Maryla Rodowicz - regularna bywalczyni SPATiFu
Jedną z największych legend nocnego życia PRL-u oraz obowiązkową pozycją na mapie każdego bywalca klubów był warszawski SPATiF. Odwiedzali go dosłownie wszyscy - Antoni Słonimski, Zdzisław Maklakiewicz, Jan Himilsbach czy Maryla Rodowicz.
Jak wspomina tamte czasy Maryla Rodowicz: "SPATiF to było urocze miejsce. Aktorzy schodzili się tam z teatrów po zakończonych przedstawieniach, przy stolikach już siedzieli pisarze, a między nimi ubecy. Ci ubecy, jak już nie mieli co pisać, to prosili, żeby im cokolwiek opowiedzieć, bo muszą złożyć raport, byli już zaprzyjaźnieni z tymi wszystkimi bywalcami. Lokal był zamykany nad ranem i nie było taksówek, dlatego przed wyjściem stały polewaczki, które odwoziły nas do domu".
O miejscu rozpisywał się także Janusz Głowacki: "Dyskutowało się Heideggera i aktualny kurs dolara, szanse odzyskania niepodległości i napicia nierozcieńczonego jarzębiaku, zrobienia dobrego filmu i okradzenia bogatego Szweda przy barze".