ubiegłego roku obroniła pracę magisterską. Napisała (to znaczy, ktoś za nią napisał) wspomnienia o swojej pracy politycznej w Belgii. Całość opatrzono tzw. aparatem naukowym i w ten sposób Uniwersytet Śląski nadał jej tytuł magistra" - wspominał Mieczysław Rakowski.